piątek, 29 marca 2024
adam_boberskiRozmawiamy z Krystianem Ławreniukiem ze Stowarzyszenia Żywych Poetów - organizatorem I Przeglądu Filmowego "Cinema Garaż".


Od 6 sierpnia do 11 września, w każdy piątek i sobotę, przed Niezależnym Ośrodkiem Kultury Herbaciarnią będą odbywały się projekcje filmów wchodzących w skład I Przeglądu Filmowego „Cinema Garaż". Organizatorami imprezy są Stowarzyszenie Żywych Poetów oraz NOK Herbaciarnia. Opiekunem artystycznym Forum Art, a współorganizatorami Sky Piastowskie, Duński Instytut Kultury, Ambasada Danii, Kunst - Danish Arts Agency. Na wszystkie seanse wstęp wolny.

cinema

Adam Boberski: Skąd wziął się pomysł na przegląd kina niezależnego w Brzegu?

Krystian Ławreniuk: Nie tylko niezależnego, także duńskiego. Duńskie kino nie będzie reprezentowane przez filmy kina niezależnego; to będzie kino mainstreamowe. Są zatem dwa nurty tego przeglądu. W piątki - polskie kino niezależne, w soboty - kino duńskie. I tak od 6 sierpnia aż do 11 września. Skąd pomysł? Właściwie, wszystko zaczęło się od telefonu mojego kolegi, który jest członkiem nowego stowarzyszenia Forum Art, zajmującego się kinem niezależnym. Zadzwonił do mnie i powiedział, że ma dostęp do kilku filmów. Może dałoby się coś z tym zrobić? Może by je w Brzegu promować? Obiecałem, że zastanowię się, może coś mi przyjdzie do głowy. Wtedy stanął mi przed oczami obraz kina wiejskiego, obwoźnego, ten klimat. Zacząłem kombinować w tym kierunku. Cały czas zresztą konsultując się z tym znajomym. Doszliśmy do wniosku, że można by zorganizować w Brzegu przegląd filmów. Na miejsce wybraliśmy dziedziniec przed Herbaciarnią. Od słowa do czynu jakoś to wszystko się potoczyło. Aktualnie jesteśmy w fazie końcowej przygotowań.

Jaki macie repertuar?

Jeśli chodzi o kino niezależne, to trzon stanowią produkcje zielonogórskiej grupy filmowej Sky Piastowskie. To bardzo ciekawa ekipa.

Czy oni nie są powiązani z zielonogórskim zagłębiem kabaretowym?

Tamci to wytwórnia Ajoj, a Sky Piastowskie to co innego. Ale właśnie wczoraj do mnie dzwonił mój kolega z Forum Art, i zdaje się, że wytwórnia Ajoj też będzie mogła nam odstąpić swoje filmy. Ale to w przyszłości. Sky Piastowskie to jest zupełnie inna grupa. Ciekawa sprawa z nimi. To są chłopcy z Osiedla Piastowskiego w Zielonej Górze, którzy po prostu któregoś dnia wpadli na pomysł robienia filmów. Jak wyczytałem w poświęconej im pracy licencjackiej, siedzieli któregoś dnia przed blokiem, nudząc się, i wpadli na pomysł: „Słuchajcie, może nakręcilibyśmy jakiś program". Przeglądając weekendowe wydanie „Gazety Lubuskiej" znaleźli informację, że są organizowane jakieś nagrania i po prostu zaczęli robić amatorskie kino. A dzisiaj są jedną z najbardziej rozpoznawalnych i utytułowanych grup w polskim kinie niezależnym.

Co różni to niezależne kino, filmy takiej wytwórni zielonogórskiej na przykład, od tak zwanego kina mainstreamowego?

Są to produkcje niskobudżetowe, jest to kino niekomercyjne dające osobiste spojrzenie na rzeczywistość. Bardzo często twórcy tego kina nie dysponują profesjonalnym sprzętem, a w ich filmach występują ludzie, którzy nie mają żadnego wykształcenia aktorskiego.

Naturszczycy.

Naturszczycy. Bardzo często. Chociaż nie zawsze. Teraz doszło do tego, że dostępność środków technicznych, czyli nawet dobrej kamery, jakiegoś programu do obróbki itd., sprawiła, że kino niezależne stało się bardzo popularne. No i zdarzają się takie wypadki, że gwiazdy kina mainstreamowego zgadzają się zagrać w takich produkcjach i bardzo często nieodpłatnie. Weźmy za przykład taką etiudę filmową, którą wydaje mi się, że można by podciągnąć pod kino niezależne - „Galerianki"; ona później przerodziła się w film pełnometrażowy, który trafił do kin. Tam zagrał Artur Barciś, który, zakładam, nie wziął za to ani grosza. Również młody Stuhr grywał w takich produkcjach. Znalazłoby się kilku aktorów. Wydaje mi się, że to dla nich jest forma odskoczni, bo to jest inne kino, niż to, z którym mają na co dzień do czynienia, poruszające inne tematy, w inny sposób.

Czy kino niezależne można oceniać bez taryfy ulgowej? Czy trafiają się w tym nurcie filmy na miarę „Rejsu" Piwowskiego? A czy nie wydaje Ci się, że „Rejs" mógłby być prototypem offowego, niezależnego filmu?

Tak, tak! Jak się posłucha opowieści, anegdot z planu filmowego „Rejsu", to tym bardziej można potwierdzić to, co mówisz. My nawet mamy tego typu filmy. One będą na tym przeglądzie. 6 sierpnia zaczynamy filmem „Że życie ma sens", który jest jednym z najlepszym filmów, jakie mamy do dyspozycji. To jest właśnie dzieło grupy Sky Piastowskie.

To głośny film.

Zgadza się. To jest taki film, który obroni tezę, że można na kino niezależne patrzeć bez taryfy ulgowej. Mamy jeszcze jeden doskonały film, również grupy Sky Piastowskie - „Dzień, w którym umrę". Obsypany nagrodami na przeróżnych przeglądach kina offowego i niezależnego. Niektóre z tych filmów, choćby właśnie „Dzień, w którym umrę", były emitowane w ogólnodostępnej telewizji. Oprócz grupy Sky Piastowskie są również produkcje innych reżyserów: Dominika Matwiejczyka, Wojciecha Koronkiewicza, Jacka Katosa czy Bodo Koxa; są to filmowcy, którzy otrzymywali wyróżnienia i nagrody na festiwalach kina niezależnego w Polsce. Przygotowaliśmy dosyć szeroki wachlarz filmów niezależnych, głównie jednak oparty o produkcje Sky Piastowskie.

Na tym przeglądzie nie jest przewidziana część konkursowa?

Nie, nie jest...

A w przyszłości? Planujecie coś takiego?

W przyszłości jest wiele planów. Ten pierwszy przegląd jest badawczy, jest takim eksperymentem. Chcemy zobaczyć, jak to w ogóle wyjdzie. Jakie będzie zainteresowanie? Jaka frekwencja? Jakie będą opinie ludzi? Jeśli to wszystko wyjdzie pozytywnie, jeśli będziemy z tego zadowoleni, to na pewno będziemy chcieli rozszerzyć tę formułę, będziemy chcieli sprowadzać ludzi, którzy tworzą filmy, być może właśnie zorganizować konkurs, być może zorganizować warsztaty filmowe dla młodych ludzi. Pomysłów jest naprawdę mnóstwo. Ja cały czas jestem w kontakcie ze stowarzyszeniem Forum Art. Oni już mają nowe filmy, które mogliby udostępnić. Więc myślę, że to wszystko będzie szło w dobrym kierunku, jeśli tylko uda się tutaj w Brzegu zaszczepić zaciekawienie kinem niemainstreamowym.

Czy określenie „artystyczne" byłoby odpowiednie dla kina niezależnego? No bo nie jest to kino masowe, komercyjne?

To jest jakiś sposób spojrzenia na rzeczywistość, bardzo nam bliską rzeczywistość, poprzez formę filmową. Tak, to jest kino artystyczne. Spojrzenie na rzeczywistość blokowiska, szarego Osiedla Piastowskiego w Zielonej Górze, spojrzenie takie, jak u Grzegorza Lipca w filmie „Że życie ma sens", niewątpliwie świadczy o tym artyzmie.

Nie wątpię, że to są artyści, ale jednak nie tej miary, co Bergman, Fellini, Antonioni, Wajda.

Ja myślę, że oni przede wszystkim mają trochę inne cele niż Bergman czy Wajda.

To jakie są ich cele?

Własne, artystyczne spojrzenie na otaczający świat - to cel każdego reżysera-artysty. Natomiast to, co odróżnia twórców kina niezależnego, to wystrzeganie się rzeczy wyuczonych. Zauważ, że kino mainstreamowe to bardzo długa praca nad scenariuszem, bardzo długie uczenie się ról. To nadaje formie określony kształt. Ale jeśli kino nieco rozluźnimy w formie, zaangażujemy ludzi, którzy nie są aktorami, ale potrafią z siebie wykrzesać naturalne, niewyuczone zdolności aktorskie, którzy nawet, jeśli pomylą tekst, to my nie powtarzamy czterdzieści razy tej samej sceny, to być może to wszystko razem spowoduje, że kino będzie bardziej prawdziwe.

Ciśnie się jednak na usta określenie „kino amatorskie".

Jest tak określane niekiedy, to fakt. Tylko pytanie brzmi: czy grupa, która pracuje od dobrych kilku lat i ma sukcesy na polu kinematografii, jest nadal amatorska? Mimo że dalej to są twórcy niezależni, dalej robią to kino, które robili na początku; ale skoro osiągnęli już jakiś poziom profesjonalny, to trudno nazywać ich amatorami. Ale de facto w kinie niezależnym jest sporo ludzi, których można tak nazwać, bo eksperymentują po prostu z kamerą, z filmem, biorą jakiś stary VHS czy teraz komórkę i robią krótką etiudę filmową. Ale pytanie: czy taka etiuda filmowa nakręcona komórką, kilkuminutowa, ma być od razu skreślona; może ona będzie tak genialna, że przebije dokonania profesjonalistów. To jest ciekawe w kinie niezależnym, że każdy ma możliwość wypowiedzenia się i każdy ma dostęp do narzędzi to umożliwiających. O to też chodzi w tym przeglądzie, aby pokazać, że kino to nie tylko Hollywood, to nie tylko produkcje o gigantycznym budżecie, o gażach dla aktorów przekraczających wyobrażenia szarych śmiertelników, nie tylko produkcje z efektami specjalnymi, ale też możliwość pójścia taką drogą, jaką poszła ekipa ze Sky Piastowskie. „Słuchajcie, chłopaki, siedzimy pod tym blokiem, nudzi nam się, może spróbujmy coś nakręcić." Nazwa imprezy, którą wymyśliliśmy wspólnie: ja, Radek Wiśniewski i Arek Curzytek - „Cinema Garaż" - ten kierunek właśnie wskazuje.

Nie powiedzieliśmy zbyt wiele o kinie duńskim na brzeskim przeglądzie.

To duńskie kino, które będziemy prezentować, tworzy grupa ludzi wywodząca się ze środowiska Larsa von Triera. Tego reżysera chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. I tutaj od razu wielki ukłon w stronę Duńkiego Instytutu Kultury, Ambasady Danii i Kunst - Danish Arts Agency, bo to dzięki nim w ogóle dostaliśmy te filmy. Oczywiście po raz kolejny za pośrednictwem Forum Art, które jest dobrym duchem naszej imprezy. Jak powiedziałem, reprezentacja duńska na naszym przeglądzie to kino spod znaku Larsa von Triera. Jest ono przeróżne. 7 sierpnia zaczynamy od „Nie bój się mnie" - filmu utrzymanego trochę w konwencji thrillera. Będzie film dokumentalny o legendarnym festiwalu duńskim Roskilde, będzie thriller polityczny, będzie film wojenny. Są przeróżne gatunki, ale za każdym razem mamy jednak do czynienia z takim specyficznym spojrzeniem na rzeczywistość, bo jest to kino stricte duńskie; nawet jeśli chodzi o film wojenny, to on porusza temat Danii, która, jak wiesz, na wojnie wiele nie zwojowała. I tak się zastanawiam, bo to jest kraj, który leży raptem tysiąc kilometrów od Polski, 12 godzin samochodem - i jesteś w Danii, przez noc przepłyniesz ze Szczecina do Kopenhagi, to jest blisko. A co my wiemy o tych Duńczykach? Stereotypy każą nam ich łączyć z Niemcami, wiesz... że to są takie małe Niemcy. Pamiętam, że jak lata temu jechałem do Danii, to byłem święcie przekonany, że oni mówią tam po niemiecku, a jeśli nie po niemiecku, to ten duński jest prawie identyczny jak niemiecki. Okazało się, że to jest zupełnie inny język, tylko w brzmieniu trochę przypomina niemiecki, i de facto oni z Niemcami mają bardzo mało wspólnego. Wydaje mi się, że my Duńczyków nie znamy, nie znamy rzeczywistości duńskiej. Myślimy o nich (inny stereotyp): Skandynawowie. Ale to nie jest Islandia, to nie są Norwegowie, oni są bardziej europejscy aniżeli skandynawscy. Są ciekawi i warto byłoby ich lepiej poznać. Zaznajomić się z ich mentalnością, dowiedzieć się, jak się w tej Danii żyje. Wydaje mi się, że tych sześć filmów, które przyszykowaliśmy na ten przegląd filmowy, będzie bardzo dobrą okazją do tego, żeby Duńczyków lepiej poznać. Poznać ich przez różne spojrzenia: dokument, thriller, film wojenny...

Czyli wszystkie te filmy mówią o Danii...

Wszystkie one mówią o Danii i wszystkie mówią o różnych losach ludzkich...

To są filmy z ostatnich mniej więcej dziesięciu lat?

Tak, to są nowe filmy... I to jest, jak już mówiliśmy, kino głównego nurtu, które będzie takim fajnym kontrastem. Choćby tego pierwszego i drugiego dnia przeglądu będzie można zobaczyć i porównać „Że życie ma sens" i „Nie bój się mnie". Z jednej strony produkcja kina niezależnego, ale tego już zaawansowanego, dojrzałego, a z drugiej strony - kino mainstreamowe rodem z Danii.

Wracając na chwilę do kina niezależnego... Bardzo dużo istotnych rzeczy powiedziałeś na ten temat, ale precyzyjna definicja tego, czym jest kino niezależne, wydaje mi się, że czeka dopiero na sformułowanie.

Zapewne. Myślę, że będzie ciężko zamknąć to wszystko w ryzach jakiegoś terminu: że to jest kino niezależne, i już, a to nie jest kino niezależne, i tyle. Takie definicje nie mają większego sensu. Jeśli ktoś się czuje offowy...

Ale można by domniemywać, że ci offowcy dążąc do profesjonalizmu na pewno w przyszłości nie pogardziliby dużym budżetem, dzięki któremu mogliby zrealizować swoje plany, w tym ambitne plany artystyczne.

Są już nawet produkcje niezależne, które mają całkiem niezły budżet. Trzeba by było spytać np. Grzegorza Lipca, co na ten temat sądzi. I ja mam nadzieję, że to będzie możliwe, bo wydaje mi się, że uda się go ściągnąć do Brzegu na ten przegląd. To jest właśnie reżyser ze Sky Piastowskie, i mam nadzieję, że będzie go można o to po prostu spytać.

Przyjęło się sądzić, że ci twórcy tak zwani niezależni, to znaczy niezależni od dużych wytwórni filmowych, od bogatych sponsorów, producentów, mało wprawdzie mają kasy, ale są wolni artystycznie, natomiast gdy pojawia się duża kasa, kończy się artystyczna wolność, bo producenci się wtrącają i to nie wychodzi na dobre filmowi. Ale czy rzeczywiście tak sprawa wygląda?

To zależy od konkretnego przypadku. Ja nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie, bo nie jestem reżyserem, nie zajmuję się filmem od strony twórczej. Mogę jedynie zgadywać. Ale być może będzie okazja - ja bym bardzo sobie tego życzył - gdyby udało się Grzegorza Lipca zaprosić do Brzegu, właśnie na ten temat porozmawiać. Ale do takiego spotkana trzeba się przygotować, najpierw oglądnąć kilka filmów niezależnych, aby mieć o tym kinie jakieś pojęcie. Bardzo dużo rzeczy się okaże tak naprawdę podczas tego przeglądu. Ja mam nadzieję, że to wszystko będzie ewoluowało. Że to jest dopiero początek. Ja w ogóle jestem w szoku, jak niesamowicie dobrze układa nam się współpraca ze stowarzyszeniem Forum Art. Gdyby nie oni, to zupełnie byśmy leżeli na całej linii. Jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego, że włączyła się w nasze przedsięwzięcie Ambasada Duńska, że włączył się Duński Instytut Kultury, że wszystko to funkcjonuje bez zarzutu. Grupa Sky Piastowskie to jest też oczywiście współorganizator, z racji tego, że ich filmy stanowią dużą część całego wydarzenia.

A kto was wspomaga na terenie miasta?

Oczywiście Herbaciarnia, bo tam będzie się to odbywało. Wspierają nas władze miasta. Mamy honorowy patronat Burmistrza Miasta Brzegu. Miasto jest zresztą bardzo pozytywnie zaskoczone tym pomysłem. Kiedy go przedstawiłem Burmistrzowi, uznał go za świetny i powiedział, że się cieszy, że takie rzeczy się dzieją w Brzegu.

Sztukom wizualnym łatwiej się przebić...

Znacznie łatwiej niż literaturze, a zwłaszcza poezji... Przy okazji, głównym organizatorem tego przedsięwzięcia jest Stowarzyszenie Żywych Poetów, którego jestem członkiem, i warte podkreślenia jest to, że nie zamykamy się w tej naszej poezji, że staramy się robić wiele innych rzeczy. Organizowaliśmy niejednokrotnie, towarzyszące wydarzeniom literackim, imprezy muzyczne. Teraz zaczynamy zajmować się też kinem. Mam nadzieję, że każda dziedzina sztuki będzie miała okazję zaistnieć.

Jakie dziedziny sztuki chcielibyście jeszcze „zagospodarować"?

Jest ich mnóstwo. Ja w ogóle jestem zdania, że jest taka niedobra tendencja w Polsce patrzenia na sztukę jako na coś przeszłego, w sensie - hołdowanie gatunkom, które były, i zajmowanie się tymi gatunkami, a pomijanie albo lekceważenie tych gatunków, które rodzą się i powstają teraz. Dla przykładu, ja bym marzył, aby w Brzegu odbywała się jakaś impreza dla grafficiarzy. Bo się ich traktuje po macoszemu, a to jest przecież fantastyczna sztuka.

To co, tymczasem zapraszamy na „Cinema Garaż".

Ja zapraszam przede wszystkim na 6 sierpnia, na otwarcie. Tego dnia przed seansem zagra grupa Nangpa-La, będą tam przy okazji zbierane pieniądze na inicjatywę „Poeci dla Tybetu". Ten występ będzie, myślę, miłym otwarciem całego wydarzenia. Potem przejdziemy do filmu „Że życie ma sens". Wszystkie projekcje są oczywiście darmowe. Można przyjść, usiąść w ogródku Herbaciarni, kupić sobie piwo albo kawę, zapalić papierosa, oglądnąć film i później podyskutować o nim.

Rozmawiał: Adam Boberski

boberski na pasku