niedziela, 24 listopada 2024
lt09Dynamizm naszych polityków poraża, ale tylko w początkowym etapie działalności. Wtedy obiecują ile wlezie i wiedzą nawet, jak obietnicy (nie)dotrzymać



Kiedy już sen o wyborze się ziści, w powyborczym uniesieniu, wykupują w którymś czasopiśmie inserat „dziękczynny” i w tym miejscu więź z nimi się urywa. Rezygnują z gazet i zapominają o tych, którzy gazety czytają. Następuje długi, kadencyjny sen, swoisty sesyjny letarg.

Konia z rzędem temu, kto wymieni radnych miasta Brzeg. Sztuka to nieprosta, bo liczba ich ogromna – 21, karciane oczko, czyli Blackjack. Jeśli do tej gromady dodamy Blackjack’a powiatowego sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Brakuje przecież… Ali Baby.

W odbiorze szarego wyborcy nasi wybrańcy nic nie robią. Owszem, biorą udział w sesjach, ale z wyrachowania, byleby tylko zainkasować dietę. Oczywiście jest to gruba przesada. Nie uczestnicząc w posiedzeniach tych gremiów nie ma się bladego pojęcia o ich zapracowaniu. Ażeby mieć inne zdanie trzeba być w wielu miejscach naraz, tam gdzie się coś dzieje: w Wielkiej Sali Stropowej, w pokojach nauczycielskich, w restauracyjnej piwnicy, w palarniach, w poczekalniach lekarskich, a nawet w prywatnych ogródkach. To tam robi się prawdziwą politykę.

kelner

Zgoda, ale jak tu śledzić poczynania radnych, kiedy człowiek musi harować na podatki i nie ma nawet czasu zapalić. A jest coś jeszcze: zaraz po wyborach wybraniec staje się strasznie ważny. Pomykając chodnikiem na nikogo nie zważa, zafrasowany i przygarbiony, jakby taskał bryłę świata. W skrajnym przypadku otacza się gorylami i swoich rodaków ogląda zza szyb pancernej limuzyny. Malutki – puszy się i nadyma, przekazując współziomkom niewerbalny komunikat: Jestem wielki! Aktywizuje się z rzadka, kiedy musi coś zawetować. Wszak „każdy nieudacznik podkreśla swoją wielkość za pomocą sprzeciwów”, jak napisał literat Dmitrij Strelnikoff. Ale to przypadki na szczęście pojedyncze.

Jeszcze niedawno kandydaci na radnych zachodzili nam drogę, częstokroć przed kościołem, zalepiali swoimi zdjęciami każdą przestrzeń, wciskali się przez szparę w drzwiach. Z naręczem ulotek wyborczych, trzymanych z gracją niczym cudny bukiet, które już nazajutrz okazały się nikomu niepotrzebną makulaturą. Jak te róże, kupione u chytrej kwiaciarki, więdnące tuż po wręczeniu.

W mojej świadomości funkcjonuje 5-8 rajców, reszta jest, niestety, jakby nieżywa. Z tego powodu ogromnie się smucę, bo nie przepadam za sytuacjami pogrzebowymi, w roli żałobnika wypadam fatalnie. - Gdzie oni są? Nie ma nikogo. Nie ma niczego. Nawet „łachmactwa”, o którym poetyzował kandydat na prezydenta Białegostoku Krzysztof Kononowicz. - Nie ma nic, jest mimikra.

Swego czasu zagrzewałem brzeskich radnych do pisania bloga. Jest to jakiś sposób komunikowania się z elektoratem. Niestety, nasza kraina charakteryzuje się blogową depresją. Poza dwoma „aktywistami” nikt do społeczeństwa nie przemawia z wykorzystaniem słowa drukowanego. Grubsze ryby godzą się niekiedy na udzielenie wywiadu, ale to wyjątki.

Zawziąłem się i – za przeproszeniem – powrzucałem do Google nazwiska znanych mi radnych, z założeniem, że kogo/czego w Internecie nie ma, to w realu nie istnieje. I co? Mizeria. Mimo, że w Brzegu portali dostatek, coś piszą tylko stary Andrzej Ogonek i młody Bartłomiej Tyczyński. Bartek udziela się też na różnych forach pod swoim (tu oklaski) nazwiskiem.

Gorzej z radnym Ogonkiem, niby w słów rzeźbieniu wydajny, ale znaczną część publikacji podpisuje różnymi nickami. Jakby kochał szyfry i pseudonimy operacyjne i jakby nie wierzył w potęgę własnych argumentów. Doprawdy trudno pojąć o co radnemu chodzi, przecież te wypowiedzi mają charakterystyczny zaśpiew i są z nim utożsamiane. To jakaś trauma z okresu konspiry. Andrzej Ogonek zachowuje się, jak ten zaginiony w lesie Japończyk. Wojna dawno się skończyła, a on ciągle partyzant.

Bartek to powiew nowego, jest kreatywny i podbija serca pań wręczając im na ulicy kwiaty z okazji Dnia Kobiet. Jeśli Olejniczak z Napieralskim wreszcie zestarzeją się – daleko zajdzie, ale dopóki Oleksy w grze w ogóle na to się nie zanosi.

Powie ktoś: zjechał letom czterdziestkę radnych za milczenie, ale dlaczego nie oszczędza tych, którzy pięknie wyróżniają się na wyblakłym tle? Cóż, chwalenie polityków prowadzi do katastrofy, grozi im zblazowanie.
Kończąc, zapodam autorski patent na wrycie się w świadomość elektoratu. Pozostający na żołdzie podatnika politycy są wobec obywateli osobami służebnymi. Polityk lokalny (nie kojarzyć z lokalem gastronomicznym) o nijakim wizerunku powinien coś jednak robić. Mógłby na przykład rozdawać przechodniom kanapki z popitką, byłby wreszcie aktywny. Aktywny inaczej polityk… lokajny. Ale, co na to Cech Kelnerów?
Link pokrewny:

{jgquote}http://www.brzeg.com.pl//content/view/326/288/{/jgquote}

Akcja! „Niech zagrają organy”.

Dowolne datki można wpłacać na konto: Bank Ochrony Środowiska S.A., o/Tarnów, ul. Piłsudskiego 5, Rachunek nr: 10 1540 1203 2001 4280 4187 0004, z dopiskiem: "Dar na organy w kościele w Truskawcu".

Leszek Tomczuk

tomczuk na pasku