czwartek, 25 kwietnia 2024
adam_boberskiJeszcze dzisiaj szyja mnie boli, kiedy to sobie przypomnę. Mój pierwszy kontakt ze szkołą. Ktoś gdzieś postanowił, aby zbadać poziom umysłowy przyszłych szkolnych rekrutów. A może pani pedagog potrzebowała materiału do pracy magisterskiej? Nie ważne.


Szkoła - nie dla idiotów!
Z Notatek kryzysowych Józefa Kołobrzeskiego

Spędzono nas. Jesteśmy w szkole. Czekamy na korytarzu. Z mamami. Z tatami. Ja - jedyne w tej grupie dziecko ze wsi. Moje koleżanki, moi koledzy - dziatwa miejska, osiedlowa, stare podwórkowe wygi, co na niejednym trzepaku się huśtały, niejedną piaskownicę obsikały. Otwarto klasę. Miejskie dzieci weszły śmiało. Rzuciły się instynktownie do ostatnich ławek, pozajmowały co lepsze miejsca. Ja usiadłem z przodu. Pani rozdała zeszyty testowe. Stanęła za biurkiem i powiedziała: „Dzieci, proszę nie rozmawiać, nie odwracać się do tyłu, nie rozglądać, nie zaglądać przez ramię do zeszytu kolegi ani koleżanki!". Słuchałem tego z nabożeństwem. Nie uroniłem słowa. Chciałem sprostać. Chciałem, żeby byli ze mnie zadowoleni. Ze wszystkich sił tego pragnąłem. Więc ze wszystkich sił zamarłem w bezruchu. Moja szyja stężała jak cement. Ani milimetr w lewo, ani milimetr w prawo. Test oczywiście oblałem. Później pani, zwracając się do mojej mamy, omawiała moją pracę. Widzę tę panią, jak zgrabnym ruchem przewraca kartkę, pokazuje coś wdzięcznym i okrutnym gestem, coś mówi, kręci głową, odwraca następną kartkę, pokazuje na niej coś wypielęgnowaną dłonią, kręci głową, i wzdycha z pedagogiczną troską...
kaganek
W ten sposób po raz pierwszy dostałem kagankiem oświaty po głowie. Teraz wezmę rozbieg i przeskoczę lata całe, by wylądować pamięcią w pewnym brzeskim gimnazjum w styczniu 2009 roku. Jego dyrektor, dobry człowiek, dał mi szansę, bo - jak się wyraził - lubi ludziom dawać szansę. Tak się złożyło, że ja też lubię ludziom dawać szansę, więc dałem ją zarówno dyrektorowi, jak i kierowanej przez niego placówce oświatowej. Obie strony dały sobie szansę. I obie zawiodły. Wyrazem tego było, po upływie sześciu miesięcy, nieprzedłużenie ze mną umowy. Wyrazem tego jest także ulga, jaką dzisiaj z tego powodu odczuwam. To był mój ostatni kontakt ze szkołą, ostatni kontakt mojej głowy z kagankiem oświaty. Ponieważ wydarzyło się to niedawno, nie doszedłem jeszcze do siebie na tyle, aby sformułować puentę.

uczenie_dzieci
Kto to? To Madzia. A to kto? To Dziadzia. Madzia ma Dziadzię, a Dziadzia ma Madzię. Dziadzia lubi Madzię. Madzia lubi Dziadzię. Dziadzia, lat 50, rozwiódł się z żoną, lat 50, i poślubił Madzię, lat 20. Elementarne.

Adam Boberski

boberski na pasku