„Jak tylko, coś mnie zainteresuje, jakaś myśl, problem, coś o czym chcę mówić, zaczyna się nowy projekt. Czasem, jest to świetna zabawa, a czasem sposób na przeżycie” – pisze na swojej witrynie Anna Grzesiowska. Z artystką - przy okazji wystawy jej prac w Galerii BCK - rozmawia Tomasz Fronckiewicz.
Tomasz Fronckiewicz: Czym się Pani na co dzień zajmuje? Anna Grzesiowska: Jestem bardzo zajęta. Uprawianie Sztuki jest zajęciem pochłaniającym cały czas i energię artysty .W czasie, gdy tego nie robię, uczę się, czytam, uprawiam ogród i chodzę z psami na spacery.
T.F.: Co Pani skończyła − tzn. jakich szkół jest pani absolwentką? Czy były jakieś ważne wystawy w Pani życiu, o których chciałaby Pani powiedzieć?
A.G.: Ukończyłam wrocławską PWSSP. Każda moja wystawa była dla mnie ważna .W konkretnym czasie i miejscu powstawały prace, tam i wtedy właśnie ważne. Przykładowo: „walczyłam” tulipanami o wolność i pokój na świecie. Przywoływałam Anioły na pomoc. Rozmawiałam z maskami afrykańskimi o sensie życia. Malowałam „Antyobrazy” − żeby sprowokować odbiorców do rozmowy. Namalowałam serię inspirowaną snami − żeby poszukać nieświadomej mnie.
T.F.: Dlaczego zdecydowała się Pani na taki zestaw prac, a nie inny?
A.G.: Wystawa jest to publiczny pokaz prac, które są wynikiem przemyśleń, wizji, koncepcji na jakiś temat. Obecnie zajęta jestem poszukiwaniami, można powiedzieć, człowieka w człowieku. Proces poszukiwań trwa już jakiś czas, dlatego będzie na tej wystawie wybór tylko kilku prac, powstałych w przeciągu ostatnich dwóch lat. Wystawę nazwałam „Wewnątrz, zewnątrz i pomiędzy” nie bez powodu. W wyniku poszukiwań i obserwacji doszłam do przekonania, że składamy się z wielu, często bardzo różnych wersji samych siebie. Czasami jedna z nich dochodzi do głosu, czasem inna, a czasem pozostają w konflikcie. I to jest w wielkim skrócie o „wewnątrz”. Część „zewnątrz” mówi o naszym „splątaniu” z innymi ludźmi. Każde spotkanie z innym człowiekiem pozostawia w nas ślad. Jest to coś znacząco widocznego, jak ślady wychowania w danej rodzinie, religii, kulturze, lub coś ulotnego, jak np. prowadzona kiedyś rozmowa w pociągu. Ostatnie słowo tytułu, „pomiędzy”, przyszło mi do głowy na wspomnienie pięknej opowieści z Tyrolu. Mówiła o wiedźmach, które jeździły na granicy wszystkiego. I tak powstały Szamanki. Szamanki, Wiedźmy, Czarownice to „Te Które Wiedzą”. Jeśli wiedzą, to znaczy, że znają odpowiedź na pytanie, jak można spoić w całość te wszystkie części nas.
T.F.: Jak łączy Pani muzykę z obrazem i jaki wpływ na Pani twórczość ma muzyka?
A.G.: Jeszcze nigdy nie inspirowałam się muzyką. Chętnie słucham i często jednej płyty nie wyjmuję z odtwarzacza przez parę tygodni, ale z twórczością własną nigdy nie powiązałam utworów muzycznych.
T.F.: Inspiruje Panią harmonia czy dysharmonia?
A.G.: Na to pytanie nie potrafię dać satysfakcjonującej odpowiedzi. Tematem tej wystawy jest mnogość tego, co w nas, i tego, co w innych, która tworzy dla każdego inną rzeczywistość. Inna rzeczywistość to też inne odczuwanie.
T.F.: Czy rysunek w Pani ceramice jest naturalną zmianą dwóch przestrzeni z płaskiej kartki? A.G.: Gdy chcemy coś zakomunikować, musimy użyć odpowiednich słów. Podobnie jest, moim zdaniem, ze sztuką wizualną. Czasami lepiej „mówić” delikatną kreską, a czasami − formą wyciosaną w kamieniu. Staram się tak postępować.
T.F.: Czy ceramika łączy się z malarstwem? Czy jest raczej bytem samodzielnym, powstającym równolegle do działań z obszaru dwuwymiarowego?
A.G.: Jeśli mówimy tu o tej konkretnej wystawie, to jest oczywiście powiązana z malarstwem i rysunkiem, jako trzeci niezbędny człon.
T.F.: Czy wpisuje się Pani w nurt postmodernizmu?
A.G.: Postmodernizm w Sztuce nie jest mi bliski, ale w filozofii już tak.
T.F.: Czy jest Pani kontynuatorką (pozwolę sobie na formę żeńską) wcześniejszych nurtów? Jeśli tak, to jakich?
A.G.: Nie, nie czuję się kontynuatorką żadnych wcześniejszych nurtów, ale wiem, że noszę w sobie ślady spotkań z nimi. Obcowanie ze Sztuką zawsze uczy i zmienia człowieka.
T.F.: Jakich twórców Pani sobie ceni? Czy odnajdziemy ich w Pani twórczości? A.G.: Cenię bardzo wielu i często z bardzo różnych powodów. Nie jestem w stanie wymienić nazwisk, ponieważ ten wywiad zmieniłby się w opowieść. Ogólnie, wszystkich, którzy mnie poruszyli, nauczyli czegoś, zmusili do myślenia pod inny kątem. Czy są obecni w tym, co robię? Tak, oczywiście.
T.F.: Czy coś Panią łączy lub łączyło z Brzegiem?
A.G.: Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz zwiedzałam Brzeg. Wszystko było wspaniałe, miasto i ludzie, których spotkałam. Nawet lody smakowały świetnie.