piątek, 26 kwietnia 2024
viet_helmTo już 30 lat! Za nami kolejna rocznica Jaruzelskiej Nocy. Najmocniejszym akordem miała być wielka demonstracja partii Patriotycznej z Najpatriotyczniejszych. Problem w tym, że na czele defilujących (ochotników odnotowano blisko 5 tys., a przyjść mogli wszyscy Polacy, circa 38 200 037 dusz), a więc w szpicy maszerował człowiek Nieduży, który samemu widowisku wizerunkowo pomógł mało. I bynajmniej nie idzie o nikczemny wzrost, a o nie za duże ofiary poniesione w tamtą noc.


W wywiadzie udzielonym z okazji 10 rocznicy stanu wojennego ów Nieduży wyznał beztrosko, że o ogłoszeniu dekretu dowiedział się 13 grudnia 1981 roku po... południu. Mroźną nockę słodko przespał, potem jako ten pobożny parafianin poszedł do kościoła na sumę. Nieświadomy narodowej katastrofy dreptał sobie cichutko, śnieg pod butami romantycznie skrzypiał, i w ogóle nie zauważył SKOT-ów, ani grzejących się przy koksownikach żołnierzy. Jaruzelskich siepaczy z orzełkami bez korony, czyli żołdaków LWP. Generała w ciemnych okularach zobaczył dopiero w TV, gdzieś pomiędzy rosołem a drugim daniem. Wtedy zszokował się - mniemam - nie na żarty i bohatersko odstawił poobiedni deser.

Fakt faktem, że nawet na sekundę nie został wpasowany w więzienne pasiaki i teraz jest wyśmiewany przez różnych Bolków. Bezczelnie zarzuca się mu dekownictwo pomieszane z oportunizmem, co miałoby polegać na przesiedzeniu wojennych miesięcy, niczym ta trusia, na inteligenckim Żoliborzu zamiast we Wronkach.

Zainspirowany rysunkiem Andrzeja Czyczyły po cichu kombinuję, że istnieje pewien sposób na uzupełnienie kombatanckich życiorysów czyli podrasowanie etosu. Wybawieniem są rozplenione po całym kraju Grupy Rekonstrukcji Historycznych. Od dziecka głodny zwycięstw sam postanowiłem wybrać się na pola pod wsią Grunwald. Niestety, nawet na Allegro nie znalazłem zbroi w rozmiarze XXXL. Zrezygnowany zgodziłem się stanąć po stronie Krzyżaków, by haniebnie polec przygwożdżony maczugą bohaterskiego Litwina. Cóż, obciachem było stawić się na bitwę jedynie w krzyżackim płaszczu i bez hełmu. No i znowu porażka - żaden płatnerz nie podjął się wyklepania szyszaka, wszyscy twierdzili, że mam nietypowy, felietonowy łeb.

Myślę, że Niedużego można wreszcie potraktować po ludzku i dorobić mu zasługi wojenne. ZOMO-wcy z grupy rekonstrukcyjnej mogliby widowiskowo oklepać nieduże plecy. Dramatyczne wydarzenie z pewnością wyłapałyby kamery TVN24, by najciekawsze ujęcia pokazywać w kolejnych przebitkach. Po jakimś czasie, gdyby ów news wszystkim się przejadł, co lepsze fotki można wrzucić do Photoshopa, wybarwić w sepii i podrzucić do IPN. Teczka kombatancka od razu nabrałaby rumieńców.
Potem już poszłoby gładko. ZOMO-wskie narzędzie przymusu bezpośredniego, którym wypałowano patriotyczny tyłek, można by umieścić w gablotce Muzeum Męczeństwa Niedużego - w monumentalnym pałacu wybudowanym z narodowych składek. Rzeczoną pałkę ozdobiłoby się biało-czerwoną kokardą i zawsze świeżymi goździkami w takich samych barwach. Tuż obok znalazłoby się miejsce na ampułkę z krwią kombatanta. Wiem, troszeńku zakręcona wizja, ale - kto to wie - może całkiem gotowy scenariusz na demaskatorski program Jana Pospieszalskiego - „Bliżej". Obym nie wykrakał.

stan_wojenny_089

Ja tu ględzę o najważniejszych aktorach sceny politycznej, zapominając o brzeskich bohaterach, którzy obalali komunę w wielkiej cichości i dotąd nie doczekali Orła Białego. Spoko, dla nich też mam małe co nieco. Przepraszam, że do żadnej rekonstrukcji nie zapiszę prof. Henryka Mazurkiewicza. Nie mógłbym. To pozbawiony taniej sławy działacz i w takim teatrum czułby się nieswojo. Zupełnie niewiele potrafiłbym też napisać o męczeństwie red. Zbigniewa Oliwy. Dlaczego? Nic nie dostrzegam, no, może nawet ździebko widzę, ale jakby przez mleko... Tak, ledwo rozpoznaję sylwetkę redaktora-demaskatora spowitego smoleńską mgłą. By być jakoś opisanym, musiałby się wreszcie wyłonić, ale nadziei nie ma żadnej.

Na szczęście mamy innych uczestników rekonstrukcji historycznej.

Oto starosta Maciek A. Stefański z zawadiacko podniesionym kołnierzem w bluzie Czarnej 13-tki, z poczernioną siwizną (chodzi o realizm) wleczony przez ZOMO-wskich oprawców na dołek przy Chrobrego. Tam już czeka urecholony od ucha do ucha ober klawisz Krzysiu Puszczewicz. Ten podpułkownik z dziką rozkoszą wtrąca Więźnia Nr 1 na twarde łoże w ciemnym karcerze. W miejsce kawioru i high life'u: czarna kawa, niekonsumpcyjny domber i kostka z ubraniem pod celą.

Mam też coś o naszym dzielnym burmistrzu. To opozycjonista ogromnie zasłużony dla Wrocławia, ale swoją rolę mógłby pięknie odegrać na teatrze działań wojennych Brzegu. Gdyby tylko zechciał, ściągnąłby Grześka Schetynę - przyjaciela z konspiry i wraz z nim wystąpiłby w nadodrzańskiej rekonstrukcji. Ktoś powie, że ex Marszałek jest teraz dygnitarzem pełną gębą i na prowincję się nie zapuszcza. Nic bardziej mylnego, na zawołanie starego weterana przybyłby z pewnością. Wszak ostatnio, jako ten odstawiony na tor boczny, nie jest przesadnie zajęty i mógłby się trochę u nas rozerwać. Jednak schody zaczynają się z charakteryzacją. Obaj panowie mocno statusieli i ważą o te 30 lat więcej. Jest wyjście. Mogliby pozapuszczać parodniowe brody, zarost wyróżniający ludzi podkładających komunie nogę.

W rekonstrukcjach brzeskiej grupy zabrakłoby historycznej prawdy bez kogoś jeszcze. Ale mam rozwiązanie! Oto redaktorek w przykrótkich porciętach, w przydużym hełmie hitlerowskim i w biało-czerwonym krawaciku, ot, brzeski klon Małego Powstańca. Dlaczego tak ucharakteryzowany? W godzinie stanu wojennego był szczeniakiem i został ograbiony z Teleranka, a w ramach walki z komuną, na złość (och, tak!) źle się uczył w III b, popalał Sporty i wagarował. Tenże mógłby poganiać się z ZOMO-wcami po wertepach ul. Reja i trochę im nabluzgać, powyzywać od debili. W tym osiągnął mistrzostwo i jest naprawdę autentyczny. Z naręczem Panoramy drukowanej na powielaczu, malusi naczelny z wpiętym w klapę, zamiast Matki Boskiej, wizerunkiem Niepokalanego Wojciecha.

KURTYNA

Dla wszystkich rekonstruktorów micha wojskowej grochówy!
lt.tablica

tomczuk na pasku