niedziela, 24 listopada 2024
letomNa kilka miesięcy ugrzązłem w domowych remontach, ale nie narzekam. Trauma z tym związana wiele może nauczyć, przede wszystkim wyposaża człowieka w pokorę



Przy okazji zetknąłem się z przestrzenią dotąd nieodkrytą. Już wiem, jak trudno o przyzwoitych fachowców, kiedy ci najlepsi opłytkowują Niemcy i zaregipsowują Irlandię. Na jakimś portalu wyczytałem, że angielskie Tesco znowu sprzedaje flaki, co ma dowodzić, że na Wyspy powrócili polscy regipsiarze. A więc koniec kryzysu!
Przekonałem się również, że w Brzegu wcale nie jest tak beznadziejnie, tu też mamy do czynienia z koniunkturą. W lokalnych składach budowlanych ruch niczym na dożynkach w Łosiowie, a personel spocony, jakby nie pracował tylko rzeźbił na siłce tricepsy. W tym miejscu specjalne ukłony dla załogi „Profi”.

Rzeczywiście, coś drgnęło. W mieście stanęło wiele rusztowań. Bynajmniej nie przesadzam, a żeby je dostrzec wystarczy nie gapić się pod nogi. Wiem, z ostrożności musimy tak chodzić, bo wyboiste chodniki, ale można przecież robić odsapki, przystawać i podziwiać, jak Brzeg nam rozkwita. Warto teraz zacytować ambitny refren Piotra Bukartyka: „Patrz jaka piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka / Aż chce się płakać, normalnie chce się płakać / O jaka piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka / Aż chce się płakać, płakać się chce…”.

remoncik

Z biedą, bo z biedą, ale nareszcie finalizuje się remont „Willi Araba”, która długo odstraszała przyjezdnych, przerażała do tego stopnia, że nawet skandynawskie wrony u nas nie lądowały, a bociany zawracały już nad Zwanowicami. Trwa przebudowa dworca kolejowego i z szarości wyłoniło się piękne gmaszysko starego ogólniako-ekonomika. No i przy okazji pan starosta znalazł skarb! Dzieje się, oj, dzieje… Nawet Zielony Papież został zauważony i w rankingu Wirtualnej Polski „zajął” 9. pozycję! Już zapomniałem w jakiej kategorii, jako cud sztuki, czy też rzeźbiarski koszmar? Ale to nieistotne, ważne, że się o nas mówi i nie przekręca nazwy miasta. Myślę, że jest czym się cieszyć. Nie chciejmy wszystkiego naraz i natychmiast, bo z remontami można niekiedy przeholować.

Przed laty mój syn, wtedy jeszcze niedorosły, zapragnął hodować gołębie. Piękne hobby – pomyślałem – zwłaszcza w przypadku nastolatków chadzających z nosem na kwintę. Każdy gołębiarz nosi głowę zadartą do góry i bynajmniej nie jest to przejaw zarozumiałości. Dziecko wzmocni kręgi szyjne i – pocieszałem się –  nauczy się gwizdać, czyli same pozytywy.

Młody hodowca po przejęciu od pradziadka Ignacego gołąbków radował się, że jego ptaki tak szybko zagnieździły się w nowym miejscu. Pewnego dnia dostrzegł dziwne poruszenie, ale nie rozumiał, że do gołębnika zakradła się proza życia. Ptaki zrobiły sobie parę jajek i wcale nie miały zamiaru przeznaczać ich na jajecznicę, jak komuś się wydawało. Uświadomiony miłośnik awifauny postanowił rozwojowej parce poprawić warunki socjalne. Kiedy gołębica rozsiadła się na gnieździe synuś przystąpił do „modernizacji”. Za pomocą piły, młotka i gwoździ. Skutek mógł być tylko jeden: porzuciwszy niewysiedziane potomstwo pradziadkowy prezencik odfrunął tam, skąd przybył. Oto, jak zakończył się eksperyment dokonywany na żywym organizmie. Na (nie)szczęście organizm był uskrzydlony i mógł/musiał wybrać reemigrację.

Rodzinna anegdotka trochę pasuje do rozbudowy centrum handlowego przy ul. Słowackiego. Dziwaczna inwestycja w toku, a Biedronka na pełnym gazie handlowym! Amatorów biedronkowych specjałów całe mnóstwo, co też zaświadcza, że kryzys brzeżanom niestraszny. Zupełnie nikt się nie boi, że możne zarobić cegłówką. Klienci to nie gołębie.

Podobnie działają politycy. Wciąż majstrują i coś udoskonalają. Kombinują w ustawodawstwie ile wlezie, w takt wywoływanych afer. Raz są to jednoręcy bandyci, drugi natomiast - krzyże w świeckich szkołach a w kolejce czeka już konstytucja. PO wpada w samo zachwyt, a PiS wręcz przeciwnie. Już w 2011 roku będzie w stu procentach przygotowane do władzy. Na razie p. Jarosław powołał „Zespół Pracy Państwowej”, który pozapełnia szuflady pomysłami. Przy okazji prezes wytknął, że PO zabrała się za rządzenie mając „puste szuflady całkowicie”. Pewnie wie, co wytyka, bo może szuflady poopróżniali zszokowani klęską wyborczą jego ministrowie. Od teraz skrót PiS można odczytywać na nowo: Pełne ich Szuflady… W jednej już leży fantastyczny pomysł: Centralne Lotnisko o Znaczeniu Międzykontynentalnym!!!

golebnik

Niektóre media podały, że robotę w pisowskim rządzie mogą dostać takie oto tuzy: sport – Ryszard Czarnecki (do niedawna skarb Samoobrony); dyplomacja – Karol Karski (ten od cypryjskich melexów); rolnictwo – Krzysztof Jurgiel (prezes Stowarzyszenia św. Izydora Oracza); zdrowie – Bolesław Piecha (ginekolog, który poddał się samo lustracji, kiedy zrozumiał, że aborcja jest złem). I tylko brak Leppera do spraw salonowych i becikowego wicepremiera Giertycha. Ale wielki come back szykuje p. Gosiu.

Jeśli prerząd zagnieździ się przy Alejach Ujazdowskich będzie to sygnał od samego Boga, że znowuż nas opuścił. Wtedy zasuwam na Centralne Lotnisko o Znaczeniu Międzykontynentalnym i wyfruwam w świat, niechby i na podciętych skrzydłach. Nic mnie nie powstrzyma, nawet drzemiąca na dnie serca radość, że IV RP ma coś wspólnego z II RP Józefa Piłsudskiego – mianowicie wąsiska marszałka Putry z Białegostoku.
Żałuję teraz, że nie potrafię profesjonalnie montować regipsów. Mistrzostwa w tej trudnej sztuce już nie osiągnę i dlatego na Zachodzie nie mam co szukać. Pozostaje mi wygrzewanie niemłodych kości w jakiejś ciepłej krainie. Może całkiem przyjemnie będzie w… Kirgizji? Tam jeszcze nie byłem.

PS. Wyznanie osobiste. Już do mnie dotarło: jestem wyrodnym ojcem. Mogłem dopomóc dziecku przy modernizowaniu gołębnika regipsami. Ptaki by nas nie osierociły. – Przemku, wybacz…

Leszek Tomczuk

tomczuk na pasku