Trzeba będzie zwiewać z Facebooka. Od kilku dni znalaziem się w oku cyklonu "zaproszeń" od dam więcej niż leciwych. - Kto wie czy to nie zorganizowana akcja fejsbukowych trolli?
Do grona znajomych usiłują dołączyć babuleńki w nylonowych fartuchach zakładanych przy lepieniu pierogów i sprawdzających się podczas operacji skubania wiejskiej kury na niedzielny rosół. Ich profile ograniczają się do paru fotek wykonanych archiwalną Nokią z klapką, mającą na pokładzie matrycę o rozdzielczości 0,11 Mpix i potrafiącą odwzorować zaledwie 256 kolorów. Fotki oczywiście poruszone, niektóre odwrócone, że przydałaby się strusia szyja, by je obejrzeć i rzadziej przedstawiające "zapraszającą" (selfie z dziubkiem to dla młodych), bo to portfolio promujące stadko wielce udanych wnucząt, Dżekiego wolno biegającego po dworze i koszyk maślaków zebranych przed siedmioma laty podczas sanatoryjnego pobytu, gdzieś na południu Polski, gdzie aplikująca do grona znajomych wychodziła z artretyzmu.
Nie mam nic przeciwko staruszkom chcącym zaistnieć w internetach. Sam przecież jestem starym dziadem, ale opadłem już z sił by oglądać pobłyskujące różyczki, pić wirtualnie kawusię z rana, podziwiać miłe zwierzątka z mrugającymi oczkami obwieszczające, że jutro już piątek-piątunio, zachwycać się wyskakującymi emotikonami, zabawnymi GIF-ami, do rozpuku śmiesznymi, że boki idzie zrywać, zgłębiać pouczające mądrości życiowe, nie przerywać łańcuszków szczęścia, bo spotka mnie nieszczęście, jeśli nie prześlę go do czterdziestu znajomych. Nie chcę wpadać w poczucie winy przy oglądaniu zdjęć dzieci-kalek czekających na wsparcie materialne, no i zbrakło mi ochoty do oglądania świętych obrazków z matkamiboskimi i panajezuskami, gdyż dawno temu zdjąłem buty kupowane na kartki z przydziału, kiedy moje życiowe credo brzmiało: "miej serce i paczaj w serce".
Jestem przeciwnikiem teorii spiskowych, mimo to zaczynam podejrzewać, że ktoś na mnie zapolował z zamiarem przepłoszenia z fejsbuka. Mam profil otwarty i każdy może zobaczyć, jak wyglądam, co mnie kręci i napędza. - Skąd ten szwadron atakujących wściekle babul - zamęczam się pytaniami - przecież nie przywdziewam wypłowiałej kamizelki w barwach khaki z czternastoma kieszonkami i tylną klapą wentylacyjną? Nie wkładam do sandałów białych skarpet frotte, nie prenumeruję "Życia Na Gorąco" i nie mam bladego pojęcia, co aktualnie na arendzie u Matysiaków z radiowej Jedynki. Nijak nie komponuję się z nylonowymi bezrękawnikami babul wpraszających się do grona - Na czym zasadzi się - pytam - nasza fejsbukowa interakcja?!
Ratunku!!!