sobota, 23 listopada 2024
gomelanRyszard Legutko, były minister edukacji, rzekł tak oto: „Jeśli Platforma Obywatelska chce się utrzymać przy władzy i osiągnąć sukces, to musi kontynuować reformy państwa i politykę PiS.”





Nie trzeba być człowiekiem szczególnie inteligentnym – wystarczy mieć tylko szczyptę oleju w głowie, jak ja – by stwierdzić, że wypowiedź ta jest pozbawiona logiki. Oto bowiem były wicemarszałek senatu stwierdza, że PO w swoim dziele kierowania Polską winna stosować polityczny przepis PiS, za którego wprowadzanie w życie przez dwa lata partia Kaczyńskich została przez wyborców pozbawiona władzy! Jeśli profesor filozofii szczerze wierzy w swą słuszność - razi naiwność tego sądu. Jeśli jednak spostrzeże, że walnął gafę, powinien, jako inteligentny człek honoru, to odszczekać. A że cytat z początku tekstu pochodzi z bardzo przecież znanego i poczytnego wśród polskiej inteligencji dziennika „Fakt,” to tym bardziej sprostowanie staje się nieodzowne.   

 W artykule profesora z 28 grudnia jest jeszcze kilka takich „kwiatków.” Oto Legutko krytykuje politykę zagraniczną nowego rządu. Stwierdza, że „za dużo w deklaracjach rządu PR – mówienia o nowym otwarciu w stosunkach z Rosją czy Niemcami.” Ja rozumiem, ze Legutko chciałby od Platformy otrzymać „stare otwarcie,” czyli politykę nierozmawiania, wymachiwania szabelką, stawiania nierealnych warunków zagranicznym partnerom, blokowania decyzji w Unii Europejskiej, odwoływania szczytów Trójkąta Weimarskiego na dzień przed planowanym od roku spotkaniem. A wystarczyło kilka pojednawczych wypowiedzi, ruchów, spotkań z inicjatywy nowego rządu, by 70 polskich zakładów mięsnych otrzymało zgodę na eksport mięsa na wschód.

Okazuje się zatem, że to tak przecież świetna, skuteczna i jakże inna od poprzednich polityka zagraniczna PiS doprowadziła do tego, że przez długi czas polskie firmy przetwórcze nie mogły sprzedawać mięsa do Rosji. A eksport naszej najlepszej w Europie wieprzowinki i wołowinki na ten rynek stanowił ok. ¾ wartej 300 mln euro rocznie sprzedaży polskich towarów rolnych do Rosji. Ile polskie firmy straciły przez antyrosyjskość ekipy Kaczyńskiego – pewnie nawet księgowi tych firm nie są w stanie ustalić. Kaczyńskiemu nawet do głowy nie przyjdzie, by przyznać, ze popełnił błąd, bo przecież to tak świetnie pokazać Rosjanom gest Kozakiewicza. A Legutko, oczywiście, boi się „nowego otwarcia,” bo mogłoby ono (i za sprawą m.in. wznowienia eksportu mięsa to czyni) ujawnić prymitywizm i brak skuteczności polityki zagranicznej poprzedniego rządu.

 Legutko stwierdza też, że obawia się, iż „pod nowymi rządami cofniemy się do okresu sprzed afery Rywinia.” Nie zauważa jednak, że pod starymi rządami, o ile zdążyłyby one literalnie wprowadzić wszystkie swoje postulaty, cofnęlibyśmy się do średniowiecza. Te kilkaset lat różnicy wrażenia zapewne na byłym ministrze nie robi, ale akurat jego cofnięcie się o 2000 lat by nie ruszyło. Ba, te dawne czasy byłyby dla Legutki w sam raz – możliwość bezkarnego zabijania niewiernych, ustanawiania prawa z nieograniczonym nań wpływem Watykanu (tudzież innych historycznych siedzib papieskich), uczynienie z religii rzymskokatolickiej jedynego przedmiotu nauczanego w szkołach, stos za skłonności homoseksualne i prowadzenie badań naukowych – taki model współcześnie odpowiadałby prawicowcom spod znaku PiS. Aha – i wyłączenie psychologii z kanonu przedmiotów uniwersyteckich, skoro, jak chce Legutko, „psychologowie to grupa strasznych darmozjadów.” Wówczas byłoby już idealnie. A gdyby można jeszcze było stwierdzać, ze „ten pan nikogo już nie zabije” przed każdym wyrokiem sądu nie narażając się na krytykę jakiejkolwiek opozycji (gdyż tej już dawno nie byłoby na tym świecie) – to już byłby raj na ziemi. I, jak mniemam, do tegoż raju dążą co niektórzy polscy politycy. Wypada życzyć niepowodzenia.

 Ryszard Legutko pisze też tak: „Strategia polityczna PO przez ostatnie dwa lata polega wyłącznie na tym, żeby bić w PiS, jak tylko się da. PO swój przekaz zredukowała wielkich manifestacji nienawiści do partii Kaczyńskiego”. Że w PiS można walić, jak w bęben – pełna zgoda. Partia ta przez dwa lata rządów uczyniła wszystko, by było to możliwe. Stwierdzenie Legutki ma jednak drugie dno – oto w jego wyobraźni politycznej najlepszym rozwiązaniem jawi się takie, w którym partia rządząca nie podlega krytyce, ocenom, a najlepiej byłoby, gdyby raz uzyskaną władzę mogła sprawować nie przez 4-letnia kadencję, ale przez dwie dekady. Tak właśnie wyobrażają sobie rządy Kaczyńscy i inni prawicowcy – bez opozycji, bez manifestacji antyrządowych, bez Trybunału Konstytucyjnego, z ministerialną kontrolą nad prokuraturą i totalną kontrolą nad każdym obywatelem.

 Profesor filozofii Ryszard Legutko dał wykładnię politycznych planów PiS. Dziwi fakt, że robi to po wyborach, w których kiepska polityka tej partii tak zmobilizowała ludzi, że nawet przy 2 mln głosów więcej niż w wyborach 2005 r. wyraźnie przegrała. To przykre, ale tacy, jak Legutko nigdy nie oddadzą się refleksji, nigdy nie pomyślą: „A może coś zrobiliśmy źle”? Będą wciąż uważać, ze tylko ich recepty na naprawienie Polski są dobre. A że ktoś inny może mieć rację? A, co więcej, ktoś inny może chcieć mieć troszkę inaczej zorganizowane państwo? Ależ skąd, to niemożliwe, tylko my wiemy, jak zrobić Polsce dobrze. Filozofia TKM! („Teraz, k…, my”!) jest jak najbardziej  żywa w polskich kręgach prawicowych. A to świadczy jedynie o ich totalitarnych zamiarach. Zresztą, prawicowi intelektualiści, tacy, jak Legutko, Krasnodębski, Bielecki (Czesław, rzecz jasna, nie piłkarz Jan Krzysztof), wcale tego nie ukrywają.      

Grzegorz Omelan


omelan na pasku