czwartek, 21 listopada 2024

pocztaPoczta Polska nie jest osobą. Szkoda. Bo chętnie bym jej nawymyślał w słowach najbardziej wulgarnych. Na przykład idę odebrać czy nadać list. Czekam przed wielkim hallem pełnym absolutnie ciulowych książek z kategorii skrajnej dewocji i wyobrażonej langwedocji.

 

 

 

 

 

 

Na końcu siedzą dwie dziewczyny w okienkach, obie mają plakietki świadczące o tym że się dopieroż uczą. A na ścianie wielkie postery. Jeden, że poczta szuka ludzi do zatrudnienia na wymienionych stanowiskach. W zasadzie na wszystkich stanowiskach.

 

Drugi wielki plakat, że tutaj właśnie tutaj można wysłać kartkę z wyrazami poparcia obrońców polskiej granicy wschodniej. Żeby co, żeby pogratulować im śmierci bezbronnych ludzi? Żeby im powiedzieć, że tak, wiem, że wypierdalaliście ludzi ze szpitala prosto do lasu i wiem że to ciężka praca tak szarpiącego się człowieka wywalić w głuszy? Bo człowiek rozumie co się z nim dzieje a psa na przykład pan przywiąże do drzewa to pies myśli, że tak ma być, że jak pan tak robi to pan wie najlepiej?

 

Ale już dobra. Powiedzmy, że pominę etyczne i moralne aspekty tej sprawy.

 

Ale myślę sobie jakim trzeba być fiutem, żeby dowodząc firmą, która tak żałośnie nie jest w stanie wykonać swoich podstawowych funkcji proponować mi wysłanie jakiejkolwiek kartki w ramach akcji marketingu politycznego? I to jeszcze, kurwa, darmowej.

 

Akurat kiedy spojrzałem na ten plakat szedłem wysłać odpowiedź do pewnej instytucji państwowej niemal, że się chyba głowami zamieniła z inną częścią ciała, pomijając fakt, że termin odpowiedzi na pismo według kodeksu postępowania administracyjnego biegnie od daty odbioru pisma przez stronę, a nie daty nadania. Takie darmowe szkolenie dla organów.

 

Bo organ wysłał pismo w dniu 10 lutego, a 18 chciał otrzymać odpowiedź. Tak. Nie to, że ja miałem wysłać pismo do 7 dni od odbioru, ale 8 dni po tym, jak ktoś tam w pewnej instytucji napisał sobie pismo na kompie.

 

Kodeks Postępowania Administracyjnego powinien zmienić ostatni człon swojej nazwy na Abstrakcyjnego.

 

I tak stałem i myślałem jak to u nas na wsi jest. Że poczta w Mirkowie i filia w Kiełczowie. O Filii w Kiełczowie pisałem przy okazji wyborów sasinowych, że tam jest jedna skrzynka, jedna pani w okienku bo nikt nie chce tam pracować i co poniedziałek jest kilkaset awiz, bo listonosz tylko awiza wpierdala do skrzynek co weekend. Bo to żaden listonosz nie jest, tylko jakiś wojskowy, czy policyjny emeryt z łapanki.

 

No, ale to już przeszłość. Teraz wszystko utyka w Mirkowie. W Mirkowie jest poczta. I na tej poczcie są dwie panie i tłum wkurwionych ludzi. Ludzie są wkurwieni, bo nie dostają miesiącami przesyłek, listów, wezwań, paczek. Jak w końcu zaczynają się problemy to dowiadują się od nadawcy jaki był numer przesyłki i idą wkurwieni na pocztę. Tam jedna pani ze spokojem osoby opluwanej jakieś sto razy dziennie informuje o możliwości złożenia zażalenia i skargi z adresem na Berdyczów i podaje drugiej koleżance numer zaginionej paczki, listu, wezwania. I tak to leci.

 

Jak ktoś do nas - do Mirkowa, Kiełczowa wyśle coś bez numeru przesyłki to nie to że zginie. Jest. Leży w magazynie w Mirkowie, ale że nie ma numeru a jedynie adresata to chuj, nikt nie wie że ta przesyłka jest. A listonoszy nie ma. Albo jest ten jeden wojskowy czy policyjny emeryt co jeździ tylko w weekendy. A tu jeden Kiełczów to ponad dziesięć tysięcy dusz już jest i ciągle rośnie.

 

I tak myśląc dotarłem do okienka, wysłałem list polecony za zwrotnym potwierdzeniem odbioru.

 

Dzień później dostałem pocztę. Przyjechał emeryt z masą poleconych, widać czekał aż będzie się opłacało przyjechać. Wśród masy tych poleconych było wezwanie na policję jako świadek.

 

Termin był w zeszłym tygodniu.

 

Także odbierając w sobotę nie mogłem się stawić w czwartek czy piątek, to chyba jasne, nie?

 

I taki mamy polski ład, patriotyczny wzwód instytucji ku mundurowi i kompletna impotencja w kwestiach zupełnie podstawowych do jakich ta instytucja w normalnym kraju służy.

 

Przypomnę. Poczta jest od tego żeby przyjmować, wydawać i dostarczać przesyłki na czas. Za to jej płacimy wszyscy.

 

laskowikPamiętam kiedyś taki wywiad z Zenonem Laskowikiem, kiedy dziennikarz go pytał, że chodziły słuchy, że on zwariował, bo listonoszem postanowił zostać.

 

A on odpowiadał, że przecież wreszcie z prawdziwym orzełkiem na czapce mógł po prostu pełnić służbę publiczną i że to był rodzaj dumy i spokoju. Że czemu się uważa, że listonosz to gorsza praca niż kabareciarz?

 

To nie było tak dawno.

 

Kto by pomyślał, że różnice między pocztą a kabaretem zatrą się tak szybko.

 

I nie będzie w tym nic śmiesznego.

 

 

AAA Radek okragly

 

 

 

 

 

 

wisniewski na pasku