Poczta jest polska. Jest szalenie polska, trochę jak Pewex, jak stragan na Kleparzu, albo na Zielińskiego. Niby to taka firma jest, która pomaga ludziom się komunikować, takie unerwienie społeczeństwa. Ale jest od wielu lat coraz bardziej polska niż poczta.
Kupisz tam sto tysięcy pierdoletów ze szczególnym uwzględnieniem literatury katolickiej oraz hagigografii wyklętych zbójców, pańszczyźnianych husarzy i papieża, który nic nie wiedział o pedofilii swoich kolegów, a jego sekretarz to nawet Watykanie nigdy nie był.
Zatem wbijam na placówkę, zerwawszy się z roboty, bo pilne dokumenty mam do wysłania dotyczące sporo wartego projektu, a firmom kurierskim nie dowierzam nieco ostatnio, bo zdarza im się regularnie nie odbierać zapłaconych przesyłek, o czym radośnie informują mejlem, że wygląda na to, że minął termin odbioru twojej paczki i co nam zrobisz, hahaha, mamy cię w dupie bo i tak nie masz wyjścia, mamy ciebie w dupie tak samo, jak w dupie mamy naszych pracowników i pracownice z Ukrainy i Białorusi, bo pracują u nas na czarno, bez zezwolenia, dostają pół wypłaty pod stołem, hehehe, i tak niech się cieszą, że mają pracę, po złoty 50 od odebranej paczki niezależnie od wagi, po trzysta paczek dziennie, buahahaha.
Także kurierem ostatnio paradoksalnie mało lubię wysyłać i wysyłam jak mi nie zależy tak bardzo na dowodach mojej pilności, albo jak jest margines błędu, do dwóch, trzech dni.
Poczta, jak to w piątek, czynna od dziesiątej. Proszę o druk na pocztex, pani mi podaje, proszę o długopis, bo zapomniałem z firmy, pani mi podaje, formuje się kolejka, piszę zapamiętale, wycieram stretch na kopercie, w którą ją czule zawinąłem, naklejam, staję w kolejce, jestem pierwszy, bo senior właśnie wyszedł, a pani do mnie mało uprzejmym tonem:
- Ale ja Panu tego nie przyjmę
- Gdyż? - odpowiadam udawanym tonem Jacka Dehnela, z tej historii co wiecie, dostał Kościelskich a pijany Ed po imprezie z okazji wręczenia żegnam się z nim w drzwiach i mówi, teraz to masz przejebane Jacku, a Jacek się uśmiecha i mówi to sławne "gdyż?". Nie mówcie, że nie znacie tej historii, nie byłem świadkiem, ale uważam że jest piękna i stylowa, a nie tak jak ta poczta co jest polska, jak polski stragan i mówi mi ustami kobity w przyłbicy, że nie przyjmie mi pocztexu, który z natury swojej polega na tym, że kosztuje dużo pieniędzy, średnio 10 razy tyle co zwykły list polecony ale ma być na następny dzień o określonej porze. No tym polega to, na to wskazuje nazwa "pocztex', która jak zawiera to słynne polskie "ex", kiedy się chciało podkreślić światowość i ex-kluzywność jakiegoś przedsięwzięcia, Dżoinwenczer.
- Bo godziny są dla seniorów, nie widział Pan?!
- No są, ale po pierwsze seniora żadnego tutaj nie ma, a po drugie państwo przyjmujecie pocztexy tak?
- Tak, ale nie w godzinach od seniorów?
- To proszę mi wyjaśnić jak mam wysłać pocztex, żeby był na następny dzień roboczy, skoro po dwunastej i po godzinach dla seniorów, których tutaj nie ma - zgodnie z regulaminem usługi już nie bierzecie państwo za nią odpowiedzialności tylko bierzecie za nią kupę kasy?
- A tego to ja nie wiem proszę Pana ale takie są przepisy i proszę do polskiego rządu sobie iść i tam rozmawiać!
- Ale to Pani jest urzednikiem państwa tutaj na miejscu i to pani odpowiada za ich realizację oraz interpertację, zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego, który Pani na pewno zna, przesyłkę uznaje się za nadaną w terminie wtedy, kiedy została nadana u publicznego operatora pocztowego, a w Polsce taki jest jeden i to jest Pani i pani koleżanka, czyli Poczta Polska
- I co z tego? Nie ja wymyślam przepisy!
- Ale Pani może je interpertować na miejscu więc zadaję Pani kalambur - nie mogłem być przed godzinami dla seniorów, bo macie otwarte w piątki od 10 rano, a mam pocztex na następny dzień roboczy i w nim są ważne dokumenty, jak mam go nadać i mieć pewność, że dojdzie, skoro macie czynne od 10, od 10 są godziny seniorów a po 12 nie bierzecie państwo odpowiedzialności za to kiedy dojdzie?
- Nie wiem, to nie moja sprawa proszę Pana, ja tutaj mam pracę i to jest moja sprawa!
- Nie ma Pani pracy bo nie ma tutaj ani jednej osoby w wieku 60+, czyli żadnego seniora, żeby go obsłużyć. A co więcej - nie rozumie Pani, że to ja płacąc za przesyłki Panią utrzymuję.
- To nie Pan mnie utrzymuje i proszę stąd wyjść, bo to są godziny dla seniorów.
Odwróciłem się na pięcie i energicznym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia, jak Ed Pasewicz ku taksówce i przypomniała mi się taka historia opisana w "Obronie Poczty Sarajewskiej" Dawida Warszawskiego czyli Konstantego Geberta, że na moment przed wojną na poczcie w Sarajewie ktoś napisał w nocy sperejem "Ovo je Srbja" - czyli "to jest Serbia" a sprejem ktoś mu noc później odpisał:
"Budalo, ovo je posta!" czyli "Głupcze, to jest poczta".
I tak mi to mignęło w głowie naraz, Poczta Polska, paragraf 22 i Polska. I pomyślałem jeszcze kurwa, że na tym mi spływa życie w tym kraju, na takich zamiąchach, spowolnieniach, szamotaninie, której w ogóle nie pownieniem czuć. Poczta powinna sprawnie przyjmować i dostarczać listy oraz paczki, urzędy wydawać decyzje, szpitale, przychodnie leczyć, apteki sprzedawać leki, koleje i transport publiczny wozić ludzi z najodleglejszych zakątków kraju tak żeby się ludzie mogli spotkać i razem działać. Tymczasem Poczta jest Polska. I nie jest pocztą. Za to blisko nam do wojny domowej. Wszystkich ze wszystkimi.
- Ovo je posta Budalo - pomyślałem i jebnąłem z całej siły, ciężkimi, poniemieckimi drzwiami, brzmiało jakby jakaś armata wypaliła.
Ovo je posta.