wtorek, 07 maja 2024
leszektomczuk_08Z perspektywy minionego czasu cieszę się, że moje dzieci dorastały w niedosycie dóbr konsumpcyjnych, w czasach chronicznych braków, kiedy jeszcze nie było cywilizacyjnych kiełbas robionych niemalże-z-niczego i sprzedawanych prawie-że-za-darmo, chipsów o smaku wanilii i bekonu, chrupek w kolorach tęczy i batoników-zapychaczy.


Dorosły już dzisiaj syn mocno zahaczył o PRL, ale na szczęście w pamięci cząstkowej i raczej w anegdocie. Wróciwszy pewnego popołudnia ze szkoły z wieńcem na szyi wzbudził entuzjazm domowników. Nie były to, niestety, liście laurowe za spektakularny sukces sportowo-naukowy, a deficytowy w czasach komuny sznurek do snopowiązałek z nanizanymi nań rolkami papieru toaletowego. Laur taki otrzymał od zaprzyjaźnionej kioskarki, ma się rozumieć spod lady. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że gatunek papieru służący ówcześnie do celów wiadomych mógłby z powodzeniem zastąpić papę do pokryć dachowych (wtedy również trudno osiągalnej).

Radość familii była potrójna: po pierwsze – oto mieliśmy papier, po drugie – kawałek sznurka do związania końca z końcem, i po trzecie i najważniejsze – łupy przytargane przez syna stanowiły zaczątek zakrapianej imprezki w gronie znajomych, z którymi należało uczcić niecodzienne wydarzenie marketingowe.
O dekadę młodsza córka wzrastała już w innej epoce. Papieru co prawda nie brakowało, ba, coca-cola była dostępnym dobrem. Dramat szarego człowieka polegał jednak na niemaniu pieniędzy. Może nie tak. Pieniędzy mieliśmy w bród, ale nic sensownego nie można było za nie nabyć. Domy i samochody się załatwiało i zdecydowanie nie u zaprzyjaźnionej kioskarki.

gomulkaijaruzelski

Dlaczego oznajmiam dzisiaj radość z faktu, że moje potomstwo dojrzewało w czasach żywnościowego niedoboru? Z powodu pozornie błahego. Cud niedoboru wspomógł zaszczepienie w nich brak tolerancji dla wyżywienia typu fast food. Dzieci karmiliśmy po ludzku! Pewnie dlatego programowo unikają „restauracji” Mc Donalda i nie dla tego, że do uroczego imienia Donald coś mają, nie, po prostu nie znoszą przepalonego oleju i wystudiowanej grzeczności personelu życzącego każdemu klientowi „miłego dnia”.

W porównaniu z nimi jestem mniej ortodoksyjny i do takich miejsc zaglądam. Głównie ze szczenięcej ciekawości, wszak moje dzieciństwo wypełniła przaśna Gomułkowszczyzna i imperialistyczne knowania (nie tłumaczę o co chodzi z przestrachu, jeszcze usłyszy konający PiS i zacznie wcielać toto w życie).  Tam są zawsze czyste toalety, podają przyzwoitą kawę i można poczytać „Wyborczą” z wieszaka. Jeśli dodamy bezpieczne parkingi – jesteśmy w dobrym miejscu na odsapkę w trakcie podróży przez kraj. O makdonaldowym żarełku opinię mam ugruntowaną: U nich można się tak samo najeść, jak w Ikei umeblować!

Polska zmienia się niesamowicie, czy tego chcemy czy nie stajemy się dziećmi globalizacji. Jakżesz czują się sprawcy/autorzy niedoborów towarowych ciągani obecnie po sądach z oskarżenia IPN-owskich prokuratorów? To czkawka historii, bo przecież nie chichot. Część z nas raduje się z obrotu wydarzeń, wszak można napawać się widokiem starców rozliczanych za stan wojenny. Doskonale pamiętając tamte czasy i jestem przekonany, że 13 grudnia był mniejszym złem i jest mi obojętne, że ktoś mnie za to opluje. Najważniejsze, że nie podlegam kastracji.

Generałowie i sekretarze - osiemdziesięciolatkowie z lat osiemdziesiątych stanowią symbol minionej epoki. Czasów strasznych i ponurych, ale czy do końca?

W Mc Czasach śpiewać i  uprawiać poezję może każdy. Najważniejszy jest wizus i lans. Stacje telewizyjne, także te abonamentowe, są przepełnione artystami płci obojga, nie wyłączając odmieńców różnej maści. Wszyscy się kreują i grają… Do bólu…

Wystarczy ponawygłupiać się przed kamerą i już wydajemy płytę, tomik wierszy, czy realizujemy jakiś projekt. Tak, nie zadanie-pomysł, a właśnie projekt. Robimy za kompozytora i poetę równocześnie. Kaska leci dubeltowa.

aosiecka

Ale, ale – cóż to za poeci?! – wyję niczym kastrowane zwierzę. Czy wiecie, że za Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego tworzyli (pisali teksty, układali skecze i całkiem poważne formy literackie) wrażliwcy klasy najwyższej, której artyści z Mc Czasów nigdy nie osiągną: Konstanty Ildefons Gałczyński, Julian Tuwim, Stefania Grodzieńska, Jeremi Przybora, Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta, Agnieszka Osiecka i wielu nieodżałowanych, których nie wymieniam z braku miejsca. A czy wiecie też, że przebrzydły PRL obfitował w talenty muzyczne sięgające poziomu światowego? Naprawdę! Dzisiaj zgłaszam żal do generałów i sekretarzy: po co trzymaliście ich pod kloszem bez paszportów? Świat o nich, o Polsce!, nic nie wie. Instytut Pamięci Narodowej tym bardziej.

 Teraz już rozumiem dlaczego moje dzieciaki słuchają Marka Grechuty, Czesława Niemena, Skaldów i Breakautów. I mijają łukiem Mc Donalda!

Leszek Tomczuk
letom@op.pl

tomczuk na pasku