Na oficjalnej internetowej stronie miasta www.brzeg.pl znaleźć można następującą informację: Burmistrzowie przedszkola z wizytą u prawdziwego burmistrza.
Wybrana przez przedszkolaków z PP nr 4 jego burmistrz Justyna Dudkiewicz wraz ze swoją zastępczynią Pauliną Kowalik i skarbniczką Anną Dworak odwiedziły 31 marca burmistrza Wojciecha Huczyńskiego. Dowcipnie tu zauważę, że cieszyć się powinny wszystkie feministki, gdyż przedszkolna władza w 100 % żeńska, podczas gdy ta dorosła, realna, sfeminizowana tylko w 25 % poprzez skarbnik Katarzynę Szczepanik. Ale dalej już na poważnie.
Podjęta w lutym przez burmistrza Wojciecha Huczyńskiego decyzja, nakazująca sfeminizowanemu w 100 % szefostwu brzeskich przedszkoli od 1 marca udostępnienie poprzez relegowanie dzieci z ościennych gmin wiejskich miejsc w przedszkolach dzieciom miejskim, spowodowała, według mojej wiedzy, że około 20 dzieci z tych ościennych gmin miejsca w brzeskich przedszkolach utraciło.
I tu wkracza nauka, lub jak niektórzy wolą pseudonauka, zwana ekonomią. Otóż jak wynika z prostych wyliczeń, potwierdzonych zresztą podczas dyskusji na ten temat podczas sesji Rady Miejskiej w dniu 26 lutego do jednego miejsca w przedszkolu w skali roku z kasy miasta, poza opłatami rodziców dopłaca się około 8 tysięcy złotych. W przypadku dzieci wiejskich te pieniądze pochodzą na mocy zawartych porozumień z budżetów ościennych wiejskich gmin. Jeśli więc, licząc w skali roku, do brzeskich przedszkoli nie trafi 20 dzieci, to znaczy, że do kasy miasta nie wpłynie 160.000 zł, a jeśli te 20 miejsc zajmą dzieci miejskie, to dodatkowo ponad dotychczas wydawaną z kasy miasta kwotę na przedszkola trzeba będzie te 160.000 zł wydać.
Podczas dyskusji burmistrz Wojciech Huczyński użył porównania, mówiąc, że na te 8 tys. zł, jakie miasto dopłaca do jednego dziecka w przedszkolu, składa się podatek dochodowy od ośmiu przeciętnych podatników, osób fizycznych. Czyli z powodu lutowej decyzji burmistrza Wojciecha Huczyńskiego 160 brzeskich podatników zostanie wyłączonych z dostarczania pieniędzy na inne potrzeby, jak choćby roboty na miejskich drogach i będzie pracować na utrzymanie 20 brzeskich dzieci w przedszkolach. Czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby jednak szukanie możliwości utworzenia owych 20 nowych miejsc w istniejących przedszkolach, bo 160.000 zł wpływających z ościennych gmin zapewne wystarczyłoby na opłacenie obsługi tych dodatkowych miejsc?
Pośpiech i widoczny osobisty konflikt z wójtem gminy Skarbimierz nie są chyba najlepszym doradcą, nieprawdaż?
Ciekaw jestem, co poradziłyby w tej sprawie urocze „władczynie” z PP nr 4. Czy ich „obywatelskość” pozwoliłaby im na tak drastyczne potraktowanie swoich kolegów i koleżanek ze wsi? Chciałbym mieć nadzieję, że nie, choć kto wie, skoro dzisiejszy model wychowania dzieci, to wyścig szczurów od najmłodszych lat.