Puk zapukał do II LO. Puk, dla którego nie istnieją ograniczenia czasu i przestrzeni. Najbardziej tajemniczy ze skrzatów, czasem psotny, czasem pomocny. Wraz z nim zapukała magia teatru, magia sceny i przede wszystkim magia Szekspirowskiego Snu nocy letniej.
Młodzież z klas pierwszych "nowego" ogólniaka, pod reżyserskim przewodem Zuzanny Bartczak i Dariusza Byczkowskiego oraz pod fachową opieką aktorki Teatru im. Jana Kochanowskiego Judyty Paradzińskiej, wystawiła na scenie Brzeskiego Centrum Kultury wybrane przez oboje reżyserów fragmenty tego słynnego dramatu.
Nazwali się Teatr "Cień". Adekwatnie do nazwy ubrani w jednolite czarne kostiumy, młodzi aktorzy w szeregu scen z konieczności mocno w scenariuszu okrojonego dzieła - konieczności wynikającej z tego, że język poetycki miłosnych tyrad Snu nocy letniej w nadmiernej dawce i nieprofesjonalnym wykonaniu mógłby naprawdę sprowadzić sen... na widzów - dali przynajmniej namiastkowo odczuć klimat sztuki opowiadającej w na poły realistyczny, na poły baśniowy sposób o meandrach miłości, przypominającej nieraz grę wojenną, w której nie zawsze walczy się z otwartą przyłbicą, często stosuje się fortele i zasadzki. Miłość zjawia się jak tytułowy sen nocy letniej, piękny sen, oczarowanie, niekiedy będące darem elfów, po którym przychodzi obudzenie i... niekoniecznie rozczarowanie, ten sen można śnić dalej - na jawie. Miłość jest snem, który może się przyśnić każdemu. I każdy może go śnić na jawie, w szczęściu lub nieszczęściu, będąc we władaniu siły o zaiste magicznej mocy. Miłość jest snem na jawie, ale także snem we śnie, jeśli założyć, że życie jest snem. Życie jest także teatrem, w którym grany jest teatr, a w tym teatrze - inny teatr, szkatułkowo, jak to u Szekspira, jak w Śnie nocy letniej, gdzie amatorska trupa przygotowuje się do wystawienia i wystawia na ślubie Tezeusza i Hipolity trochę mądrą, trochę głupawą, razem - komiczną krotochwilę - tutaj brawurową rolą... Ściany popisał się Michał Krasa, za co otrzymał chyba najwięcej braw i kwiatek od Doroty Herman.
Wiele ciekawych pomysłów inscenizacyjnych mogliśmy zaobserwować w tym przedstawieniu. Mnie szczególnie przypadł do gustu świetny komiczny koncept, polegający na tym, że Puk, który potrafi błyskawicznie się przemieszczać, co i rusz wyruszając w podróż, aby wypełnić kolejne polecenia Oberona... nakrywa się kołdrą i zasypia. Podróżuje we śnie? Śni podróż? Pędzi z szybkością snu? To nowa sztuczka Puka. Znów zaciera się granica między snem a jawą.
Czymże są treningi interpersonalne "na sucho" czy kursy asertywności wobec teatru szkolnego? - zapytajmy retorycznie na koniec. Zyski wychowawcze z takiego teatru są niepoliczalne. Premierowy spektakl pokazał, że w II LO ukształtowała się grupa młodych aktorów, którzy, rozbudzeni Snem nocy letniej i upojeni sukcesem, bo, mimo niedociągnięć warsztatowych (ale nie zapominajmy, że był to debiut amatorów), był to sukces - świadczyła o tym choćby reakcja publiczności - miejmy nadzieję, nie będą zasypiać gruszek w popiele i otępienie szkolne im nigdy nie zagrozi.
Adam Boberski