niedziela, 24 listopada 2024
grzegorzomelanGdyby uwierzyć w to, co mówią o rządach Platformy Obywatelskiej czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości, należałoby uznać, iż Polską zawiadują dziś Władimir Putin w pierwszym półroczu i Angela Merkel w drugim, a Bronisław Komorowski i Donald Tusk pełnią rolę ich namiestników, wzorując się, co oczywiste, na Wielkim Księciu Konstantym i Hansie Franku.



W tak skrajne wizje Kaczyńskiego wierzy całkiem pokaźny, acz malejący ostatnio odsetek rodaków. Dla owych „prawdziwych Polaków" faktem jest, iż jutro (31 grudnia) półroczną prezydencję w Warszawie kończy Angela Merkel. Co ciekawe, Pani kanclerz zamiaruje przekazać premierowi Putinowi schedę na moście w Słubicach. Zawnioskowano, że to ze względu na duże poparcie w tym regionie dla trzymającej sztamę z Berlinem i Moskwą Platformy i PiS natychmiast skreślił tę cześć kraju z mapy „prawdziwej Polski." Inna rzecz, iż na owej mapie pozostały już tylko południowo-wschodnie rubieże Rzeczpospolitej, z enklawami w Radomiu i ewentualnie a awansem w Zakopanem. Nie ulega wątpliwości, że kartograf opłacany przez pobierające z budżetu państwa grube miliony na szerzenie wizji okrojonej Polski kierownictwo PiS musi się nieźle napracować, by coś takiego przenieść na papier nie wykazując jednocześnie odruchu wymiotnego.

To zapewne ta wizja spotkania na granicznym moście doprowadziła do wycieczki Fotygi i Macierewicza do Waszyngtonu kilka tygodni temu. Zacni posłowie i byli ministrowie, błądząc po korytarzach Kongresu szukali republikańskiej duszy z błaganiem, by ta doprowadziła do wszczęcia niezależnego, amerykańskiego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Byłby to precedens godny wpisu do amerykańskich podręczników prawa - dwoje polityków obcego państwa usiłuje nakłonić prawodawców USA do zajęcia się sprawą, która ich dotyczy mniej więcej tak, jak obecność gitarowego grajka na rogu Krupówek dotyczy wysokości stawek za chińskie zezwolenie na wspinanie się na ośmiotysięczniki.

W dzisiejszej Polsce dziwnym nie jest to, że ktoś ma taki, a nie inny ogląd rzeczywistości. Poglądy skrajne mają swoją rację bytu, a już w szczególności w erze postindustrialnej, gdzie szybkość zdobywania i przekazywania informacji stanowi najważniejszy składnik społecznego jestestwa. Tedy skrajności mają szansę na szybkie rozlanie się po społecznej masie. Jest jeszcze kwestia ludzkiej akceptacji dla poczynań mniejszości, ale to odrębny temat.

Ważnym jest, iż liderzy Prawa i Sprawiedliwości tę retorykę polityczną, która niegdyś chowała się w okopach tabu, dziś wprowadzają do mainstreamu. Jeszcze kilka lat temu podobny wyjazd do Waszyngtonu dwojga byłych ministrów zostałby wyśmiany w całej rozciągłości, o ile informacja o nim w ogóle przebiłaby się do prasy i tv. Dziś, owszem, śmiejemy się z taktyki ważnych niegdyś postaci polskiej polityki, ale jakby nieco ciszej, bo głośniej o ich żałosnej wycieczce jest i w prasie, i w tv. „Fotyga i Macierewicz w Waszyngtonie" - biły po oczach i uszach czołówki gazet i telewizyjnych dzienników. Dopiero później przyszła refleksja, że byli ministrowie (w szczególności była szefowa dyplomacji) podkładają nogę własnemu krajowi, narażając go na prześmiewcze komentarze za Atlantykiem. I dziwić się, że Polska nie ma ruchu bezwizowego ze Stanami...

Słusznie piszą w Polityce Mariusz Janicki i Wiesław Władyka, że skoro PiS w taki a nie inny sposób piętnuje rządy Platformy, ta nie ma się o co martwić i faktycznie nie ma z kim przegrać. Jeśli bowiem Kaczyński stwierdza, iż nie został wybrany prezydentem przez nieporozumienie (ciekawe, między kim a kim lub czy a czym to nieporozumienie), wyłania się obraz polityka zarozumiałego, nieznoszącego porażki, niemającego szacunku dla politycznego rywala. Takie cechy, nawet w młodej polskiej demokracji okazują się dyskwalifikujące i powodują niewybieralność polityka.

PiS zresztą sam na siebie zastawia pułapkę. Jeśli bowiem liderzy partii uważają, że Polską rządzi kondominium rosyjsko-niemieckie, to kiedy Kaczyński lub inny jego pretorianin w końcu powie coś mądrego na temat polityki zagranicznej, nikt nie będzie ich słuchać. Linia krytyki przyjęta przez byłego premiera i sposób jej artykulacji jest zatem bronią obosieczną, w ostatecznym rozrachunku działającą na korzyść obecnego rządu. Poziom oderwania od rzeczywistości i niedorzeczności opinii polityków PiS powoduje odpływ dotychczasowego elektoratu chwiejnego, a, kto wie, może i nadejdzie czas na zmniejszenie się grupy wyborców z tzw. twardego elektoratu. PiS jednak zdaje się bardzo pragnąć zamknięcia w województwach południowo-wschodniej Polski, skąd zapewne będzie uskuteczniać swe antyrządowe i nierzadko antysystemowe pohukiwania.

Trzeba zadać pytanie - czy tak prowadzona polityka opozycyjna przynosi korzyść krajowi?
I, oczywiście, pozostawić je bez odpowiedzi...

Grzegorz Omelan

omelan na pasku