Ludzie, którzy o tym pamiętają, przypominają są w coraz większej mniejszości. Wczoraj w pewnej radiostacji lewicowy polityk Piotr Gadzinowski był łaskaw się wyrazić w starym dobrym stylu propagandy byłego Państwa Ludowego - głosił, że po pierwsze prawa człowieka są „europejskie" a nie ogólnoludzkie i nie mamy co władców Chin pouczać na ten temat bowiem oni mają własny model i co więcej - na jednym niemal przydechu dodał polityk lewicowy - ten model się sprawdza bo Chiny mają 10% PKB. Gadzinowski dodał potem jeszcze, że obrońcy praw człowieka nie mają się o co ścierać, bo w porównaniu z Arabią Saudyjską - Chińska Republika Ludowa to jest raj, gdy chodzi o zakres wolności. Dzisiaj czytam w gazecie o opozycyjnych korzeniach komentarz byłego polskiego opozycjonisty, że owszem, może i tam nie do końca dobrze się dzieje w tych Chinach po równo i wszystkim, ale przecież jak silniejsi od nas nie protestują, to i my nie powinniśmy się wyrywać przed szereg, bo nas na to nie stać.
Prawa człowieka są niezbywalne i przyrodzone. Oznacza to, że jest pewien zakres rzeczy, których człowiek sprawujący władzę, człowiekowi obywatelowi nie może żadną miarą uczynić, zakres praw, który ma być poddany ochronie u wszystkich, na takim samym poziomie. Wolność od tortur, dostęp do sprawiedliwego sądu, prawo do wolności wyznania, sumienia, poglądów, wolności od dyskryminacji na tle rasowym, narodowym, religijnym, prawo do życia, prawo do poszanowania prywatności. Dlaczego? Dlatego, że jesteśmy skomplikowanymi istotami i łączy nas to, że odczuwamy ból, smutek, rozpacz, cierpienie tak samo niezależnie od koloru skóry czy oczu. Chińskie, tybetańskie, polskie, arabskie plecy, jak są przestrzelone - bolą bardzo podobnie. Ostatecznie to chodzi właśnie o nasze ludzkie ciało, które ma zdolność odczuwania.
Jestem zmęczony i jest mi wstyd. Jestem obywatelem Polski, kraju, który przez 123 lata był wymazany z mapy, potem przez 6 lat był okupowany i eksterminowany przez brunatną i czerwoną zarazę co powinno moim współobywatelom uświadamiać, że nie ma dyktatur lepszych lub gorszych w zależności od tego czy są prawicowe czy lewicowe, po przekroczeniu pewnej granicy to przestaje mieć znaczenie bo rządy stają się po prostu zbrodnicze. Potem było 45 lat narzuconego siła obcych bagnetów komunizmu i komunistycznego koniunkturalizmu i oportunizmu - no bo tak chyba trzeba nazwać schyłkowe lata PRL, na które się załapałem. Nie znam grobu mojego pradziadka, między innymi dlatego, że kiedyś, ktoś tez uważał że z wielkim nie ma się co kłócić. Dziadek o tym nie wiedział. I teraz słyszę, że nie stać nas na wspominanie o prawach człowieka, nazywane „pouczaniem". Że kiedy więksi od nas pokornie czapkują, my też powinniśmy. A może jednak coś powinniśmy? Jak się przyjrzeć stosunkowi do praw człowieka w Chińskiej Republice Ludowej, do kwestii Wolnego Tybetu, chociażby perypetiom związanym z nazwaniem ronda w Warszawie, rondem Wolnego Tybetu, które ostatecznie nazwano rondem Tybetu (
proszę sobie poczytać perypetie tej nazwy) - podziały nie idą wzdłuż linii lewica-prawica, jedna partia-druga partia. Piotr Gadzinowski potrafi się skompromitować jako polityk lewicowy, wygadując androny o relatywnym charakterze praw człowieka i posługując się schematem „a u was biją murzynów" ale podobne sądy wygłaszają prawicowi, centrowi, katoliccy, lewaccy publicyści. Wydaje się, że linia podziału dotyczy zupełnie czego innego niż poglądów politycznych.
Jestem zmęczony i jest mi wstyd. Nic nowego w tej sprawie nie potrafimy z siebie wykrzesać. A sprawa wbrew pozorom bardzo nas dotyczy. Nie chodzi tylko o moralne wsparcie wobec słabszych. Tak to w historii bywa, że najpierw gdy się przymyka oko na eksterminację słabszych szybko problemy zaczynają dotyczyć nas samych. Gdy ktoś zachwyca się wzrostem Chin i powiada, że to pozwala przymknąć oko na prawa człowieka rodzi się pytanie, czy aby nie są to zjawiska jakoś skorelowane. I czy jeżeli mamy konkurować i tworzyć wspólne przedsięwzięcia z Chinami Ludowymi, to czy czasem nie domagając się przestrzegania tych praw u nich, nie podkopujemy fundamentu, tak czy inaczej pod przestrzeganie tych praw wobec nas samych jako pracowników, ludzi, obywateli? Czy w globalnej wiosce, nie jest tak, że poziom wolności w jednej części tej wioski wpływa na poziom tej wolności w innej części? Nie pytaj komu bije. I kogo bije. On bije Ciebie.