piątek, 22 listopada 2024
adam.boberskiOto ostatni wybrany fragment Notatek kryzysowych. Całość biadoleń Józefa Kołobrzeskiego ukaże się w książce - albo i nie ukaże. Zapraszamy!




Z Notatek kryzysowych Józefa Kołobrzeskiego cz. 7

Przypomina mi się stary dowcip z czasów studenckich: „Student uczy się z książek, magister wie, co jest w książkach, doktor wie, gdzie są książki, a docent wie, gdzie jest doktor." Współczesny człowiek jest takim docentem, który wie, gdzie jest... Internet.

*

Rośnie dystans między pojedynczym człowiekiem a cywilizacją. Coraz bardziej upodabniamy się do mrówek. Coraz bardziej cywilizacja nas, poszczególnych, przerasta. Jeśli kilku bohaterów XIX-wiecznej powieści Verne'a Tajemnicza wyspa, na czele z Cyrusem Smithem, inżynierem, który posiadał wiedzę naukową i techniczną swojej epoki, mogło na bezludnej wyspie, przy dyskretnej pomocy kapitana Nemo, ale w zasadzie własnymi siłami, stworzyć namiastkę ówczesnej cywilizacji, zakładając na przykład telegraf, preparując nitroglicerynę, aby jej używać do wysadzania skał, to dzisiejsza garstka rozbitków, nawet posiadając odpowiednią wiedzę, nie byłaby w stanie zbudować laptopa, symbolu dzisiejszej cywilizacji, gdyż urządzenie to, jak wiele innych współczesnych urządzeń wysokiej technologii, wymaga do swego powstania narzędzi dorównujących stopniem złożoności samemu produktowi końcowemu owej technologii.

*

Bohaterowie Verne'a znaleźli się na bezludnej wyspie (która od momentu ich pojawienia się przestała być bezludna) po to, by odbyć przyspieszony kurs historii cywilizacji oraz historii planety, tej tajemniczej wyspy na oceanie kosmosu - życiodajnej i śmiercionośnej - która jedną ręką daje, drugą odbiera, wyłania się z odmętów, aby zapewnić schronienie rozbitkom i użyczyć im swoich bogactw, a po jakimś czasie znów w tych odmętach się pogrąża. Taki los spotkał wyspę kapitana Nemo, taki sam, tylko w większej skali, staje się udziałem Archipelagu Japońskiego w katastroficznej powieści Sakyo Komatsu z 1973 roku, i taki też czeka w przyszłości planetę Ziemię - nie w fikcji już ani nie w fantazji.

*

Nie wiem, czy wiara jest bardziej budowlą na skale, czy dymem z komina. Skałę może rozbić potężne trzęsienie ziemi, które nic złego nie uczyni dymowi z komina. Za to dym z komina może być rozwiany przez byle wiatr. Moja dymna budowla jest wiarą na opak. Trzęsienie ziemi jej nie groźne. Jak dotąd nie rozwiał jej żaden wiatr.

*

Wspomożycielką religii i sprawczynią cudów jest statystyka. Statystyka sprawia (na mocy prawa wielkich liczb), że zdarza się to, co - na chłopski rozum - nie miało prawa się zdarzyć, i dlatego wciąż ktoś wygrywa w totolotka, i wciąż ktoś, statystycznym cudem, zostaje uratowany, kiedy inni wokół niego giną. Potem poszukiwacze nadprzyrodzonych cudów twierdzą, że uratował go święty medalik zawieszony na szyi. Ale nie chcą mówić albo nie chcą wiedzieć, że w pobliżu byli jeszcze inni z takimi samymi medalikami - a jednak zginęli. Ale czy ktoś z nas nie pragnie takich cudów? Przynajmniej takich?!

*

Kiedy człowieka zawodzi jego ciało i rozpada się w chorobie, doznaje on olśnienia: „Ach, więc to tak, to o to chodzi...".

*

lozko_szpitalne2Raz byłem w szpitalu i nie chciałbym tam powrócić z wielu powodów, a wśród nich z powodu krępującego pytania zadawanego codziennie pacjentom. Siostra podczas rannego obchodu pyta pacjenta, czy miał z rana stolec. Nie lubię pytań, na które każda odpowiedź jest głupia. Za każdym razem miałem ochotę skłamać. Ale wiedziałem, że kłamstwo nie będzie lepsze od prawdy. Więc mówiłem prawdę. Była jeszcze trzecia możliwość: milczenie. Ale to milczenie byłoby niczym przyznanie się do winy.

*

Spełniają się ludzkie marzenia. Niemal wszystkie. Tyle że nie wszystkim. Marzenie o byciu na własnym pogrzebie i na stypie po własnym pogrzebie znajduje spełnienie. To się nazywa benefis.

*

Ja próbuję wyciągnąć siebie z bagna, tak jak baron Münchhausen siebie wyciągał, ale nie mam jego fantazji, jego wiary. Że o włosach nie wspomnę.

*

Co pozostawiamy po sobie? Trochę wątpliwych dokonań, trochę przedmiotów na śmietnik, trochę zapisków, których już nie poprawimy, nie spalimy - nasz wstyd pośmiertny, naszą własną progeniturę na wymarcie. No i jeszcze nazwiska na grobach, konkurujące ze sobą o to, które śmieszniejsze.

*

Kiedy zaczynasz pisać - opowiadanie, wiersz, cokolwiek - musisz zaczynać wszystko od początku, musisz pokonywać trud wybudzania się z głębokiego snu, wybudzania siebie, a wraz ze sobą jakby całego świata; biała, pusta kartka oznacza nicość, która ma wielką wolę nicością pozostać i stawia opór wszelkiemu tworzeniu. Wiemy, że ten wszechświat, który chcemy powołać do istnienia, to nie pierwszy wszechświat, ale kiedy go tworzymy, musimy na chwilę poddać się samozłudzeniu, że to jest jednak pierwszy wszechświat i pierwsze jest nasze jego nazwanie, aby następnie, po ukończeniu dzieła, otrząsnąć się z tego złudzenia z szacunku dla prawdy i dla zdobycia dystansu, bez którego piszący popada w śmieszność.

*

Ja, mimo że popełniam aforyzmy, nie mam aforyzmu, jeśli idzie o rzemiosło, w zbyt wielkim poważaniu. Aforyzm to łatwizna. Nie ma nic łatwiejszego wśród gatunków literackich niż aforyzm. Mam na myśli jego formę - łatwą, wątłą, znikomą. To gatunek prawie bez formy. Cóż to jest sklecić jedno czy dwa zdania? Aforyzm to przerost treści nad formą - w każdym wypadku. Ale treść aforyzmu, jeśli aforyzm ma być znakomity, musi być tak zaskakująca, aby z nawiązką zrekompensowała ubóstwo jego formy.

*

Wśród moich tekstów i tekścików są takie, które rozumiem, takie, których jeszcze nie rozumiem, takie, których już nie rozumiem, a być może również takie, których nigdy nie będę rozumiał.

*

Świat ma strukturę hierarchiczną, każda dziedzina ma swoją hierarchię, istnieje także hierarchia dziedzin - ta ostatnia ma walor etyczny. Rozeznanie w tej hierarchii to kluczowa sprawa. A zatem co ma największą wartość? Jaka dziedzina? Literatura, na przykład? Nic podobnego. Na samym szczycie hierarchii wszelkich dziedzin, a zarazem hierarchii wszelkich wartości, jest nakarmienie dziecka.

waz_odstrasza
Ten mit został sfałszowany! Wąż nie kusił do zjedzenia owocu. Wąż wisiał na drzewie, jak jedna z jego gałęzi, wisiał, kołysał się, owijał wokół konaru, i syczał, odstraszał! Istnienie ludzkiej świadomości nie leżało w jego interesie. On zagospodarowuje ludzką nieświadomość. Jest jej pasterzem.

*

Imperatyw kategoryczny stosuję w każdym przypadku. Drażni mnie, kiedy słyszę sikanie do muszli klozetowej u sąsiadów. Dlatego jak sam sikam, staram się to robić najciszej, jak potrafię. Mam opracowaną technikę. Niech mi to będzie policzone.

*

Każdy śpiewa swoją piosenkę. Jedni śpiewają, jak Beatlesi: „She loves me, yeah, yeah, yeah!". A ja śpiewam samo: „Yeah, yeah, yeah!".

Adam Boberski


boberski na pasku