niedziela, 28 kwietnia 2024
lt09Żyjesz sobie człowieku spokojnie ? jesz, pijesz, trawisz bez świadomości, że wszechogarnia cię Matrix. Ale co tam nieuchwytna materia, życie jest bardziej prozaiczne, no bo niby skąd możesz wiedzieć, że jadący z tobą w windzie gościu nie skrywa za pazuchą małego pistolecika?


Takie durnowate ? przyznaję ? przemyślenia naszły mnie po lekturze tekstu Andrzeja Ogonka ?Starachowice po brzesku??, wypracowania na piśmie, które autor opatrzył dopiskiem: ?Felieton wcale nie dowcipny?. Uzupełnienie, skoro już zaistniało, zapewne miało czemuś służyć. Dalibóg nie wiem czemu. Bo to ani felieton, ani rzecz ? oczywiście ? dowcipna, a jakieś kuriozalne i nieskładne w sensie intencji, niczym program PiS-u, sprawozdanie z akcji przyskrzynienia rajców miejskich, którzy fatalnego dnia, cytuję: ?? 28 listopada ubiegłego roku w czasie obrad Rady Miejskiej. Po przerwie obiadowej troje radnych klubu ?Prawa i Sprawiedliwości oraz Prawicy? powróciło na obrady ze znacznym opóźnieniem. /?/ Ich zachowanie wskazywało, że prawdopodobnie dla lepszego trawienia znakomitych dań restauracji w podziemiach ratusza, użyli płynów mogących procesy trawienne wzmóc.? ? suponuje (a niech mu będzie!) felietonista.

Pamięta ktoś jeszcze sławetną konferencję wiceprokuratora generalnego w rządzie PiS Jerzego Engelkinga, transmitowaną w sierpniu 2007 r. przez media, kiedy ujawniono podsłuchy rozmów b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego i ówczesnego szefa PZU Jaromira Netzla? Rzecz dotyczyła ? przypominam ? sprawy przecieku z akcji CBA ws. ?afery gruntowej? w resorcie rolnictwa. Była to konferencja niezwykle widowiskowa (dla mnie z elementami komicznymi) z zastosowaniem wszelakich technik inwigilacji. Dzisiaj główny animator szpiegowskiego show znalazł się w tarapatach bowiem żona Janusza Kaczmarka zawlokła go do sądu i żąda odeń przeprosin za ujawnienie jej adresu i danych osobowych.

 

engelking

 

Andrzej Ogonek to taki Wituś-sprytuś, który wlazłszy w pokrzywy trzyma się hardo. W każdym razie nie będzie musiał nikogo za nic przepraszać. Nazwisk trunkowych radnych nie wywleka sądząc pewnie, że czytelnik sam sobie pokombinuje i domyśli się kto w skład owej ?bandy trojga? wchodzi. Wiceprokurator Eneglking dysponował całym aparatem wywiadowczo-śledczym i bogatą aparaturą podsłuchowo-nagrywającą. Rodzimy agent musiał polegać na osobistych zmysłach i domysłach oraz organoleptycznych doznaniach. I tu beret z głowy! Wiem, prześledził też monitoring sali stropowej ze stoperem w ręku. Dzięki temu mógł wywlec na światło dzienne ułamek sekundy, w której Bartek Tyczyński wyekspediował do nietrzymających poziomu/pionu rajców ?ratunkowego? SMS-a. A inkryminowana trójca pozostawiwszy, cyt.: ?? na stołach swoje rzeczy (laptop, dokumenty sesyjne) opuszcza gęsiego salę obrad. Ostatni z nich wychodzi około 1 minutę i 10 sekund po schowaniu komórki do kieszeni przez radnego Bartłomieja Tyczyńskiego i jak z nagrania video wynika właśnie on odwracając głowę w kierunku wyjścia z sali obrad odprowadza wzrokiem tego ostatniego z trójki radnych klubu ?Prawa i Sprawiedliwości oraz Prawicy?.

Wersja, że trzech rajców nagle zasłabło i ulotniło się z sali stropowej celem zaczerpnięcia piastowskiego powietrza w ogóle nie wchodzi w grę mimo, że Andrzej Ogonek (Stirlitz Brzeski) nie znał treści wiadomości wyklikanej przez radnego B. Tyczyńskiego. Z tą sytuacją koresponduje taki oto dowcip.
- Stirlitz wszedł do gabinetu i ujrzał Mullera leżącego na podłodze i nie dającego oznak życia.
- Otruty - pomyślał Stirlitz przyglądając się rączce siekiery wystającej z piersi.

Klasyk politycznej riposty swego czasu rzekł: Jaka wizyta, taki zamach. Z trzydziestu metrów nie trafić w samochód - to trzeba ślepego snajpera. Parafrazując marszałka Bronisława Komorowskiego skwituję: Jaka afera, taki agent. Spośród 21 wybrańców nie wyłowić trzech nazwisk - to trzeba nosić trzęsące się portki.
Po lekturze szpiegowskiego felietonu nasuwa się następująca refleksja. W obecnej Radzie Miasta zasiada jedynie dwóch sprawiedliwych rajców. Resztę ? z przewodniczącym na czele ? wyborco powinieneś pogonić, znaczy się: już nigdy przy nich nie warto postawić krzyżyka. Wszyscy na potęgę chleją i nawzajem się wspierają. Przy cichym przyzwoleniu różnorakich władz, z policją włącznie. Jeśli źle odczytałem przesłanie ?felietonu? ? wielkie sorry. Ja ino prosty wyborca, zdany na info rajcy-weterana, samorządowego psa węszącego dookolne dziadostwo.

Brzeski układ alkoholowo-partyjno-towarzyski został zdemaskowany! Tutaj: wielkie brawa, niekończący się aplauz, hip-hip hurra, niech nam żyje Ogonek Andrzej!

Bynajmniej nie ironizuję. Jeśli autor opisał (nieudolnie, ale wybaczmy) rzeczywistość ? resztki moich włosów stają dęba. Nie wyobrażam sobie, by dieta na którą składam się wraz z moimi ziomkami miała być przepijana. Jeśli nawet na przelew poszły inne środki (okazjonalne imieniny, jakiś anonimowy sponsor, fundator-wielbiciel) to z kolei nie godzę się na pijackie wyziewy w sali stropowej brzeskiego ratusza. Żal tapet i stiuków.

 

tomczuk na pasku