czwartek, 21 listopada 2024

gomelanJak się okazało, lament politechnicznych profesorów nad brakiem inżynierów w Polsce jest uzasadniony. Kilkuletnie wysiłki polskich mistrzów nauk politechnicznych nacelowane na poprawę infrastruktury traktu kolejowego Opole-Brzeg-Wrocław spełzły na osunięciu się nasypu obok stacji Lipki.





W wyniku tego zdarzenia, które w Polsce, jaki zwykle, urasta do rangi katastrofy, przez kilka dni wstrzymywano ruch pociągów pośpiesznych na tej trasie, a podróżującym „osobówkami”  zaproponowano autobusową komunikację zastępczą. Gdy pociągi przywrócono, zaś się porobiło – 13 lipca przy jednotorowym ruchu spóźnienia sięgały 100 minut. Najlepsze jest jednak to, że gdy nazajutrz pociągi jeździły już po obu torach, spóźnienia były… większe. Ot, taką to publiczną kolej mamy…

Jest zatem tak – kilkadziesiąt lat temu Niemiec wybudował nasyp kolejowy, na którym postawił stację Lipki. Swoją drogą się nie popisał, bo sama stacja jest usytuowana ze dwa kilometry od zabudowań wsi, ale przecież nie może być tak, że nasz zachodni sąsiad zawsze ma rację. No więc ten straszny Niemiec postawił rzeczony nasyp kilka dekad temu i przez ten czas ten działał na cacy. Polak wyremontował ów nasyp 2 (słownie: dwa) lata temu i już się posypał. Że sporo deszczu spadło? Fakt, ale w 1997 też lało jak jasna cholera i nie przypominam sobie, by stacja Lipki wyglądająca wówczas jak prowincjonalny przystanek kolejowy w głębokim PRL doświadczyła czegoś podobnego. 

Gdy już politechniczni mistrzowie świata i okolic sfuszerowali, PKP uraczyła swych klientów napoleońskim pomysłem – na czas naprawy pociągi pośpieszne puszczono mającą jedynie walory krajobrazowe trasą Opole Wschodnie-Karłowice-Jelcz–Wrocław Nadodrze, a dla dojeżdżającego codziennie do pracy „osobówkami” pospólstwa podstawiano autobusy wyglądające jakby nikt o nie dbał od dwu dekad. (Ostatnio gościł w Brzegu tzw. „ogórek,” gdyby podstawiono ten model autobusu, też byśmy się specjalnie nie zdziwili, prawda?) Problem made in PKP zatem rozwiązany, tylko nikt nie pomyślał o finansowym zadośćuczynieniu należącym się sfrustrowanym pasażerom jak psu buda. Na szczęście to niechlujstwo niebawem się skończy – wejdzie w życie prawo, które umożliwi faktyczne odszkodowanie za spóźnienie się pociągu bez upokarzającego przymusu udowadniania, że pasażer doznał uszczerbku z tego powodu.

Komentując (nie po raz pierwszy) pekapowskie przypadki na opolskiej prowincji nie mogę oprzeć się wrażeniu, że politechniczni profesorowie mają rację utyskując na niewielką liczbę studentów kierunków inżynierskich w naszym kraju. Okazuje się bowiem, że nie będzie miał kto zastąpić geniuszy, co to jak już mieli za zadanie wyremontować stary na kilkadziesiąt lat (jeśli nie więcej) nasyp kolejowy, to zrobili to tak, że po dwu latach ten zepsuł się i wstrzymał ruch pociągów pośpiesznych na najważniejszej w kraju trasie kolejowej, łączącej bezpośrednio Przemyśl ze Świnoujściem. Mistrzowie budowlanej inżynierii tłumaczyli, że nasyp uległ rzęsistym deszczom, można zatem sparafrazować, iż posypał się tak, jak polały się łzy w najdojrzalszym wierszu  Mickiewicza. Wieszcz się w grobie przewraca, jeśli widzi, jak rzęsistość opadów załatwia polską myśl politechniczną.

Od lat mierzymy wysoko, remontujemy infrastrukturę kolejową, chcielibyśmy, by po naszych torach jeździły szybkie pociągi, nawet Pendolino pobił rekord prędkości w Polsce – ponad 250 km/h na Centralnej Magistrali Kolejowej (tej ze słynną stacją Włoszczowa Północ, używanej średnio przez jednego pasażera dziennie). Istnieje jednak pewna sfera, której nie udaje się zreformować – to sfera mentalna, gdzie zarząd Polskich Kolei Państwowych jest do tyłu o jakieś 30 lat, jeśli nie więcej. Pewnie, że cieszy to, iż na trasie Opole-Wrocław wyremontowano kilka małych stacji, bo okazało się, ze ktoś jednak potrafi zdobyć na to europejskie pieniądze. Peroniki, choćby w Lipkach, wyglądają schludnie, za to psują się nasypy, których być może nie trzeba było w ogóle ruszać, skoro zaprojektowane i wykonane przez Niemca kilkadziesiąt lat temu pięknie się trzymały. Chodzi tu jednak o rzecz inną, zapewne najważniejszą - bezpośredni stosunek przewoźnika do klienta.  W tej materii  PKP jawi się jako relikt poprzedniej epoki. Ale tak to jest, gdy przedsiębiorstwo o zasięgu ogólnokrajowym ma pozycję monopolisty… 

omelan na pasku