piątek, 29 marca 2024
gomelanPublicysta katolicki Tomasz Terlikowski stwierdził w jednym z programów telewizyjnych, iż państwowy urzędnik oficjalnie przyznający się do wyznawania katolicyzmu nie może zapominać o swej religii w godzinach pracy swego urzędu. 



Wypowiedź odnosiła się minister zdrowia Ewy Kopacz, która wskazała ciężarnej czternastoletniej dziewczynie szpital, w którym lekarze przeprowadzili zabieg usunięcia płodu.

Warto przypomnieć, iż ginekolodzy w kilku szpitalach odmówili dokonania aborcji, a w ślad za czternastolatką szpitale odwiedzały kobiety z organizacji antyaborcyjnej i księża rzymskokatoliccy celem przekonania do nieprzerywania ciąży.

Dziennikarz katolicki - o, niespodzianko! - nie zwraca uwagi na to, iż ktoś popełnił wykroczenie informując te kobiety i tych rzymskich księży, że w tym a to w tym szpitalu leży czternastolatka w ciąży nosząca się z zamiarem jej usunięcia. Katolicki publicysta swą uwagę kieruje na urzędniczkę państwową wysokiego szczebla, która, będąc katoliczką, nie dotrzymała, jego zdaniem, wierności... No właśnie - czemu - Dekalogowi? Społecznej nauce kościoła? Czy też totalitarnym zapędom Watykanu?

Oczywiście wybranie fragmentu większej rzeczywistości do skomentowania jest zbójeckim prawem publicysty, z którego wszyscy korzystamy, trudno zatem spodziewać się, by Terlikowski obciążył moralnie księży, którzy osaczyli młodą dziewczynę próbując zmusić ją do rezygnacji z aborcji. Więcej - ów publicysta, jak rozumiem, przyklaskuje takim metodom, nie widząc w nich zła. Być może dlatego, że jest filozofem, nie psychologiem, nie zdaje sobie sprawy, iż zło w takim postępowaniu sług Benedykta XVI istnieje. Choć, czy koniecznie trzeba być absolwentem psychologii, by zdawać sobie z tego sprawę? Chyba wystarczy troszkę dobrej woli i doświadczenia życiowego. Nie wątpię, że to drugie Terlikowski ma.

Krytyka rzeczonego publicysty pod adresem Ewy Kopacz ma kilka wymiarów. Najważniejszy z nich jest taki -  oto wykształcony Polak, całkiem doświadczony życiowo (ponadtrzydziestolatek), pracujący w mediach od wielu lat, komentujący wydarzenia społeczno-polityczne, stwierdza w programie telewizyjnym nadawanym na żywo, patrząc osobie prowadzącej prosto w oczy, że minister przyznający się do wiary w katolickiego boga nie może zapominać o tej wierze w godzinach 7-15. Rozumiem to tak: minister wyznający jakikolwiek światopogląd religijny, moralny, społeczny, naukowy, polityczny musi z natury rzeczy w każdej sytuacji postępować tak, aby pozostać wiernym tymże poglądom.

Jeśli poprawnie odczytałem intencje Tomasza Terlikowskiego, to publicysta ten myli się boleśnie. Otóż w Polsce istnieje, co prawda jedynie na papierze, ale jednak, rozdział władzy świeckiej od kościelnej. Jeśli tak, a na pewno Terlikowski to wie, urzędnik państwowy w pierwszym rzędzie ma stosować prawo, nomen omen wykonywać je, skoro należy do Monteskiuszowskiej gałęzi władzy wykonawczej. Ewa Kopacz postąpiła zgodnie z literą prawa wynajdując czternastoletniemu dziecku szpital, w którym znalazł się na tyle odważny ginekolog, by w polskim ciemnogrodzie wykonać prawo i przeprowadzić zabieg usunięcia płodu w chwili, gdy rodzime a rygorystyczne ustawodawstwo w tym zakresie na to zezwala. Doprawdy trudno znaleźć cokolwiek do skrytykowania w takim postępowaniu pani minister, należy się raczej szacunek za odwagę.

No właśnie, szacunek za odwagę. Dlaczego w naszym kraju jest tak, ze gdy minister wykona prawo, to cisną się na język gratulacje za odwagę? Bo taki Terlikowski i inni katole zaraz podniosą rwetes, że minister doprowadziła do śmierci nienarodzonego dziecka? Niechaj krzyczą w niebo (nomen omen) głosy, choć te i w tak straszliwie zaściankowej Polsce są i będą coraz słabiej słyszalne. Nawet Terlikowski, Cejrowski, Sobecka, Jurek, dziewice z Prolife i wszyscy inni razem wzięci nie zdołają utrzymać społecznej pozycji kościoła rzymskokatolickiego nie tylko sprzed tysiąca lat, czego nie wstydzą się jawnie pragnąć, ale nawet tej z lat PRLu. Do 2050 roku ten kościół będzie w podziemiu, i dopiero wówczas w Polsce będzie normalnie.

Będzie to już doświadczenie naszych wnuków, ale przecież wszyscy walczymy o lepsza Polskę dla potomków...

Grzegorz Omelan


omelan na pasku