Pojawił się w Brzegu ostatniego weekendu. I wzbudził co najmniej sensualne zamieszanie. Mówią, że pojawił się sam. Ale przecież odpowiedzialne za wszystko były: salida, cruzada, resolucion, calesita... - takie to elementa i jeszcze parę innych, o których nie wspomnę, bo na samą myśl ciark przechodzi mnie tam... gdzie zwykle przechodzi.
Powiadają, że urodził się w Argentynie. Ale od 6 lat ma na oku także Brzeg. Aż strach bierze co będzie dalej...
O co chodzi? Wtajemniczeni już chyba wiedzą. Tak. Mowa o tangu argentyńskim, które w ostatni weekend namiętnie opanowało kilka miejsc w Brzegu. A sobotniego wieczoru na zamku, to już w ogóle straszyło... zmysłowością. Działo się tak m.in. za sprawą DJ Marcelo Almiron - rodem z Buenos Aires, który muzyką wręcz kusił, by stanąć na parkiecie i dać się do reszty opanować tym elektryzującym rytmom, poczuć się tak, jak gdzieś na uliczkach wielkiego Buenos...
Krótko mówiąc, w Brzegu odbył się VI Festiwal Tanga Argentyńskiego "Magia Tanga". Rozpoczął się piątkowego wieczoru Milongą w "Herbaciarni" i skończył się w niedzielę także Milongą. I także w "Herbaciarni". W międzyczasie gościł w ratuszu, na dziedzińcu zamkowym, a także w Parku Wolności.
Całe to zmysłowe zamieszanie ściągnęło do nadodrzańskiego grodu wielu miłośników tanga z Polski i zagranicy - tych podziwiających i tych praktykujących "smutną myśl, którą się tańczy". Tak o tangu wyraził się kiedyś Enrique Santos Discépolo, wielki poeta tanga. Moim skromnym zdaniem mylił się. Śmiem tak twierdzić mimo tego, że nie jestem wielkim miłośnikiem tańca jakiegokolwiek. Jednakże według mnie tango wcale nie musi wyrażać smutku. To co wyraża ten taniec, to emocje, zmysłowość, wręcz pożądanie oraz swoistą tajemniczość. Jak żaden inny taniec na świecie. Wystarczy trochę poobserwować tańczących. Tak czy inaczej dziesiątki par na parkiecie było pod obserwacją setek, a może i tysięcy par oczu spoza parkietu. To zjawisko w Brzegu istnieje już od 6 lat. I z roku na rok jego moc narasta.