22 czerwca 1941 r. Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji i terytorium Kresów znalazło się pod okupacją niemiecką. W lipcu 1941 r. zostali rozstrzelani profesorowie lwowskich uczelni, a w Krzemieńcu 30 profesorów i działaczy Liceum Krzemienieckiego.
Alf Soczyński Krew i ogień – relacje rodzinne a działalność Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA)
Alf Soczyński na Górze Bony w Krzemieńcu
Prowadzona była akcja eksterminacji Żydów. Na Kresach, podobnie jak w całej Polsce, Żydzi spychani do gett ginęli masowo zabijani. Na terenie getta rozgrywały się ludzkie tragedie, nikogo nie poruszały sceny śmierci całych rodzin. Takie działania Niemców rozbudzały zamysły nacjonalistów ukraińskich, skutkiem tego rozpoczyna się czystka etniczna, początkowo dotyczy ona Żydów, Cyganów i Ormian. Ukraińscy nacjonaliści wspierają, następnie wyręczają faszystów w eliminowaniu niższych ras, zgodnie z hitlerowskimi przesłankami. Był to najbardziej krwawy, najstraszliwszy pogrom, który wkrótce zaczął dotyczyć także ludności polskiej.
Tablica pamięci w krzemienieckiej świątyni
Cmentarz w Krzemieńcu, mogiły pomordowanych w 1943 roku
Taki obraz Kresów zapamiętały ocalałe z pożogi rodziny, które przybyły po wojnie na zachód kraju, na tak zwane tereny odzyskane. Szumnie nazwani przez PRL-owskie władze repatriantami byli to w gruncie rzeczy wygnańcy, szukający schronienia po traumatycznych przejściach, niechętnie wracający do tamtych chwil. Znaleźli się jednak wśród nich i ci odważni, którzy w wyniku determinacji, w odpowiedzi na zmowę milczenia, po latach chwytają za pióro, aby dać świadectwo tamtych dni. Są to pisarze - dokumentaliści wyczynów Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Taki cel ma opowieść wrocławskiego pisarza i poety Alfa Soczyńskiego pt. Krew i ogień. Książka tworzy kronikę wydarzeń na Wołyniu obejmujących czas okupacji niemieckiej i sowieckiej. Składa się z krótkich, mających formę opowiadań, rozdziałów opatrzonych tytułem i zebranych w pięć rozdziałów. To przemyślana konstrukcja, gdyż każda z części mogłaby być odrębnym opowiadaniem, jednak dopiero połączone w całość, uzupełnione listami autora do młodego, poznanego podczas wypraw na Wołyń Ukraińca, tworzą cenny zbiór łączący przeszłość z teraźniejszością. Fabuła książki rozpoczyna się jeszcze przed wojną. Autor zwrócił uwagę na różne aspekty stosunków między Rusinami i Lachami. Przedstawił życie codzienne wsi wołyńskiej, ukazał przyjaźnie szkolne między dziećmi, miłość silniejszą od zakazów i małżeństwa zawierane między Ukraińcami i Polakami.
Takie małżeństwo tworzyli rodzice autora - Ołeksandra i Bronek. W tej rodzinie stykały się dwie kultury, dwie religie i dwie tradycje. Były różnice i podobieństwa: trochę inaczej wypowiadane słowa, które znaczyły przecież to samo, kościół i cerkiew różniły się wieżyczkami, ale pop i ksiądz chodzili w jednakowo pochlapanych błotem, czarnych szatach. W kościele pięknie grały organy, za to w cerkwi najpiękniej brzmiały ludzkie głosy. Wielkanoc i Boże Narodzenie wypadały w innych terminach, ale były obchodzone jednakowo uroczyście. „I język ludzi był podobny, stroje na co dzień podobne, chociaż różne, od święta jedli i pili to samo, czasem przed przednówkiem podobnie biedowali.”
Wojna 1939 r. powoduje mobilizację, która dotyczy także bohaterów opowieści Soczyńskiego. W obronie kraju stają wszyscy, bez względu na narodowość, pojednani w imię wspólnej walki. Bronek i Kazimir brat Ołeksandry stawiają się do tej samej jednostki wojskowej. Niebawem wracają pokonani. Krwawiącej ojczyźnie zostaje zadany drugi cios, bo oto 17 września 1939 r. wojska sowieckie zajmują tereny wschodnie.
Polska została zalana przez krzyżacką, teutońską zarazę. Zdeptana. Opluta. Poniżona. Jak Chrystus. Umarła. Na mapie nie ma już Polski. Zostaje tylko w sercach. Rozdarta i podzielona pomiędzy dwóch potworów.
W tym wojennym scenariuszu życia codziennego wciąż narasta napięcie o podłożu nacjonalistycznym. W Kamiennej Górze, gdzie mieszka rodzina Soczyńskich, coraz częściej słychać pogróżki, zdarzają się incydenty, świadczące o wzbierającej nienawiści. Przegrana wojna i okupacja sowiecka, podsycana przez komunistyczną Rosję nienawiść do Polaków - panów i ciemiężycieli - oto realia w jakich znalazła się rodzina autora. „Dla Lachów - to już koniec! Mówili niektórzy Ukraińcy. - A dla nas to dopiero początek! – To jest rewolucja ludowa! – wołali bolszewiccy ich poplecznicy” i skutecznie wdrażali stalinowskie reguły. To oznaczało życie w ciągłym strachu, płonące nocą dwory, grabieże, a nocne łomotania kolbami do drzwi zwiastowały jedno - wywózkę na Sybir.
Niemal wszystkich przybyszów, z obcej planety grozy cechuje sucha służbista rzeczowość „wyprana” z prostych ludzkich odczuć, nie tylko pozbawiona jakichkolwiek wyższych uczuć. Jaszczurcze miny i wężowe spojrzenia badają każdy kąt domu. - Obywatele! Na podstawie decyzji komisarza rejonu, proszę się spakować do podróży.
Równocześnie wkraczali do działania „złotouści” agitatorzy, obiecując wspaniałe życie pod rządami sowieckimi, na zebraniach szkalując wszystko co polskie. Władza radziecka będzie słodka jak cukier - padają obietnice, ale tylko dla ludzi pracy, cała reszta to zło, które należy zniszczyć. Nakłaniają do przyjmowania obywatelstwa radzieckiego. W dowodach tożsamości w miejscu orła pojawia się sierp i młot. Polacy są zastraszani. „Orzeł biały, jako zakazany schodzi do podziemia”.*
Na całych Kresach grasuje jeszcze jeden okrutny potwór, zwany potocznie „banderowcem”, z którym przyszło się zmierzyć także rodzinie Soczyńskich. Hasło nacjonalistów „Smert Lachom i lackomu nasiniu!” upoważniało do zadawania męczeńskiej śmierci nawet kobietom w ciąży i dzieciom. Brat Ołeksandry Kazimir należał do bandy UPA. Początkowo dobry szwagier i kompan Bronka z lat dzieciństwa, przemienił się w jednego z morderców. Bez skrupułów namawiał siostrę do zabicia męża. Na mocy uchwały naczelnego prowidu UPA, Ukrainka, która wyszła za mąż za Polaka, mogła wybawić siebie i swoje dzieci wydając męża na zabicie. Mały Alek wraz z dziadkiem i ojcem, pod osłoną nocy, uciekł do miasta, matka jeszcze została we wsi. Usiłowała przekonać brata, licząc na jego wsparcie i pomoc w ocaleniu swojej rodziny. Nie przypuszczała, że spełnią się groźby wobec niej samej, była przecież Ukrainką.
Mały Alek, otoczony ojcowską miłością, przebywając wśród krewnych był bezpieczny, lecz bardzo tęsknił za matką, wciąż wypytywał ojca o nią, widywał ją we snach. Pamiętał jej twarz, ciepłe dłonie i piękne, długie blond włosy czesane w koński ogon. Bardzo dłużyły mu się dni bez mamy, dlatego, gdy pewnego dnia ojciec przyniósł dobrą wiadomość, że mama wraca, chłopiec bardzo się ucieszył. Wróciła, lecz jakby inna, odmieniona, nie taką mamę pamiętał i nie taka mu się śniła, zgadzały się tylko długie blond włosy. Wszelkie wątpliwości znikły, kiedy ojciec mu wytłumaczył, że mama się trochę zmieniła z powodu długiej choroby i tęsknoty za synem i mężem.
Dopiero na jej pogrzebie w 2007 r. Alek dowiedział się, że miał dwie matki. Ta, która go urodziła została zgładzona przez swojego brata i jego bandę. Kobieta uwiązana za włosy do końskiego ogona wleczona była przez rozszalałe zwierzę dopóki nie zmarła.
Kresy Soczyńskiego to obraz męczeńskiej śmierci Polaków ginących z rąk sąsiadów, przyjaciół i członków rodziny, zadawanej na wiele sposobów, z okrucieństwem niegodnym człowieczeństwa tak, by przedłużać cierpienie konania, śmierci zadawanej w imię „Samostijnej Ukrainy”.
Krew i ogień to opowieść będąca głosem reprezentującym pomordowanych i tych ocalałych z pogromu, głosem pokolenia pozbawionego prawa do swojej „małej ojczyzny”.
* Wszystkie cytaty pochodzą z:
A. Soczyński, Krew i ogień, Wydawnictwo My Book, Szczecin 2009