Internet przepełniony jest agresją, która przewala się przez różne fora dyskusyjne. Szczęśliwie na naszym portalu jest w miarę spokojnie. Co prawda wychylają się pojedynczy harcownicy, ale w porównaniu z innymi witrynami u nas panuje Wersal.
Internauci wyrywni z reguły nie wyrażają własnych przekonań i papugują innych. Klikają żeby dowalić i opluskwić, rzadziej - przekonać do swoich racji. Niekiedy z sieci można wyłowić pojedyncze głosy rozsądku i dzisiaj mnie radość taka się przydarzyła. W całości zacytuję post internauty podpisującego się BePiotr, który 21 maja 2010 r. dość swobodnie rozpisał się w Rzeczpospolitej. Rzecz jest cenna o tyle, że została dopuszczona na łamach pisma, które stosuje bezlitosną selekcję (cenzurę) wpisów redakcji nieprzychylnych. BePiotr od pierwszego do ostatniego słowa wyraża moje poglądy na obecną sytuację polityczną. Papugując BePiotr'a definitywnie kończę z tematem wyborów prezydenckich i z góry Nieznajomemu dziękuję za wyrękę. Mój komentarz jest jednozdaniowy i znajduje się na końcu cytatu.
Nigdy nie uprawiałem publicystyki politycznej, jednak czytając rozliczne komentarze na różnych portalach odczułem potrzebę wyrażenia swojego zdania na piśmie. Postanowiłem napisać dlaczego chcę głosować na marszałka Komorowskiego.
W 2007 roku w wyniku demokratycznych wyborów rządy w Państwie przejęła Platforma Obywatelska. Czy zwycięzcy wyborów spełnili swoje obietnice wyborcze? Czy dobrze oceniamy okres ich rządów? Czy realizują wolę większości, która ich wybrała? Na te pytania padają skrajne odpowiedzi zależne chyba tylko od sympatii politycznych odpowiadającego. Często jednak słyszymy, że istotnym utrudnieniem dla rządzących była kohabitacja. Rząd nie mając w sejmie większości umożliwiającej odrzucenie prezydenckiego veta mógł tłumaczyć się z zaniechań antycypując kolejne veto. W sytuacji, gdy w pałacu zasiądzie prezydent pochodzący z rządzącej partii nie będzie tłumaczeń!
Rząd uzyska dużo lepszą pozycję do przeprowadzania głębokich reform i straci alibi dla potencjalnych zaniechań.
Minione lata obfitowały w żenujące kłótnie. Media epatowały nas żałosnymi przepychankami obniżającymi prestiż państwa nie tylko w oczach unijnych i atlantyckich partnerów, ale przede wszystkim zwykłych obywateli. Zwykłych, takich jak ja ludzi, którzy chcieliby żyć w kraju rządzonym przez sprawne i kompetentne władze. Nasz kraj potrzebuje stabilizacji na każdym polu. Permanentny spór na szczycie władzy nie tylko szkodził obrazowi Polski i jej gospodarce, ale również demoralizująco wpływał na społeczeństwo. Bycie patriotą nie jest w naszym kraju łatwe. Jak można utożsamiać się z państwem, szanować jego władze, gdy one nawzajem nie szanują siebie?
Realizowanie przez rząd i prezydenta jednego programu daje nam szansę rozwoju i przerwania chocholego tańca.
Głowa państwa, pierwszy obywatel, najwyższy przedstawiciel Rzeczypospolitej - kogo można obdarzyć takim zaufaniem? kto ma szanse zasłużyć na takie określenia? Polityk, który mógłby pretendować do takich określeń musi oprócz chęci realizowania własnej wizji cechować się umiejętnością słuchania i cierpliwością, umiejętnością szukania kompromisów. Kompromis?! - to dla niektórych ludzi obrzydliwe słowo, dla innych to esencja demokracji. Myślę, że marszałek Komorowski posiada dar wyczucia granic kompromisu. Dlaczego tak sądzę? Sławna sejmowa zamrażarka, jeśli nie jest tylko czarną legendą, dowodzi pragmatycznego podejścia do czasu pracy. Procedowanie ustaw skazanych na odrzucenie jest bezsensownym marnowaniem czasu - doba ma tylko 24 godziny. Przeciętny mężczyzna oprócz pracy, której poświęca większą jej część ma jeszcze rodzinę. Bez zdolności do znajdowania kompromisu można być tylko samotnym, zgorzkniałym pracoholikiem. Posiadanie dużej rodziny dowodzi, że marszałek potrafi działać jednocześnie z pożytkiem na kilku frontach. To ważna cecha!
Wybieramy kandydata który będzie reprezentował majestat Rzeczpospolitej. Dla mnie Rzeczpospolita oznacza jedność różności - umiejętność skupienia dla wspólnego dobra różnych sił. Najistotniejszą cechą prezydenta powinna być właśnie ta umiejętność jednoczenia. Wierzę, że marszałek ją posiada.
Obserwujemy ostatnio nowe tony w retoryce Jarosława Kaczyńskiego. Czy możemy wierzyć w gwałtowną zmianę? A jeżeli nawet nastąpiła to kim teraz jest Jarosław Kaczyński? Jakie reprezentuje środowiska i poglądy jeśli już nie takie jak poprzednio? Przecież nie zmienił partii, a może uważa, że partia to on?
Jarosław Kaczyński nie umiał być premierem. Nie potrafił rządzić przez całą kadencję. Szukał sojuszników wśród ugrupowań reprezentujących skrajnie populistyczne poglądy. Jak można się spodziewać, że będzie dobrym prezydentem?
Główną bronią PiSu jest jednak nadal zarzucanie innym, że ich non-stop atakują. Naprawdę nic się nie zmieniło!
We wszystkich wypowiedziach wszystkich komitetów wyborczych dominuje ton zarzucania złej woli wszelkim działaniom komitetów innych kandydatów. Daje to żenujący przedsmak sytuacji powyborczej. Jedynym kandydatem gwarantującym stabilną władzę wykonawczą w naszym państwie jest marszałek Komorowski.
Już jest nas dwóch!