W
sztuce Ionesco mąż i żona kłócą się o przynależność
gatunkową żółwia i ślimaka. Żona twierdzi, że żółw i ślimak
to jedno i to samo zwierzę. Mąż jest przeciwnego zdania. Ale
szokujące jest to, że argumenty żony nie wydają się wcale mniej
przekonujące od argumentów męża.
Jeśli
ktoś nie widział na oczy ślimaka ani żółwia i nic nie wie na
ich temat, mógłby wpaść w niemałą konsternację. Tak czasem
wyglądają spory polityków. Polityka to trudny zawód i
skomplikowany. I jak nic potrzebuje duchowego wsparcia. Najlepiej z
Nieba.
Nie ma Dnia Polityka
w żadnym kalendarzu. Od niedawna politycy mają swego świętego
patrona w osobie Tomasza More'a, aby oświecał im polityczną
drogę swym szlachetnym przykładem, ale o Dniu Polityka nie
słyszałem. Nie ma takiego dnia pewnie dlatego, że każdy dzień
jest dniem polityka: jedni politycy ani na chwilę nie dają o sobie
zapomnieć, a drugim, którzy chcą, aby o nich zapomniano,
dziennikarze nie chcą na ten luksus pozwolić. (Chyba że są to
małe miasteczka, powiaty, i ich lokalni politycy, ojcowie miasteczek
i powiatów, i lokalni dziennikarze - ci sobie pozwalają,
nawzajem, na wiele.) Ale czy słusznie, że nie ma takiego dnia?
Każdy zawód, górnik, policjant, śmieciarz, nauczyciel, ma swój
dzień, ma swoje święto, okazję do wręczania kwiatów i
przypinania medali do wypiętych dumnie piersi. Czy polityk to ktoś
aż tak gorszy? Że czasem łudzi ludzi... Kto jest bez winy, niech
pierwszy rzuci kamieniem... w tego trochę jednak kozła ofiarnego,
trochę może ofiarę, jak teściowa, satyrycznych stereotypów. Są
chyba tylko dwie profesje w ten sposób pokrzywdzone, negatywnie
wyróżnione, którym odmówiono dnia do świętowania: zawód
polityka i najstarszy zawód świata. A ja bym chciał nieśmiało
zaproponować, aby Dzień Polityka jednak ustanowić i aby przypadał
on 26 marca, na świętego Dyzmy albo Dyzmasa, i aby święty Dyzmas
albo Dyzma, czyli Dobry Łotr, Święty Łotr, stał się drugim,
obok Morusa, a - dla mnie - ważniejszym, lepiej się do tej roli
nadającym, patronem polityków. Święty Dyzma, co prawda, ma już
swoich podopiecznych, tych - jak nietrudno zgadnąć - co są na
bakier z prawem, ale i polityków, tę Lafontaine'ową menażerię
ludzkich przywar i słabości, okraszoną gdzieniegdzie zaletami,
przyjmie pod swe skrzydła.
Polityk to zawód
podwyższonego ryzyka moralnego. Dlatego Dobry Łotr, ten oksymoron,
pasuje tu, jak ulał. Łotr, ale Dobry. I wszystko jasne. Dla każdego
droga otwarta do nieba, jeśli okaże skruchę. Ta ewangeliczna
łatwość wybaczania grzesznikom! Równa łatwości, z jaką potępia
się faryzeuszy-wykształciuchów! To faworyzowanie „zagubionych
owiec"!
Zdumiewające połączenie surowości z wyrozumiałością! Łaska
Pańska na pstrym koniu jeździ i nigdy nie wiadomo, za co i kiedy
nas zbawią lub skażą na potępienie.
Polityk musi być
człowiekiem niczym nie zmąconego optymizmu. Musi wierzyć, że
będzie dobrze. Przynajmniej jemu. A jeśli jemu, to może i innym
trochę skapnie. Dlatego Święty Łotr, który na krzyżu uwierzył,
że Chrystus jest Bogiem, to szczyt optymizmu. W zamian otrzymał
obietnicę zbawienia jeszcze tego samego dnia. Drugi łotr, ten zły,
dostał figę z makiem, bo tam, na Golgocie, wykazał się tylko
trzeźwym realizmem.
Dlaczego
Dyzma, a nie Morus na pierwszym miejscu? Tomasz More to taki Książę
Niezłomny - przeciwieństwo Księcia Machiavellego. Morus to
patron, który odnosi się bardziej do tego, co być powinno,
patron-ideał; Dyzmas - odnosi się bardziej do tego, co jest.
Politykom potrzebny jest taki „realny", przyziemny, obciążony
grzechami, a mimo to zbawiony, patron. Jeden z nich. Patron
odzwierciedlający sprzeczności ich zawodu.
Adam Boberski