czwartek, 18 kwietnia 2024
gomelanDobrze, że we współczesnej Polsce odznaczeni nie są traktowani jak święte krowy. Oto poleciała głowa Jana Żaryna, tego od publicznej edukacji w IPNie





Znaczy się jest tak – dostajesz od prezydenta Kaczyńskiego (i nie żadnego innego) państwowe odznaczenie za pracę w instytucji budżetowej, by nazajutrz szef tejże (także odznaczony) odwołał cię ze stanowiska.

Zainteresowanie, jakim jeden odznaczony obdarzył drugiego godne jest najwyższej atencji ze strony maluczkich. Ponieważ ci stanowią 98% społeczeństwa, podglądanie co bardziej ciekawych iwentów targających dwuprocentową mniejszością jest dla większości ekscytującą przygodą. Występuje bowiem w tak bardzo przeważającej większości ciekawość obrazowana pytaniem „jak to jest być w tak ogromnej mniejszości.”

Być może odpowiedź zna rzeczony Jan Żaryn. Od kilku dni należy bowiem do jeszcze węższej mniejszości. Wśród towarzyszy ma tych, którzy, jak on, w dzień po odznaczeniu wylecieli z pracy, którą wykonując na to odznaczenie zasłużyli. Co więcej, wyrzucony został przez innego odznaczonego, co powoduje totalny zawrót głowy. Niby wszystko w porządku – pożarli się przedstawiciele tego samego stanu społecznego. Ponieważ jednak to współczesna szlachta i magnateria razem wzięte, pospólstwo niewiele rozumie.

Ale się stara - niziny społeczne mogą wywnioskować, że chodzi o kryzysowe oszczędności. Szef IPN będzie od tej pory zwalniał doktorów habilitowanych i uczelnianych profesorów jak Żaryn, a zatrudni magistrów a la Zyzak, którzy podobno świetnie radzą sobie przy maszynie do kserowania. Ci drudzy ze względu na niższość wykształceniową będą mniej kosztować napięty ostatnimi czasy budżet. Tony papierów przechodzących przez ipeenowskie kserokopiarki będą też cokolwiek lepiej wyglądać. A IPN dba przecież o rzetelną wiedzę historyczną współczesnych Polaków, więc i sposób jej przedstawienia na kserowanych dokumentach musi spełniać standardy europejskie, jeśli nie gabońskie.

Jedno jest pewne – wyrzucenie z roboty jednego odznaczonego przez drugiego kreuje nowy standard w kraju nad Wisłą. Że wychodzi spod skrzydeł IPNu? Ta młoda wciąż instytucja zajmuje szczególne miejsce pośród jednostek budżetowych, ponadto ma ostatnio bardzo silne poparcie urzędującego prezydenta. Zatem i moc kreowania standardów ma.

Być może zwalnianie wysoko wykwalifikowanego pracownika w dzień po nadaniu mu prezydenckiego odznaczenia niesie ze sobą nikłą szkodliwość społeczną. Spora część polskiego społeczeństwa nie zawsze rozumie, co się w świecie szeroko rozumianej polityki dzieje. Gdy jeszcze dodać, że IPN podobno dba o tę historyczną, to przeciętny Polak w ogóle już nie wie, o co chodzi. Zatem żaden z nas nie powinien obawiać się, że gdy prezydent Kaczyński (i żaden inny) zaprosi nas do Pałacu Prezydenckiego po odbiór nadanego odznaczenia, nazajutrz okaże się, że straciliśmy pracę.

Grzegorz Omelan


omelan na pasku