sobota, 23 listopada 2024
gomelanPałam niczym nie ograniczonym pożądaniem osobistego poznania człowieka, który 5 lat temu namówił Zbigniew Dobosza do kandydowania do brzeskiej Rady Miejskiej z koalicyjnej listy SLD-UP




Jeśli wówczas ten gość potrafił tego dokonać, a dziś jego kolega Dobosz jest dumnym radnym z niekoalicyjnej listy PiS, to za przekazanie tajników tak efektywnie działającej wiedzy z nakłaniania, namawiania, pertraktowania, kompromisowania, negocjowania jestem gotów Doboszowemu przyjacielowi dużo zapłacić.
 
 Szczerze chciałbym także poznać tego osobnika, który namówił rzeczonego radnego na kandydowania z listy PiS cztery lata później, czyli w wyborach 2006 roku. Również jestem w stanie wyłożyć dużą kasę za korepetycje, uważam bowiem, że za namówienie inteligentnego człowieka do zmiany politycznego frontu z niekomunistycznej lewicy (Unia Pracy) na Kaczyńską prawicę powinien być przyznany jeśli nie polityczny Oskar, to co najmniej jeden z Lwów Gdańskich. No, chyba, że Dobosz nie jest inteligentnym człowiekiem, ale tego nie wiem, gdyż nie znam osobiście, a zatem a priori wnoszę, że jest. Może się to okazać błędem, ale dzieje ludzkiego poznania opierają się na metodzie prób i błędów, niechaj zatem będzie mi wybaczone.

 Kilku radnych domaga się w tej sytuacji złożenia przez Zbigniewa Dobosza mandatu. W swym oficjalnym wniosku motywują tę propozycję tym, iż radny „publicznie skłamał, wypierając się kandydowania z listy SLD.” Trochę naiwna to motywacja, bo nie tacy jak Dobosz na kłamstwie zbudowali swe polityczne kariery. Ponadto nie sądzę, by radny PiS skłamał, gdyż zarzuca mu się kłamstwo dotyczące kandydowania z listy SLD, a on kandydował z listy SLD-UP. A zatem, jeśli Dobosz twierdzi, że nie kandydował z listy SLD, mówi prawdę. Aż nie chce mi się wierzyć, by tak doświadczony radny jak Janusz Podgórski, jeden z sygnatariuszy wniosku, nie zauważał tej różnicy. Coś mi się zdaje, że wnioskodawcy, czując zbliżający się sezon ogórkowy chcieli zrobić trochę szumu wokół brzeskiego politycznego salonu, bo wszak wymiana przewodniczących była zbyt cichym przedstawieniem i należało dołożyć nieco spektakularności obradom Rady Miejskiej.

 Linia obrony Zbigniewa Dobosza jest zatem całkiem trafna, nie byłbym jednak sobą, gdybym w „polityku” PiS nie znalazł czegoś do skrytykowania. Otóż radny ten w taki oto sposób wypowiedział się dla NTO: „To był wieczór, byłem zmęczony i nie wyjaśniłem wszystkiego dokładnie.” To w odpowiedzi na pytanie Jarka Staśkiewicza, dlaczego na sesji jedynie zaprzeczał, miast wszystko wytłumaczyć. Nie jestem w stanie pojąć, jak człowiek może nie wyjaśnić wszystkiego dokładnie na sesji, mając w rękawie piękny argument obalający zarzut strony atakującej. Tłumaczenie się zmęczeniem i późną godziną jest co najmniej śmieszne i raczej za to radny Dobosz powinien, jak mawia mój były pryncypał Krzysztof Kubiak, „zebrać joby” od swoich partyjnych kolegów. No, ale że oni wolą namawiać go do złożenia mandatu za rzekome kłamstwo – ich sprawa.  
  
  Trzeba jednak przyznać, że na www.brzeg.com.pl krótka notatka opisująca komentowane wyżej wydarzenie na ostatniej sesji Rady Miejskiej spowodowała lawinę komentarzy. Nie pamiętam, by jakiś tekst informacyjny w przeszłości dał 35 komentarzy (stan na 15.06.2007, godz. 8.30), jeśli się mylę, proszę mnie poprawić. To świadczy tylko o tym, że jeśli ktoś z kimś się pokłócił podczas obrad, jeśli ktoś kogoś o coś oskarżył, ktoś komuś zarzucił kłamstwo, wreszcie jeden radny domagał się złożenia mandatu przez drugiego, wówczas jesteśmy skłonni się tym zainteresować, poczytać, napisać komentarz. Gdy jednak chodzi o tak nudne sprawy, jak uchwalanie budżetu, remont dachu szkoły, sprzątanie Parku Wolności czy działania promocyjne na rzecz miasta i powiatu, to jakoś mniej nas to interesuje. Ludzkie emocje, rzekome kłamstwo, jakiś wniosek, jakieś spory – to przyciąga nasza uwagę.

 Cóż – nasza współczesna demokracja jest młoda, dopiero uzyskała pełnoletność, mamy prawo nie wiedzieć, co naprawdę jest ważne. Ale skoro obecna władza w Warszawie uważa, że uzyskanie 0,5% głosów więcej w Radzie Europy jest warte śmierci, to my, tu na opolskiej prowincji, nie mamy prawa zajmować się błahostkami?  




omelan na pasku