Pojawiają się pierwsze recenzje rządów nowego burmistrza. Zdecydowanie przedwczesne, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę oceny o wydźwięku krytycznym.
Póki co nie wydarzyło nic takiego, by zmianę warty na posterunku przy ul. Robotniczej 12 uznawać za niewydarzoną. Dwa miesiące rządzenia, w zderzeniu ze 144 poprzednika, to ledwie preludium, wczesne stadium samorządowego żłobka. Nie wybrzydzajmy więc, co nie oznacza, że wszystkiemu mamy przyklaskiwać. Sprzeciwiam się krytykanctwu mimo, że nie jestem zwolennikiem ?100 dni spokoju?, na co każda nowa władza po cichu liczy. Niektórzy, by wzbić się do lotu, potrzebują trochę więcej czasu.
Ze wstydem przyznaję, że u zarania sprzyjałem człowiekowi, który kłapał dziobem i łopotał skrzydłami długie 12 lat i pragnął pofrunąć jeszcze, ale - Bóg się zlitował - i samorządowy nielot z gniazda wypadł, lądując tam, gdzie jego miejsce: poza magistratem. Niestety, nie wiadomo, czy gnuśnik poszedł w odstawkę na dobre, bowiem wciąż figuruje na śmieciowej liście płac w miejscowości Gać. Również jego kumple uczepili się stołków. Jeden z nich (z partii ?konsekwentnie prorosyjskiej") okupuje w Brzegu huczyńską synekurę i odgrywa kluczową rolę na scenie powiatowej, a starosta stał się jego klientem. Dla mnie to dziwowisko, gdyż jego lojalność wobec powiatu brzeskiego jest mocno dyskusyjna. To swoisty separatysta, który - podpinając się pod Stolicę Polskiej Piosenki - oderwał od macierzy cukrowe miasto, w którym jest burmistrzem.
Na niższych stołkach przyczaili się akolici. Odnosi się wrażenie, że już zapomnieli o panu, któremu z pokłonem służyli i teraz podlizują się do nowego, hołdując zasadzie: umarł król, niech żyje król. Ale nie przekreślajmy ich, okażmy humanitaryzm.
Po karkołomnej kadencji ludzi spod znaku AWS, którzy zasłynęli z pazerności (uprzywilejowane budownictwo w centrum miasta, na tzw. wałach), poprzednik wydawał się być szansą na mądre i sprawiedliwe rządzenie. Rozpoczął z przytupem: ponazawiadamiał organy ścigania o ?sprawkach" awuesowców i co? Wyszło z tego wielkie nic: nikomu niczego nie udowodniono. Z dzisiejszej perspektywy widać, że w roku 2002 stery miasta przejął człowiek rozmiłowany w procesowaniu się i nie skąpił na to kasy, która zasiliła konto oławskiej kancelarii prawnej. Wychodzi na to, że właśnie ta kancelaria jest prawdziwym beneficjentem ostatnich wyborów. Nowej władzy świadczy usługi i niemało przy tym zarabia.
Psy szczekają, a prawnicza karawana idzie dalej.
Gdybym był burmistrzem wiedziałbym co robić, by bez wstrząsów rządzić więcej niż jedną kadencję. Wystarczy nie naśladować poprzednika. Prościzna. Wiele na to wskazuje, że nowy burmistrz realizuje właśnie taki scenariusz. To człowiek cierpliwy i potrafiący czekać. Nie bez powodu w toku kampanii wyborczej ?przypisałem" mu film pt. Samotność długodystansowca.
Gdyby spełnił się najczarniejszy sen i doszłoby do BISowania po raz czwarty, rozegrałby się scenariusz putinowski. Dalej odchodziłoby polowanie na dziennikarskich łajdaków, a wszyscy maluczcy, czyli brzeżanie potakująco kiwający główkami, mieliby jak u Pana Boga za piecem. Kto wie, może udałoby się obniżyć - jak niedawno w Rosji - cenę wódki? Z pewnością byłyby bombonierki na Dzień Kobiet, przebieranie za Mikołaja i oczywiście disco polo.
Na szczęście jest inaczej, próbuję uwierzyć, że Brzeg nie stanie miastem kultury fizycznej.