poniedziałek, 25 listopada 2024
lt-2Kim jest hycel i jaka czarna rozpacz za tą nazwą się kryje, ludzie wiekowi na ogół wiedzą. Młodsi już niekoniecznie, bo archaizm ów praktycznie wyszedł z językowego obiegu.



Od czego jest Internet? Wystarczy zapomniane słówko wklikać do okna wyszukiwarki i wszystko staje się jasne. Nie potrzeba nawet mozołu ortograficznego. Jeśli zrobimy byka i hycla wpiszemy przez "ch" kompuś da radę, podpowie, co i jak.

Nazwa hycel wnosi niepokój. Już samo brzmienie, z huczącym "h", nadaje jej specyficznego "harakteru" - pisanego właśnie tak, trochę... orientalnie. Dlaczego z błędem ortograficznym? Bo żeby być hyclem trzeba mieć nie byle jaki charakt... eee, e... o nie! - pomyłka - harakter!
Encyklopedie podają, że w dawnych czasach hycel był pomocnikiem kata. O kacie jednak nie napiszę. Dlaczego? Czytelnicy parokrotnie sponiewierali mnie za monotematyczność ocierającą się o paranoję. A więc kat na razie ma spokój.

Zwykły zjadacz chleba profesji hycla nie udźwignie. Ludzie niedouczeni i nieszczęśnicy z dysleksją nie tylko z pisownią hycla mają problem. Dla nich żołnierz to rzołnież, harcerz - chareceż, no i wychodzący powoli z mody moher - mocher. Najgorzej mają odpowiadający przed samym Bogiem ludzie pióra, zarabiający na chleb pisaniem, którym przydarza się szpecić język ojczysty. Pisanie to naprawdę ciężki los i może dlatego się pogubili? Chcąc w życiu do czegoś dojść bardzo się nastarali: nazajmowali różnymi zawodami; ot, nahandlowali taboretami i nawet poszli w kamasze powojować na Bałkanach. U tych ludzi wykształcił się osobliwy gruczoł, który odpowiada za wydzielanie "chormonu hamstwa".
Znowuż folguję ortografii sadząc haniebne byki. Dlaczego? Korzystam z pirackiego prawa. Nie będąc endokrynologiem ani nawet psychoanalitykiem, a raczej domową podróbką owych specjalizacji, czyli po prostu znachorem, uzurpuję prawo do nazywania naukowych odkryć po swojemu. Stąd ten CHORMON HAMSTWA.

hycelAle wróćmy do ludzi pióra. Nawet geniuszom przydarza się twórcza posucha. W końcu nadchodzi wiosna i wraz z nią wracają siły witalne, ale - oj, niestety - szybko rosnąca trawa zakrywa psie odchody. "Kulki, granulki, makaroniki, piramidki i zaokrąglone precle oraz rozłożyste - rzadkie placki i już rozdeptane, wielkie, twarde grzmoty"(*). Skąd więc tępawy artysta ma czerpać natchnienie? Fantazji przecież nie kupisz na bałkańskim bazarze, a zresztą i tam wślizguje się drożyzna. Skoro nawet zwykły chłam jest po 5 złotych, co pozostaje? Teksty konkurencji są za free! Można je podiwanić a potem: wygarbować, podfastrygować, przenicować i pokazać światu, jako owoc hyclowskiego sprytu.

Znam takiego twórcę, który zamiast przyjąć literackie pseudo Mareh (prawda, że z tym "h" ślicznie brzmi?) występuje pod imieniem podobnym, jakby był jakąś marką. A przecież wiadomo, że Polacy porządnych Marek jeszcze się nie dorobili. Polska Nokia, czy polski Volkswagen wciąż przed nami.

Kradzież wartości intelektualnych, nawet tych, które hycel uważa za skundlone, to prosta droga do kryminału. A kto tam się pcha powinien mieć świadomość, jak mocno ryzykuje. Więzienie jest - najdelikatniej nazywając - miejscem niemiłym, gdzie niekiedy dzieją się okropne rzeczy. Hycel powinien zabrać ze sobą mydło i to niekoniecznie z myślą o higienie. Nie będę tego wątku ciągnął bom za mało obrzydliwy, a wątek ów taki właśnie jest. Jako stary znawca tematu (ze "starym" ani krztynę nie przesadzam), do tego z sercem gorącym niczym patelnia, mogę coś poradzić. Prócz mydła warto mieć wazelinę. W środowisku lizusów, którzy bez nawilżania żyć nie potrafią, wazelina jest towarem mocno pożądanym i dlatego ją wykupują. Okresowo może być więc niedostępna. Jako człowiek życzliwy podpowiem, gdzie śliskiego dobra nie brakuje. Po zaopatrzenie należy udać się do kata..., ups! ... ani słowa więcej. O człowieku z toporem miałem przecież milczeć...

Sanitariuszu! Zwiąż pan mocniej, kaftan poluzowany, błagam! Siostroooo! Podwójna dawka Głupiego Jasia, plisss!!!

(*) źródło: Skarbnica Dorobku Intelektualnego p. Marka Popowskiego
lt_2


tomczuk na pasku