środa, 04 grudnia 2024
Nasi wspaniali samorządowcy od zawsze twierdzą, że powiat brzeski mógłby być turystyczną Mekką. Politycy w pocie czoła rozpisują nikomu niezrozumiałe strategie, kombinują jakby tu przyciągnąć tabuny wędrowców z wypchanymi portfelami. Mierżą mnie już ględzenia o braku hotelowej bazy.
No bo niby kto ją ma rozbudować. Starosta, burmistrzowie, radni? W życiu! Oni są od mnożenia wzajemnych oskarżeń i tworzenia politycznych niby-podziałów. Łatwiej przecież burzyć niż budować. O tym wie nawet dziecko bawiące się w piaskownicy.

Czy zagraniczny amator brzeskich atrakcji może za pośrednictwem Internetu znaleźć u nas ofertę noclegową? A jakże! Podam tylko jeden przykład. Dla klienteli niemieckojęzycznej mamy Hotel „Wodnik" Korfantego-Straβe 34, który dla Anglosasów nazywa się The Wodnik Hotel. Kto nie wierzy, uprzejmie proszę, niech odwiedzi internetową stronę www.brzeg.pl. i wybierze językową flagę. Wodnik gwarantuje moc wrażeń i modelową wręcz troskę o klienta. Nie chlupnie on ci do akwenu, bo obsuwające się nabrzeże zabezpiecza nowiusieńka barierka i słusznie - kąpać się nie wolno! Może w zamian połowić płocie i okonie, posłuchać kumkania żab i późnonocnych ryków freewolnych gości rozprowadzających się do domów, po upojnym posiedzeniu w miejscowym lokalu. No i jak romantycznie prezentuje się sam hotel: willowa zabudowa, zwieńczona tarasem, upstrzona w graffiti elewacja, w podcieniach stylowa tawerna. Pełen wypas (czytaj: można przyjechać z kozą).

korfbasen

Kąpielisko przy Korfantego. Plany, plany, plany...

Ktoś kto pomyślał o rozreklamowaniu Wodnika wzorował się pewnie na ciut bardziej cywilizowanej Europie. Tam furorę robią mini hoteliki, coś na kształt agroturystycznych zajazdów. Ich siła to minimalna obsługa i specyficzne, bardzo lokalne atrakcje. Pamiętam swoje zdziwienie z Bawarii i Tyrolu, gdzie przed wiejskimi domostwami widziałem stoliki ze spécialité de la maison: jakiś ser, owoce, konfitury, no i wino z domowej winnicy. Nikt stoiska nie obsługiwał, stał jedynie (niepilnowany przez owczarka niemieckiego) koszyczek na pieniądze.

 

U nas numer z winem pewnie nie przejdzie a i flaszka musiałaby być przyłańcuchowana, jak w „Misiu", bo nawet pusta trafiłaby do skupu surowców wtórnych. Okoliczni chłopi pooddawali ziemię, wstawili do ogródków niepotrzebne narzędzia rolnicze, nabyli elektryczne kosiarki, niektórzy spaliniaka i z zapałem perkocą przed chałupami, przepłaszając krety i wędrowne ptactwo. Część, nieopodal wiejskiego marketu spoziera w dno butelczyny, nie robi nawet tego. Emerytury niby liche, ale przy swojej kurce i szczypiorku za stodołą da się jakoś wyżyć.

Wpisuję do wyszukiwarki internetowej kategorię: „agroturystyka w powiecie brzeskim" i co tam mamy? Nic, pustynia! Trwa wyczekiwanie na cud, czyli jakąś spektakularną akcję polityków? - zachodzę w głowę. Co prawda są pojedyncze jaskółki, ale kiepsko rozreklamowane. Choćby prywatne muzeum-skansen Franciszki i Alfreda Drozdów w Głębocku.

Sensownie urządzone gospodarstwo agroturystyczne działa w Starych Kolniach w granicach Stobrawskiego Parku Krajobrazowego. Gospodarstwo posiada sporą bazę, skansen maszyn rolniczych, zlokalizowane jest obok rzeczki Stobrawy i niedalekiej wydmy piaskowej, zapewnia przejażdżki konne i wypożycza rowery. Sielsko, z dala od zgiełku i niemalże w lesie. Zajrzawszy tam z ciekawości zostałem poczęstowany doskonałym ciastem domowego wypieku. Przekonałem się, że gospodarzom coś się chce, że to autentyczni entuzjaści. - Już zaczyna być dobrze a będzie jeszcze lepiej - z nadzieją patrzą w przyszłość. Niestety, Stare Kolnie to już nie nasza parafia.

 

Twierdzę, że na wsi brzeskiej drzemie ogromny potencjał. Gdzie jak nie tam kiszą się najlepsze w świecie ogórki, lepią się niesamowite pierogi, warzy się wyjątkowy barszcz? A miód? Pan Władysław Władyka z Krzyżowic (cóż za medialne nazwisko) w miodzie jest mistrzem pierwszej klasy. Od dawna od niego właśnie mam wyrób doskonały, cud-miód, broniący się jakością, nie wymagający reklamy i co najważniejsze - za rozsądną cenę.

Paradoks polega na tym, że walory turystyczne powiat nasz ma od zawsze. Wystarczy wymienić tylko te sztandarowe: piękne okolice a na nich Śląski Wawel, budzące grozę ruiny w Kopicach, poelsnerowskie ślady w Grodkowie, kościoły w Strzelnikach i Małujowicach, postsowieckie „pamiątki" (bynajmniej nie przesadzam), no i quasi-aquapark, czyli poobgryzana kość niezgody rodzimych polityków.

lt.tablica

tomczuk na pasku