Jego mama marzyła o tym, by został księdzem. On poświęcił się fotografii i po przybyciu do Brzegu w 1945 roku otworzył pierwszy w mieście zakład fotograficzny. Wielu z nas z pewnością posiada w swoich archiwach zdjęcia wykonane w atelier przy ulicy Spacerowej i przegląda je czasem przy kawie, w rodzinnym gronie z niemałym sentymentem.
Z niemałym sentymentem wspomina się również w Brzegu samego fotografa-legendę: Edwarda Kafla.
Ewa Ulanicka: - Był człowiekiem o niebywałej kulturze osobistej i wielkim sercu. Był nie tylko przewodnikiem i dumą rzemiosła, ale również wspaniałym mistrzem, pedagogiem i opiekunem młodzieży.
Zbigniew Szypulski: - Był super rzemieślnikiem, profesjonalistą. Inni pstrykali zdjęcia, on je kochał wykonywać. Robił to z pasją, wkładał w nie całe swoje serce.
Witowice Dolne
Fotograf pasjonat Edward Kafel przyszedł na świat 8 października 1912 roku w Witowicach Dolnych, malowniczej górzystej wsi na trasie Kraków-Nowy Sącz. Jego ojciec Antoni był gajowym w lesie hrabiego Edwarda Brezy. Hrabia, człowiek wielkiego serca, niezwykle szanowany przez pracowników, trzymał małego Edwarda (chłopiec otrzymał prawdopodobnie również imię na cześć szlachcica) do chrztu. Edward wychowywał się nad Dunajcem, w otoczeniu bujnej przyrody i pobliżu ruin starego zamczyska.
- Może właśnie dlatego zrodziła się w nim wrażliwość na piękno - przypuszcza Zofia Mogilnicka, była dziennikarka Gazety Brzeskiej. - Rodzinne strony, krajobrazy dzieciństwa zapamiętuje się na zawsze, gdzieś one w nas tkwią.
Ogromne piętno na życiu Edwarda odcisnęła również matka, Anna Romuzga, która chciała, by jej syn wstąpił w stan duchowny. W tym celu wysłała chłopca po ukończeniu szkoły podstawowej w rodzinnej miejscowości do Gimnazjum Duchownego Ojców Jezuitów w Krakowie.
Chyrów
Praktykę młody adept teologii odbywał w Konwikcie Jezuickim w Chyrowie (obwód lwowski). W mieście nad Strwiążem funkcjonował bowiem cieszący się estymą w całej Polsce i Europie zakład Jezuitów, w którego skład oprócz Konwiktu wchodziło Collegium - Zakład Naukowo-Wychowawczy (jego absolwentami byli m. in. znani poeci Jan Brzechwa i Kazimierz Wierzyński). Ośrodek ten, jak pisze ks. Bronisław Bębenek w tomie ?Chyrowiacy", miał w założeniu umysłowe wykształcenie się swoich wychowanków i wychowanie ich na pożytecznych i godnych członków rodzin, Ojczyzny i Kościoła, co wymagało od każdego poważnego wysiłku umysłu, serca i woli.
Zakład Jezuitów był bogato wyposażony, posiadał sale przedmiotowe, dwie biblioteki z łącznie 35 tysiącami woluminów, salę gimnastyczną, 4 korty tenisowe, 8 dużych boisk. Dodatkowo miał własną instalację wodociągową z źródlaną górską wodą, młyn, piekarnię, ślusarnię, stolarnię. Edward Kafel przebywał w nim tuż przed wybuchem II wojny światowej. Doskonalił grekę, łacinę, niemiecki, prowadził również sekcję fotograficzną (trzeba podkreślić, że szkoła posiadała szeroki wachlarz i dużą swobodę w prowadzeniu zajęć nadobowiązkowych, kół zainteresowań - istniał nawet teatr z orkiestrą).
Kiedy Chyrów we wrześniu 1939 roku zajęli Sowieci, rozlokowali w zakładzie własne koszary. Część Jezuitów opuściła miasto, część została i znalazła wikt i opierunek w prywatnych domach (w tym również klerycy). Edward Kafel trafił w progi państwa Borutów.
Los najwidoczniej nie chciał by chłopak z Witowic Dolnych został księdzem. U Borutów poznał Gustawę, miłość swojego życia. Połączyła ich fotografia - dziewczyna pomagała mu w wywoływaniu zdjęć. Uwieczniali głównie żołnierzy radzieckich, co stanowiło podstawowe źródło utrzymania.
Przemyśl i Czchów
W 1941r. do Chyrowa wkroczyli Niemcy. Z ośrodka jezuickiego uczynili obóz jeniecki (później, od drugiej połowy 1943 r. do końca okupacji - lato 1944, istniał w nim szpital wojskowy). Polaków zmuszano do ciężkiej pracy fizycznej. Jak ustaliła w swej pracy magisterskiej o Edwardzie Kaflu Magdalena Mochniak, u Borutów jako pierwsza wezwanie dostała Helena - starsza siostra Gustawy. Wysłano ją do Przemyśla na badania zdrowotne, lecz tam szczęśliwie spotkała przyjaciela domu, Kurpińskiego, który miał znajomości w komisji lekarskiej. Ten załatwił zaświadczenie o nieprzydatności do pracy z powodu jaskry i Helena mogła wrócić do domu.
Wezwanie otrzymała później również sama Gustawa, lecz dla niej nie udało załatwić się już spreparowanego dokumentu, gdyż znajomy lekarz został zwolniony z komisji. Ukrywała się więc u kuzyna w Przemyślu.
Edward tęskniąc za ukochaną podążył do Przemyśla. Tam młodzi pobrali się. W czerwcu 1943 roku wyjechali do Czchowa w Małopolsce, gdzie mieszkała matka fotografa. W Czchowie Kaflowie wynajęli mieszkanie i tam przyszedł na świat ich pierworodny syn Jerzy.
Brzeg
Edward Kafel zamieszkał w kamienicy przy ulicy Lucjana Rydla 18 (dziś ulica Piłsudskiego 19). Gdy zadomowił się w mieście, sprowadził do Brzegu żonę z synkiem oraz całą rodzinę Borutów z Chyrowa. Tu na świat przyszły kolejne dzieci państwa Kaflów: Teresa (1946) oraz Wiesław (1947).
Edward Kafel 1 września 1945 roku otworzył pierwszy zakład fotograficzny w Brzegu. - Był jedynym człowiekiem, który potrafił wykonać profesjonalną fotografię - zauważa Zofia Mogilnicka. - Utrwalał na kliszach zrujnowany, powojenny Brzeg. Negatywy z tego okresu są unikatami, gdyż robił to człowiek znający i kochający swój zawód.
Negatywy, bezcenny skarb, świadectwo historii są dziś w rękach najmłodszego syna fotografa, Wiesława. Przejął on również po ojcu i prowadzi do dziś zakład - ?Foto-Pioniera" przy ulicy Dzierżonia.
Pionier
Pierwotne atelier Edwarda Kafla znajdowało się przy ulicy Spacerowej 2. - Owo pomieszczenie na piętrze było przeszklone, (tzw. altana dzienna) pełne światła i już samo wnętrze budziło zaufanie - zapamiętała Zofia Mogilnicka. - A atmosfera? Każdego potencjalnego klienta witała ciepła uśmiechnięta twarz gospodarza. Termin wykonania usługi był rzeczą świętą, a końcowy efekt - porażający. Jakże piękne zdjęcia wychodziły z zakładu - negatywy owych cudów utrwalane były bowiem na kliszy szklanej (stąd wzięło się powiedzenie - nie rób mi zdjęcia, bo klisza pęknie).
Początkowo klientami zakładu byli głównie żołnierze radzieccy stacjonujący w mieście. - Dla nich zdjęcie to była nowość - mówi Wiesław Kafel. - Jak ojciec rano przychodził do pracy, na krętych schodach prowadzących do atelier kolejka już dawno była ustawiona. Do dziś pamiętam unoszący się tam w powietrzu zapach dziegciu. Oni tym dziegciem czyścili sobie buty i zawsze kiedy nosiłem ojcu obiady po tych schodach, czułem ten specyficzny aromat. On był tak przejmujący, że jak teraz poczuję gdzieś zapach dziegciu, momentalnie staje mi przed oczyma zakład i ta długa kolejka Rosjan...
Kipisz i obserwacja
Rosjanie pojawiali się w zakładzie do połowy lat 50tych. Po odwilży gomułkowskiej przestali przychodzić. Z jednej strony byli źródłem dochodów (lubili płacić w towarze - zającami, dziczyzną etc.), z drugiej jednak też przekleństwem. - W 1953 roku przeszliśmy kipisz w zakładzie, w domu zresztą też - wspomina pan Wiesław. - Ubecy szukali zdjęć Ruskich, bo ponoć ojciec miał robić zdjęcia i wysyłać je na zachód. Wtedy prawie 80 % jego archiwum zostało zniszczone. Płyty szklane potłukli, spalili zdjęcia.
Edwardem Kaflem interesowała się też pod koniec lat 50tych Służba Bezpieczeństwa. W związku z działalnością Ks. Makarskiego i planami odbudowy kościoła p.w. św. Mikołaja, 4 czerwca 1959 roku założono sprawę obserwacyjną o kryptonimie ?Obrońcy wiary" obejmującą prócz ks. dziekana: ks. Leona Dudę, Mariana Kosińskiego, dr. Michała Kwiatka, Bronisława Klimko Wacława Popiela, Kazimierza Wolańskiego, Franciszka Strassera, Feliksa Kozakiewicza oraz Edwarda Kafla właśnie.
W aktach znalezionych we wrocławskim oddziale IPN czytamy: - Kafel Edward, Klimko Bronisław, Popiel Wacław, Wolański Kazimierz, Strasser Franciszek-Rudolf i Kozakiewicz Feliks-Andrzej - są to aktywni działacze klerykalni, biorą czynny udział w organizowaniu materiałów budowlanych na odbudowę kościoła. Skrupulatnie realizują wytyczne ks. Makarskiego - w kierunku szerzenia tzw. ducha katolickiego, oraz przyciągania i nakłaniania osób mniej aktywnych do życia kościelnego.
Obserwacja wyżej wymienionych sześciu członków komitetu odbudowy kościoła została zaniechana w dokumencie z 9 listopada 1962r. (dokumentów dotyczących ewentualnych postępów sprawy wobec ?obrońców wiary" we wrocławskim IPN nie było; Czy istniały? Czy zostały zniszczone? Nie wiadomo). Ppor. Tadeusz Prusak zanotował: - Do 1960 roku byli aktywnymi działaczami katolickimi, wchodzili w skład komitetu odbudowy kościoła w Brzegu. Od 1960 roku zaprzestali swej działalności, a dziekan Makarski wybrał nowy komitet odbudowy kościoła uważając poprzednich członków komitetu jako osoby, które za dużo wtrącały się do kierowania i organizowania pracy przy odbudowywaniu kościoła w Brzegu.
Dostojnie
W zakładzie fotograficznym Edwarda Kafla powstawały przede wszystkim zdjęcia do dowodów osobistych, legitymacji i innych dokumentów. - Były to bardzo charakterystyczne fotografie - uśmiecha się pan Wiesław. - Zaraz po wojnie bardzo dużo ludzi nie miało jeszcze odświętnych ubiorów. U ojca wisiała marynarka, przód koszuli i krawat, i jak ktoś przychodził do zdjęcia, to się rozbierał, ubierał ten zestaw i tak się robiło fotografię.
Często w niedziele wykonywano też zdjęcia familijne: - To było dla nas najsmutniejsze, że każdy dzień ojciec spędzał w zakładzie. Nawet odświętne niedziele - mówi z żalem Wiesław Kafel. - A dlaczego? Ludzie wtedy elegancko ubrani po mszy szli do fotografa i robili sobie całymi rodzinami pamiątkowe zdjęcia.
Oprócz fotografii studyjnej Edward Kafel uwieczniał na kliszy brzeską codzienność, a także uroczyste wydarzenia. Uchwycił m. in. otwarcie amfiteatru w 1954 roku, któremu towarzyszył występ zespołu ?Mazowsze" oraz turniej miast Brzeg-Nysa w 1966 roku.
Wzorowy rzemieślnik
Edward Kafel był też zaangażowanym społecznikiem. Od 1952 roku aż do swych ostatnich dni pełnił funkcję Starszego Cechu Rzemiosł w Brzegu. Ponadto przewodniczył Komisji Egzaminacyjnej przy Izbie Rzemieślniczej Fotografów w Opolu, zasiadał także w radzie miasta Brzegu. Wykształcił kilka pokoleń uczniów w zawodzie fotograficznym. Wielu z nich do dziś prowadzi własne zakłady rzemieślnicze. Wielokrotnie odznaczano go za wzorowe prowadzenie zakładu.
Edward Kafel odszedł od nas 14 września 1976 roku. Pozostawił po sobie niebywałą spuściznę - ponad dziesięć tysięcy negatywów, w których zaklętych tkwi historia powojennego Brzegu. Wierzmy i miejmy nadzieję, że jego syn Wiesław kiedyś ją dla nas, mieszkańców Ziemi Brzeskiej, odczaruje.
Paweł Pawlita
Link pokrewny: TUTAJ