sobota, 23 listopada 2024
gomelanMiss Polskiej Polityki, Przemysław Edgar, rzekła tak oto: „W jakimś sensie jestem wizjonerem. Z perspektywy Warszawy potrafię dostrzec problemy małych miast i biednych regionów.”





 Miss tym samym stwierdza, iż to, co społeczeństwach o dojrzałej demokracji uważa się za normalne – dostrzeganie potrzeb biednych regionów, w Polsce jest traktowane jako wizjonerstwo, czyli coś, z zachowaniem proporcji, białokruczego. A ponadto – kto szanownej Miss nakazał spoglądanie na potrzeby biednych regionów z perspektywy Warszawy? To właśnie w wyniku patrzenia z takiej wysoczyzny w główce Miss zalągł się bzdurny i ekonomicznie niewytłumaczalny pomysł zbudowania jedynej pasażerskiej stacji kolejowej na Centralnej Magistrali Kolejowej. Zatrzymują się tam trzy pociągi ekspresowe na dobę, wsiada do nich garstka ludzi, czas jazdy tychże pociągów na trasie Warszawa-Kraków wydłużył się, ale co tam - Miss od roku chodzi z głową w chmurach, taka dumna z zauważenia uzasadnionej wspomnianymi kilkunastoma pasażerami potrzeby biednego regionu. 

 Należy obiektywnie przyznać, iż wizjonerstwo Przemysława Edgara jest na poziomie Nostradamusowego. Facet potrafi przewidzieć, że za 74 lata Częstochowa i Kielce tak się rozbudują, że Włoszczowa stanie się centrum tej metropolii, a stacja kolejowa imienia prezydenta Przemysława Edgara będzie tamtejszym Hauptbanhofem, bo przecież ten właśnie język, jak twierdzą niektórzy pobratymcy Miss, za ćwierć wieku będzie jedyną urzędową mowa Stanów Zjednoczonych Europy. A że „prezydenta?” Można być pewnym, iż Miss Polskiej Polityki, zaprawiona w antycypowaniu, jest w stanie przewidzieć, iż po wypełnieniu wizjonerskiej misji przy Wiejskiej zapragnie robić coś bardziej przyziemnego i zostanie prezydentem Włoszczowy, która już wówczas, dzięki zabiegom, a jakże, Miss Polskiej Polityki, nie będzie miastem burmistrzowskim, a prezydenckim. Wtedy Miss będzie mogła patrzeć na sprawy prowincji z perspektywy prowincji. Jakie wówczas będzie mieć pomysły? Strach pobudzić wyobraźnię.

 Zauważanie problemów biednych regionów z perspektywy stolicy zaowocowało awansem Miss Polskiej Polityki na stanowisko wicepremiera. To dopiero perspektywa! I choć zastąpiła nasza Miss na nim nie wiem, o ile razy inteligentniejszego i lepiej przygotowanego do pracy na tym stołku Ludwika Dorna (chwalę Dorna?? Nie może być!!), to przecież nic strasznego – wymiana na gorszy model to takie typowe dla polskiej polityki. 

 Jeśli zatem zauważenie problemów biednych regionów z perspektywy Warszawy jest największym sukcesem Miss Polskiej Polityki, co więcej, jest określane przez nią jako „wizjonerstwo,” to chyba niczego lepszego nie powinniśmy się po Miss spodziewać. O ile, rzecz jasna, nie ziści się jej wizja zostania prezydentem polskiego megalopolis Częstochowa-Kielce. W obecnym stanie rzeczy możemy się ewentualnie spodziewać wybudowania ośrodka narciarskiego u stóp Gór Świętokrzyskich, a fakt, że góry te do uprawiania sportów alpejskich nadają się tak, jak autor tego tekstu na wiceszefa Europejskiego Ośrodka Badań Jądrowych nie sprawi Miss żadnego kłopotu. Ta już pokazała, że uszczuplenie budżetu państwa o 1 mln zł (w innych źródłach ponad 2 mln) na nieuzasadnialną ekonomicznie i społecznie inwestycję celem nagłośnienia własnego udziału w tejże nie stanowi dla niej problemu, tak osobistego, jak i organizacyjnego. Interes osobisty okazał się w tym przypadku ważniejszy niż państwowy, ale przecież to nihil novi w Polsce. Miss nie wprowadza tu nowej jakości, jak przez dwa lata politycy PiS mówili o działaniach swego rządu i kontrolowanego przez siebie parlamentu. Miss powieliła najgorsze rodzime standardy, od których podobno Kaczyńscy i spóła zamiarowali odejść gdzie pieprz rośnie. A że z Polaków tam, gdzie pieprz rośnie dotarli jedynie Tony Halik i Elżbieta Dzikowska, to PiS swymi niedemokratycznymi posunięciami tak zmobilizował elektorat Platformy, że przerżnął wybory. Nie wyleciał jeszcze tam, gdzie pieprz rośnie, otrzymał nawet więcej głosów, niż dwa lata temu (nie wątpię, że bzdurna inwestycja pilotowania przez Miss się do tego przyczyniła), ale partia ta trzęsie się w posadach. Jeśli politycy Pis będą odchodzić tak szybko, jak ostatnio, bracia za dwa lata ponownie zostaną sami i będą musieli zakładać nową partię. Służę pomocą w ustaleniu nazwy -  Porozumienie Centrum Sprawiedliwości.

 Nie wątpię, że kampania wyborcza nowej partii wyruszy z dworca Włoszczowa-Północ. Bo Miss Polskiej Polityki, która niedawno odkryła, że w ogóle warto pochylić się nad problemami biednych regionów, będzie jedynym przybocznym, jaki pozostanie przy bliźniakach. Kota Alika nie liczę.

 Hmm, nawet miłe to wizjonerstwo…  

Grzegorz Omelan

omelan na pasku