W przeciwieństwie do swiętoszków potrafię przyznać się do grzechu. W 2002 roku głosowałem na obecnego administratora Brzegu.
Mija 12 lat i muszę wrócić do motywacji, które mną wtedy kierowały. Nieopierzony samorządowiec (w domyśle: niezdemoralizowany) z otwartym doktoratem (w domyśle: intelektualista) to wspaniały kandydat na najwyższy urząd w mieście. Z perspektywy dwunastoletniej widać lepiej. W myśl afrykańskiego przysłowia: Im wyżej małpa się wspina, tym bardziej widać gołą dupę.
Po doktoracie zostały wspomnienia. Zabrakło wytrwałości, czasu a może ambicji. Cóż, trudno grzebać w książkach i wymyślać rzeczy jeszcze niewymyślone, kiedy trzeba nauczyć się administrowania (1 kadencja), walczyć z opozycją (2 kadencja) i udoskonalać pieniactwo (3 kadencja). Rysuje się wspaniała okazja dokończenia zaczętego doktoratu. Wystarczy przestać się wygłupiać, że jest się zbawcą tego miasta. Zielona trawka u przyjaciela w Zielonce to też życie.
Wiem, co piszę, wszak cierpię na nadmiar czasu. Wymyśliłem zatem, że mógłbym się doktoryzować. A, co! Moi czytelnicy pewnie już się domyślają w jakiej dyscyplinie. To... huczynologia. O administratorze Brzegu wiem wszystko, a pewnie dowiem się jeszcze wiele, wszak chce nam zafundować dożywocie na urzędzie. Jeśli tak się stanie - nie chcę straszyć - doktorat z huczynologii zrobię!
Jak na rasowego naukowca przystało: materiałów nagromadziłem tony. Nie mniej niż kancelaria prawna administratora, która - przygotowując te wszystkie pozwy przeciwko wielu mieszkańcom Brzegu - musiała wyrąbać spory zagajnik dla wyprodukowania tak ogromnej sterty papieru. Mój doktorat będzie proekologiczny, bowiem rzeźbienie odstawiam w rzeczywistości wirtualnej i żadna brzoza trupem nie padnie.
Że dyscyplina naukowa pod nazwą ?huczynologia? ma sens udowodnili inni. Wymyślono nawet odjechaną nazwę dla miejskich szaletów, która nawiązuje do przedwojennych ?sławojek" - HUCZYNKI.
Znakomity materiał do dysertacji doktorskiej dostarcza ostatnie wydanie Gazety Brzeskiej.
Niby nic, pytania zadane przez Spółdzielnię Mieszkaniową ?Zgoda" i odpowiedzi administratora Brzegu udzielone po upływie... miesiąca. Nie wnikam w ich miałkość i rozwodnienie, bo to zwykłe ponuractwo, a nazywając rzecz dosadniej: urzędowe chamstwo. Zwracam uwagę na pierwsze trzy merytoryczne zapytania i stosowne ?odpowiedzi".
Metoda copy/paste tryumfuje! Dowód koronny, że administrator miasta opanował manuał komputerowy do perfekcji: rozkminił odpowiednie kombinacje klawiszy do kopiowania i wklejania. W końcu wybitny informatyk, nieprawdaż?
Ech, marzenie: doktor huczynologii.