piątek, 22 listopada 2024
dzienniki_koymskieJedno z obiegowych powiedzeń na temat Rosji, mówi iż rozumem jej ogarnąć się nie da. Pozostaje przeżywanie, to zaś wyklucza dystans i obiektywizowanie. Jeżeli zatem ktoś oczekuje od „Dzienników kołymskich" Jacka Hugo-Badera, że będą porządnym reportażem, grzeczną dziennikarską robotą, to srodze się zawiedzie.



„Dzienniki kołymskie" grzeszą stylistycznym rozkojarzeniem i to, co z nich się wyłania to nie tyle obraz Kołymy samej w sobie, ale obraz autora na trakcie kołymskim, który też coś mówi o Kołymie, ale nie mówi wszystkiego. Hugo-Bader zdaje się w dziennikach na kontrolowany przypadek, tworzy zaplanowany chaos w którym jedyny plan, to przejechać trakt kołymski od Magadanu do Jakucka. Przygodność spotkań, rozmów, zasłyszanych historii ma być metodą ucieczki od tragicznej historii Kołymy - historii gułagów, zeków, śmierci i cierpienia. Okazuje się jednak, że od historii uciec się nie da, bo chociaż nie ma już obozów, to ciągle straszą pozostałości po wielkim, ludożernym kombinacie, a miejsca zdają się w tajemniczy sposób więzić tych, którzy wydają się być wolni a zrazem są jakoś na Kołymę skazani.

dzienniki_koymskie

O Rosji cywilizowanej mówi się na Kołymie „kontynent" tak jakby od Kołymy dzieliło ją morze a nie ląd. I rzeczywiście wydaje się, że to Kołyma jest innym światem, obcym archipelagiem, rzeczywistością równoległą, luźno związaną z resztą świata. Duchowym przewodnikiem po Kołymie jest Warłam Szałamow, autor „Opowiadań kołymskich", który powraca co jakiś czas na kartach „dzienników kołymskich" a ten wybór każe wątpić w szczerość intencji autora, gdy mówi, że chce uciekać od martyrologii. Z Szałamowem daleko od historii Kołymy uciec się nie da. Zarazem ze starej wyłania się nowa Kołyma, która wcale nie tchnie pozytywną energią. Kraj wymierających, zamrażanych, dosłownie osiedli ludzkich, wyludniających się miast, drogi pełnej rozklekotanych ciężarówek, szamanów i jakby w kontraście do niegościnnej przyrody i ponurej historii - pomocnych, prostych i otwartych ludzi. Najlepszym dowodem tej życzliwości, otwartości jest to, że podróżując bez planu autostopem skrajem Syberii Hugo-Bader pierwsze pieniądze musi zapłacić dopiero na końcu drogi przy przeprawie przez rzekę Lenę pod Jakuckiem.

Radosław Wiśniewski

wisniewski na pasku