Akcja w którymś z warszawskich posterunków (może w trzynastym?) przed kolejnym 10. dniem miesiąca.
- Czołem załogo!
- Czołem panie generale nadinspektorze!
- Co was tak mało?
- Dużo ludzi pobrało L4.
- Covid-19?
- Nie tylko, ogólne zasmarkanie, siniaki i otarcia po 11 listopada, odciski od dreptania wzdłuż płotu i pilnowania skrzynki pocztowej przy Mickiewicza, obrona pustych kościołów, bo patrioci Bąkiewicza robią bokami. Kadra się wykrusza, chłopaki mają dość: przechodzą do firm ochroniarskich, biorą w ajencję parkingi, aplikują na kasę do Biedronki, wyjeżdżają do Irlandii...
- Wystąpimy o rezerwy z Kraśnika, bo tam spokój i koledzy nie mają zajęcia, nie kłopoczcie się. Tymczasem udaję się na sztab kryzysowy najwyższego szczebla decyzyjnego, wicepremier-koordynator ds. niebezpieczeństwa już coś wykoncypuje. Dalszą odprawę poprowadzi podkomisarz Kuliwaszko z aspirantem Trąbką.
- Posterunkowi! Kominiarki na twarz, pały do góry i pełna mobilizacja.
- Baczność! Jutro ważny dzień. Ten Dzień. Musimy zabezpieczyć obchody, o ile nie pogubiłem się w rachunkach, 128. miesięcznicy.
- Pan podkomisarz nigdy się nie gubi i nie myli!
- Wiem, aspirancie, akurat teraz nie musicie się przypominać, że od dawna należy się wam awans na aspiranta sztabowego. Przedstawcie strategię działania.
- Posterunkowi! Starsi posterunkowi! Sierżanci! Naszym zadaniem jest zablokowanie dostępu do miejsca obchodów ideologicznie niepewnym elementom.
- Chodzi o ostateczną ich eliminację?
- Takich rozkazów z góry jeszcze nie było. Na razie czekamy. Trzeba stworzyć ścisły kordon żeby nawet mysz się nie prześliznęła.
- Aspirancie, przypominam, że największe zagrożenie czai się na dwóch flankach. Rozwińcie zagadnienie.
- Działamy na obu frontach równocześnie. Pierwszy pluton, dowodzony przez sierżanta Ciemięgę, uzbrojony w broń gładkolufową, na zachodniej rubieży wypatruje osobnika z pancernym rowerem, próbującego przebić się na Plac Zwycięstwa celem wdrapania się na czarne schody.
- Razem z rowerem?
- Nie róbcie podśmiechujek, sierżancie Klapetek!
- My znamy tego typa, jego cała Polska zna, to Arek Szczurek, zgrywa niespotykanie spokojnego demonstranta. 128 razy legitymowany!
- Trzeba znaleźć na niego jakiś paragraf.
- Za niemanie świateł!
- Ale będzie jeszcze jasno.
- Przedłużycie czynności sprawdzania tożsamości do zmroku i wtedy wlepicie lege artis mandat.
- A jak będzie miał latarkę?
- Posterunkowy, chcecie kiedyś zostać starszym posterunkowym, czy nie?
- Chcę.
- To nie wtrancajcie się. Kombinujcie jak koń pod górę, może akurat nie mieć oświetlenia zastępczego.
- Panie aspirancie jest też drugi front - obywatelka Katarzyna Augustynek.
- Tak! To ogromne zagrożenie. Wyjątkowo podstępna.
- Czy chodzi o słynną babcię Kasię z wywrotowej formacji "Polskie Babcie"?
- Dokładnie. Ta demonstrantka pojawia się znikąd i zawsze jest wyposażona w tęczową torbą szturmową.
- Z obywatelką Augustynek trzeba postępować delikatnie, dlatego tę flankę obsadzi starszy sierżant Odnoga, będziecie nosić ją na rękach. Złapać za ręce i nogi, zapakować do radiowozu i odtransportować na posterunek. Dokonać sześciogodzinnych czynności legitymowania i zwolnić już po zakończeniu obchodów.
- Prezesowi spokój się należy!
- Niech żyje pislicja!
- Śmierć wrogom ojczyzny!