Przykro słucha się dyskusji o tzw. polskich więzieniach CIA. A to się lud naśmiewa, że miliony dolarów przyjechały w kartonach jakbyśmy byli jakąś bananową republiką a to się sarka, że nic z tego nie mamy...
Albo że teraz to dopiero się wkurzą wojownicy kalifatu, albo się spierają poważni ludzie czy tortury są skuteczne, tak jakby od skuteczności danej metody zależało jej uprawomocnienie.
Nikt w zasadzie albo prawie nikt nie rozważa na poważnie tego, że tortury są co do zasady czymś co powinno zniknąć z repertuary zachowań władzy państwowej (a później z repertuaru ludzkich zachowań w ogóle) w XXI wieku. Słyszę mądre zdania, że w zasadzie tortury nie powinny być dopuszczalne poza wyjątkami a komentatorzy robią przy tym mądre, zatroskane miny. Gdy słyszę ich w radio ? te miny sobie wyobrażam. Przeskakują nad problemem że zakaz to zakaz, jeżeli pojawia się trwały wyjątek, to dla władzy publicznej nie ma w zasadzie już zakazu. Język a jakim prawnie takie wyjątki się formułuje bywa giętki, ogólny i niedookreślony. A to przecież o tworzenie norm prawnych i przestrzeganie tych norm chodzi. Normy prawa powinny byc jako znak na pustyni jakie społeczeństwo, na jakich wartościach będzie się budować w tym oto miejscu. Zamiast dyskusji o wartościach fundujących nasze społeczeństwo (nasze ? ergo zachodnie) słyszę publicystyczne wywody, że w przypadku podejrzanych o terroryzm, normy powinny ulec zawieszeniu, że gdy ktoś dokona zamachu, to ?wypisuje się ze wspólnoty ludzkiej". To brzmi pozornie słusznie, gdy się to mówi w kontekście tego czy innego zamachu terrorystycznego, emocjonalnie wydaje się uzasadnione, ale kłopot w tym, że systemy prawne nie powinny bazować na emocjach ale wartościach, którym powinno się być wiernym często wbrew emocjom, szczególnie emocjom tłumu, zwanego czasem społeczeństwem. Wydawało mi się, że sam pomysł zakazu tortur wobec więźniów ? niezależnie od tego o jak bardzo odrażające czyny mieli by być oskarżani lub podejrzewani ? wynika nie z tego, że są one skuteczne bądź nie, ale że są moralnie odrażające i nieuchronnie demoralizują społeczeństwa, które dopuszczają ich pełnoprawność jako środków utrzymywania porządku publicznego. Po prostu, czemuś co jest odrażające ? mówimy ?nie", pomimo tego, że świat bez elementów odrażających musi kosztować więcej. Współczesne państwo ma dość innych metod zdobywania niezbędnych informacji by sobie dać radę z utrzymaniem bezpieczeństwa i nie musi się posuwać do tego typu zbydlęcenia. Tak myślałem, że o to właśnie chodzi.
Umyka w tych dyskusjach fakt, że Polska jest sygnatariuszem wielu aktów prawa międzynarodowego, w tym Konwencji o zakazie stosowania tortur ONZ (od 1989 roku) oraz Europejskiej Konwencji o zakazie tortur (od 1994 roku), że zakaz tortur i poniżającego traktowania wpisany jest do Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, której też jesteśmy sygnatariuszem jako Państwo. Po co państwo polskie podpisuje dobrowolnie te konwencje, skoro potem ich nie przestrzega a w każdym razie przestrzegania, których nie ma zamiaru specjalnie badać? Po co nam niby-sygnowanie aktów prawa międzynarodowego?
Zdaje się też że nie dość gromko słychać argument, że gdy mowa o prawach człowieka, mowa jest o prawach, które należą się każdemu człowiekowi bez względu na to czy jest ładny czy brzydki, czy popełnił właśnie zbrodnię czy może tylko ukradł batonika, wynikają z przyrodzonej godności ludzkiej oraz mają niezbywalny charakter. To są te prawa, które nie ulegają zawieszeniu, chociażby nie wiadomo z jakim złym człowiekiem byśmy mieli do czynienia. Szczególnie gdy ten człowiek jest ubezwłasnowolniony na ten przykład, na naszej łasce, w więzieniu, obozie Guantanamo. Te prawa nie są prawami ekonomii, one nie mają się opłacać ? stąd są niezbywalne ? nie mamy na nich zarabiać. Dzięki nim mamy żyć w lepszym świecie w której władzy nie wolno wszystkiego, w której władza ma pamiętać i mieć przed oczami swemi, że jest władzą tylko dlatego, że my ? obywatele ją uprawomocniamy. Oczywiście fajnie jest myśleć, że to ostatecznie nie nasz kłopot te całe więzienia CIA, że to było u nas ale ostatecznie robili to funkcjonariusze państwa USA jakimś tam Arabom czy innym Afgańcom. Rzecz w tym, że to trochę podobnie jak z okrucieństwem w ogóle. Okrucieństwo pozostaje okrucieństwem, niezależnie czy jest okazywane zwierzętom czy jakimś grupom ludzkim, np. Cyganom, Żydom, Arabom, kobietom. Jeżeli zgadzamy się na jego obecność w życiu, legitymizujemy je w naszej przestrzeni, to nie powinniśmy potem krzyczeć, że nic nie wiedzieliśmy kiedy w innej postaci dotknie Ciebie, mnie, kogoś z mojej lub Twojej rodziny. Dzisiaj w Polsce torturuje się Arabów, ale jutro, kto wie, może oskarżenie o terroryzm i korzystanie z wyjątku w zasadzie wolności od tortur jakaś władza wykorzysta przeciwko oponentom politycznym po prostu, albo innowiercom, albo mającym inne poglądy na kwestie spożywania bobu w łuskach. I to nie chodzi o to, że nie cały świat będzie grał pod dyktando Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, bo nie chodzi o Adama Bodnara, chodzi o Ciebie, o mnie. W jakim świecie będziemy żyli. Prawa człowieka nie są póki co powszechne, są miejsca gdzie te prawa nie są przestrzegane i naprawdę funkcjonariusze władzy państwowej nie certolą się z obywatelami ? tam po prostu nie chcesz zeznawać to dostajesz w ryj, a jak nie pomoże, to prądem po jajach.