Patrzą na nas. Patrzą. Gdy idziemy chodnikiem. Gdy czekamy na autobus. Gdy zatrzymamy się na moment, by chwilę pogadać ze spotkanym właśnie znajomym. Oni patrzą.
Z góry i z niska. Tacy wielcy, trochę mniejsi. I malutcy. Patrzą. I nie wiadmo co myślą. Nie wiadomo. Ale patrzą. To znak, że zbliżają się wybory.
Mury wszem i wobec - głównie tam, gdzie zwykle przewala sę największa ilość pogłowia miejskiego - pozakrywane są plakatami, banerami, z których Oni patrzą. Jedni z powagą. Inni z uśmiechem. Milczą i patrzą. Czasami patrzą nam w oczy z ulotek, gdy wyjmujemy listy ze skrzynki. Patrzą ze słupów ogłoszeniowych... Bywa i tak, że zdepczemy jakiś uśmiech lub powagę, gdy niepomni tego, przechodząc nadepniemy ulotkę wyborczą pętającą się po chodniku. Mimo to nie zareagują. Nie krzykną. Tylko patrzą. Są spokojni. Wręcz potulni. Teraz.
Patrzą niemo, jakby chcieli widzieć co o nich myślisz, i co zrobisz w dniu "W", w którym wszystko, albo prawie wszystko rozstrzygnie się. Na czyjąś korzyść, albo czyjeś niepowodzenie. Tymczasem patrzą. Patrzą i chcą. Bardzo czegoś chcą. Bo inaczej by tak nie patrzyli. Oni chcą. Ale czy zdają sobie sprawę z tego, czego my chcemy? Niektórzy z nich tak. Niektórzy nie. Z pewnością.
Cały czas więc patrzą na nas. I nic nie mówią. Wszak milczenie jest złotem. Oby dla niektórych z nich milczenie nie było złotem, gdy otrzymają od nas promocję na zbliżającą się kadencję. Dla niektórych milczenie, niestety, było złotem poczas mijającej kadencji. I liczą na kolejną. Patrzą więc na nas. I zamiast mówić, niejednokrotnie okraszają swój wizerunek jakimś zdawałoby się ponętnym, uwodzicielskim wręcz hasłem. Nowym lub używanym. Pełnym nadziei, pełnym obietnic lub wyświechtanym i nijakim. Uczciwym lub nieuczciwym. Mają nadzieję, że to hasło powie kim są, jacy są, i po co są. I tak patrzą na nas. Świadomi lub nieświadomi tego, że my już nie możemy patrzeć na niektórych z nich. Bo niektórzy z nich, gdyby byli uczciwi i prawdomówni w swoim haśle, ozdobiliby swój plakatowo-banerowy portret słowami: "Zejdź mi z oczu... mieszkańcu". No tak. Może przez grzeczność nie robią tego? Albo raczej wiedzą, jak w miarę zadbać o tzw. PiaR. Dlatego zamiast "Jestem Bogiem, moje niegrzeczne baranki", używają nie do końca uczciwie całkiem innego hasła. Całkiem grzecznego. Takiego jak wizerunek, który patrzy na nas z kolorowej ulotki albo baneru na ścianie. Lub plakatu na słupie ogłoszeniowym.
Tak czy inaczej, cały czas patrzą na nas. Na Ciebie. Patrzą. Bo nic innego nie mogą zrobić. Już nic. Choć niektórzy mogli zrobić coś wartościowego wcześniej. Albo jeszcze wcześniej. Ale robili coś bezwartościowego. Albo nic nie robil. Niestety. A teraz patrzą na nas, oczekując łaski. Bo teraz to MY mamy włądzę. Ty masz włądzę. Nad nimi. Ironia losu? Kto ma największą władzę? Nie ten kto ma pieniądze. Nie ten kto zasiada na wysokim stołku. Największą władzę ma ten, kto może ułaskawić. Nikt inny. I MY teraz taką władzę mamy. TY taką władzę masz. A Oni patrzą na nas, na Ciebie - jak tą władzę wykorzystamy. Kogo ułaskawimy, a kogo nie. Kogo obdarzymy zaufaniem. Komu być może otworzymy drzwi na szeroki świat polityki lokalnej, powiatowej, regionalnej... itd. Patrzą. Niektórzy z poczciwym błyskiem w oku. Niektórzy niby z pogodną zadumą. Niektórzy ze wzrokiem ciężkim jak skrzynia nabojów dum dum. Patrzą. O każdej porze doby. W każdą pogodę. Bez ustanku. Patrzą i czekają.
A my co zrobimy? Co zrobisz Ty? Bo już niedługo, już za chwilę - to my będziemy patrzeć na nich. Nie z plakatów, banerów czy ulotek. Będziemy patrzeć co robią i co zrobią. I będziemy doświadczać w codziennym życiu różnicę między tym, co Oni teraz chcą, a czego my chcemy, Ty chcesz, inni chcą. Tutaj - w Brzegu, w powiecie. Pomyśl więc, żeby teraz swoją władzę wykorzystać w istotny sposób. Żeby później nie mówić sobie: "...miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno...".