sobota, 20 kwietnia 2024

gomelanArtur Górski po obwieszczeniu „końca cywilizacji białego człowieka” dostał od rzeczywistości dwukrotnie więcej, niż tradycyjne 5 minut, które miał, gdy nawoływał od uczynienia Jezusa Chrystusa królem Polski






Jak wszyscy komentatorzy rodzimego życia społeczno-politycznego dyskutujący z treścią wystąpienia posła Prawa i Sprawiedliwości wyświadczam mu przysługę. Każde bowiem publicystyczne wynurzenie odnoszące się do wypowiedzi rasistowskiej będzie jej ugruntowaniem, bez względu na to, czy będzie to komentarz krytyczny, czy też hymn pochwalny.

Ponieważ jednak i właśnie dlatego, że słowa Artura Górskiego są przejawem rasizmu, warto się z nimi publicznie nie zgodzić. Również z powodu twierdzeń werbalizowanych przez pewną część socjologów i polityków, że w naszym kraju dość pokaźna część społeczeństwa podziela poglądy posła PiS. Ergo jest to realny problem i podjęcie tej rękawicy jest ze wszech miar pożądane.

Także z tego względu, że partyjni nadzorcy Artura Górskiego odcięli się od jego poglądu dopiero wówczas, gdy telewizje niespodziewanie dla nich pokazały nocne wystąpienie absolwenta Akademii Teologii Katolickiej. Zapewne liderzy partii Jarosława Kaczyńskiego liczyli na to, że właśnie z powodu później pory pies z niekoniecznie kulawą nogą nie zwróci uwagi na rasistowskie wywody kolegi.

Szczęściem, mamy w naszym kraju wolne media - te, które politycy PiS bojkotują, a także i te, z którymi ochoczo, by nie powiedzieć posłusznie, rozmawiają. Dzięki takiej a nie innej rzeczywistości dowiedzieliśmy się, jaki wniosek z tej sytuacji wyciągnął szczeciński poseł Joachim Brudziński. Oto w audycji radiowej stwierdził z niezbyt skutecznie ukrywanym rozpromienieniem, że „PiS jest partią, w której mieści się bardzo szerokie spektrum światopoglądowe” (cytat z pamięci).

Medialna gwiazda PiS stwierdziła tym samym, ze rasistowska wypowiedź Górskiego jest najzupełniej w porządku, bo stanowi odbicie poglądów pewnej części elektoratu tej partii. Można narzekać, że stronnictwo z takimi, a nie innymi zwolennikami zapragnęło decydować o losach III Rzeczpospolitej i, na krótko, zyskało do tego społeczny mandat. Ponieważ jednak ów mandat pochodzi od suwerena, Narodu, nawet i takie wyroki przyjmować należy z szacunkiem.

 Bez szacunku jednak trzeba ocenić fakt, iż, po pierwsze, takie poglądy okazują się nie być marginesem polskiej rzeczywistości, ale jej mainstreamem. Wypowiada je poseł wybrany przez kilka tysięcy dorosłych Polaków, z mównicy sejmowej, czytając tekst z kartki. Nie była to więc nieprzygotowana improwizacja, tylko przemyślane, żałosne wystąpienie. Po drugie – sądy te wypowiada dość  młody człowiek, można zatem snuć  przypuszczenie, że jakaś część jego polskich rówieśników je podziela.

Po trzecie -  w piśmie skierowanym do marszałka Sejmu, poseł owszem, przeprasza, ale stwierdza także, że jego wypowiedź została medialnie zmanipulowana i że nie zawiera treści rasistowskich. To tradycyjne tłumaczenie prawicowych polityków, gdy uda im się „wzbogacić” dyskurs publiczny takim czy innym skandalizującym stwierdzeniem – „zostałem źle zrozumiany, to był skrót myślowy, dziennikarze zmanipulowali.” Stosując taką logikę można by stwierdzić, iż poniższy tekst wychwala rasistowskie wypowiedzi Górskiego.
Po czwarte – Artur Górski jest absolwentem uczelni katolickiej i takiejż był wykładowcą. Można zatem  wyciągnąć wniosek, że takich poglądów tamże go nauczono, i takiego widzenia świata uczył swoich studentów. 

Po piąte – wystąpienie posła PiS znalazło odbicie w amerykańskich dziennikach, np. w Washington Post. Dodatkowo SdPL skierowało sprawę do prokuratury, a m.in. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zawnioskowało o oddanie sprawy do Komisji Etyki Poselskiej. Jeśli dziennik, który zmusił do odejścia Nixona, pisze o mało wcześniej znanym polskim pośle, a sprawą zmanipulowanej, zdaniem bohatera, przez media wypowiedzi być może zajmie się prokuratura, to coś musi być na rzeczy.

I rzeczywiście jest, skoro nawet późnonocna wypowiedź niebędącego pośród pierwszoszeregowych polityków PiS Górskiego daje mu nie 5, ale właśnie 10 minut międzynarodowej sławy. Można, a nawet trzeba, utyskiwać na rzeczywistość, która tę sławę sprzedaje tak tanio. Tym bardziej w takich, a nie innych okolicznościach.
Jeśli bowiem najpierw obejrzeć film Stevena Spielberga „Amistad”, a potem spoglądnąć na wyniki amerykańskich wyborów prezydenckich, to staje się jasne, że za Atlantykiem stało się coś wielkiego. O tym jako o jednym z ważniejszych wydarzeń w krótkiej historii Stanów Zjednoczonych będą się za 30-40 lat uczyć się nasze wnuki, których cywilizacja, wbrew poglądom Górskiego i jego kolegi z PiS Pięty, nie upadnie, a już na pewno nie z powodu faktu, że prezydentem USA został wybrany Afroamerykanin. O ile przyjąć karkołomne założenie, że taki twór, jak „cywilizacja białego człowieka” w XXI wieku w ogóle istnieje.

Nawet były redaktor naczelny Naszego Dziennika nie ma w sobie tyle Nostradamusowskich umiejętności, by upadek jakiejkolwiek cywilizacji przewidzieć. Ja także nie, stąd nie odważę się napisać, że najprędzej upadnie „cywilizacja białego Górskiego,” czyli świat taki, jakim chciałby go widzieć rzeczony „polityk.”

 

omelan na pasku