sobota, 23 listopada 2024
leszektomczukTryumfalnie oznajmiam: 21 października 2007 r. przystąpiłem do szerokiego frontu, przebiegającego przez redakcje Faktów i Mitów, Polityki oraz Gazety Wyborczej, a jak komuś mało, to również poprzez Allgemeine Zaitung, TVN, Polsat, no i oczywiście transzeje Niezawisimoj Gaziety.
 

 

kaczynskilech

 

Przegrany premier był łaskaw wymienić (na tym samym wdechu), obok powyższych instytucji, dwa nazwiska - mordercy (ja nie wymienię) ks. Jerzego Popiełuszki i Donalda Tuska. Zapomniał jednak dodać Stalina, Hitlera, Eriki Steinbach oraz chmary czarnego ludzia, choćby pływającego po jesiennym, ciepłym Morzu Śródziemnym - Ryszarda Krauzego. Tego ostatniego mógłby chociaż wspomnieć na wydechu.

Przypatrując się żołnierzom, którzy wraz ze mną poszli na wyborczy front, żadnej żenady ? przyznaję ? nie odczuwam. W ogóle, absolutnie, bynajmniej a wręcz przeciwnie! W oczach frontowej braci nie dostrzegłem bazyliszkowatego błysku, owego tryumfu tak charakterystycznego dla leninowców i innych rewolucjonistów. To zwykli ludzie, rzekłbym - normalni Polacy, moje dzieci, najbliżsi i dalsi znajomi. Dodam coś jeszcze: nie robimy razem/zusammen ? niech polecę patriotyczną frazą Jarosława Kaczyńskiego ? ?oczywistych geszeftów?. Ot, cieszymy się z wykopyrtki IV RP, która mocno się potłukła, mimo, że przyziemna, czyli karłowata.

Szybcy potęgą serwerów internauci, ów niewidzialny zerojedynkowy front, to nie jakieś tam draby i moc w nich człowieczej litości, czego dowodem jest pocieszycielski esemes, który obiegł cały kraj: ?Jarek! Nie martw się: świat jest piękny - zrobisz prawo jazdy, założysz konto, kupisz komputer, pójdziesz na kurs, gdzie poznasz uroczego agenta CBA. Pociesz Jarka?.

Ludzie obserwujący kampanię wyborczą w Internecie nie mieli złudzeń, jak należy zagłosować i kto kogo pokona. Ja, internetowy letom, surfując po sieci nie spotkałem internauty o nicku, dajmy na to, ?JarKacz?. Potencjalnie ktoś taki istnieje i od niedzieli ma już dużo wolnego czasu, wystarczy, że się tak zaloguje, niestety, nie opanował jeszcze komputerowej myszki i nie mógł wyczuć zbliżającej się katastrofy. Może dlatego został tak łatwo wyklikany, na co najmniej cztery lata. Ech, wirtualne życie, ten nasz zaklikany żywot...

Niby się ciszę a mimo to dopadł mnie jakiś smutek i nie jest to jesienna nostalgia. Ziemia Brzeska znowuż nie ma posła. Kiedyś niby mieliśmy, nawet na parę tygodni został ministrem sprawiedliwości, ale konia z rzędem temu, kto może o nim powiedzieć, że się nam przysłużył. Teraz, zdaje się, przepadł na dobre, gdzieś się zakopał wraz z umarłymi partyjkami.

Przyczyn braku Posła Ziemi Brzeskiej (o, Boże, jak to brzmi, cóż za splendor!) jest niemało. Ta najważniejsza - to brak kogoś charyzmatycznego, z autentycznym dorobkiem i niekwestionowanym autorytetem. Drugim czynnikiem mógł być zanik instynktu samozachowawczego albo partyjnego... sprytu? ? na wszelki wypadek stawiam znak zapytania.

 Nie popisała się brzeska Platforma Obywatelska, która nie do końca wierzyła w glorię i zwyczajnie nikogo nie wystawiła. Lepszy od Brzegu okazał się Namysłów skutecznie typując swoich kandydatów. Miasto zlokalizowane na Widawą (kudy jej do Odry) będzie reprezentowane przez 22-letniego mieszkańca pobliskich Woskowic Małych.

Prawo i Sprawiedliwość ulokowało naszego kandydata pośrodku tabeli, niby za głęboko, ale przecież z tej listy, z numerem 13 (!) do Sejmu dostał się 62-letni emeryt, dziadek czwórki wnucząt, inżynier chemik z Kędzierzyna Koźla, szary samorządowiec lokalny. Wspomniany woskowiczanin, technik agrobiznesu wykonujący zawód tapicera, startował z przegranej 22 pozycji na liście PO. Może zagrała magia liczb ? 22 lata i 22 pozycja?

Nie wiem, co się stało. Nasz kandydat był charakteryzowany, jako ?człowiek ponad podziałami z ogromnym doświadczeniem samorządowym?, a więc ktoś, komu obce są takie oto ludzkie przywary: zawiść, pamiętliwość i złość. Znam paru działaczy brzeskiego PiS-u, niczego złego o nich powiedzieć nie chcę, ani nawet nie mogę. To prawdziwi dżentelmeni, przepuszczający przodem kobiety i z gracją całujący je po dłoniach. Nieżyczliwość, nieufność, podejrzliwość, napastliwość i wiarołomność to cechy do nich niepasujące. Nie wspominając już o podsłuchiwaniu, droczeniu się i skłóceniu z całym światem. Prawdę mówiąc widziałbym kogoś takiego na Wiejskiej, może i nawet zagłosował, gdybym jednak wiedziony strachem nie zasilił szerokiego frontu, który zawalczył o jaśniejszą stronę.

Rodzaj iluminacji dopadł mój umysł, kiedy przyswoiłem gazetowe info: ?Stanisław Ziobro, nikomu nieznany kandydat Polskiej Partii Pracy, zdobył w niedzielnych wyborach 7978 głosów. Magia nazwiska sprawiła, że zanotował wynik lepszy niż sześciu krakowskich kandydatów PO i PiS, którzy weszli do Sejmu. Pokonał nawet Zbigniewa Wassermanna?. Wszystko stało się oczywiście oczywiste. Kędzierzyn-Koźle postawił na Jana Religę (!) a Namysłów na Łukasza Tuska (!). To dobre nazwiska. Sprytne.

Co by się działo, gdyby w barwach Brzegu wystartowali kandydaci nazywający się: Jarosław Doda albo Nelly Rydzyk! Przebiliby 534.241 głosów Donalda Tuska?


tomczuk na pasku