sobota, 16 sierpnia 2025

Jimmys HallBrytyjski reżyser Ken Loach zazwyczaj opowiada o biedzie, bezdomności, prawach pracowniczych. W filmie „Klub Jimmy’ego” te sfery zaznaczone są śladowo. Ważniejsze są zagadnienia wolności jednostki czy opresji instytucjonalnej

 

 

Jedenaste: nie zakładaj wiejskiego klubu taneczno-edukacyjnego

 

 

Loach jest Anglikiem. „Klub Jimmy’ego” opowiada o historii Irlandii. Można konstatować – perwersja. Ale to nie pierwszy raz – Loach w 2006 roku wyreżyserował „Wiatr buszujący w jęczmieniu,” epicką opowieść o irlandzkich wojnach - o niepodległość i późniejszej domowej. Ukazane tam tragiczne konsekwencje dekolonizacji Irlandii należy rozumieć jako hołd złożony bohaterskim Irlandczykom walczącym przeciw brytyjskiemu mocarstwu. Jeśli zatem Loach jest stronniczy, to staje po stronie sąsiadów zza Morza Irlandzkiego.

 

W „Klubie Jimmy’ego” poznajemy historię Jamesa (Jimmy’ego) Graltona, jedynego w historii Irlandii obywatela tego kraju deportowanego z ojczyzny po uzyskaniu niepodległości przez Dublin.

 

Film rozpoczyna się w momencie powrotu Graltona z drugiej emigracji do USA (1932 r.). W Ameryce spędził ponad 20 lat, przesiąkł tamtejszym sposobem życia i nabrał przekonania, że irlandzkie społeczeństwo jest zbyt zaściankowe i konserwatywne. Już po pierwszym powrocie (1922 r.) zbudował na polu ubogich rodziców klub, do którego zapraszał okoliczną młodzież na wykłady, koncerty i potańcówki. Wówczas veto wobec tej działalności zgłosił lokalny proboszcz, a później także władze państwowe, które wydały nakaz zatrzymania Graltona (stąd jego druga emigracja do Nowego Jorku).

 

W 1932 roku w swej rodzinnej wsi zastaje starych jeszcze biedniejszych, niż dekadę temu, młodych znudzonych bezperspektywicznym życiem. Jimmy, choć początkowo niechętny ponownemu założeniu klubu, ostatecznie daje się przekonać lokalnej młodzieży do tego kroku. W odnowionym klubie on i lokalni aktywiści prowadzą zajęcia z literatury, malarstwa, muzyki, tańca, trenują boks i nauczają stolarki. Miejscowa młodzież entuzjastycznie uczestniczy w tych lekcjach, szczególnie chętnie tańcząc do zaimportowanej zza Oceanu muzyki jazzowej.

 

W filmie zwraca uwagę bardzo negatywny obraz irlandzkiego Kościoła rzymskokatolickiego. Ten sam proboszcz, dowiadując się o powrocie głównego bohatera, reaguje szybko – odwiedza matkę Jimmy’ego i proponuje, by ten wyjechał do Londynu do pracy, którą on załatwił. Matka, ku widocznemu zaskoczeniu księdza, uprzejmie, ale i stanowczo odmawia.

 

jimmy s hall klub jimmy ego b iext140384870

 

 

W tej sytuacji duchowny sięga po cały arsenał działań: a) stojąc przy drodze do klubu zapisuje nazwiska parafian, którzy udają się na zajęcia; b) podczas mszy z dezaprobatą odczytuje te nazwiska ku zaskoczeniu rodziców (jeden z ojców karze córkę wybatożeniem pleców do krwi); c) próbuje korumpować rodzinę przyjaciela Jimmy’ego – za obietnicę braku kontaktów z nim obiecuje intratną posadę na szczycie lokalnej drabiny społecznej; d) organizuje bojkot sklepu, którego właścicielka prowadzi zajęcia w klubie; e) lokalny biskup, dowiedziawszy się o sprawie, nakazuje „wychłostać organizatorów klubu rózgami.”

 

Ateistyczny w życiu prywatnym Ken Loach daje jednak Kościołowi szansę. Proboszcz, grany wybitnie (najlepsza partia aktorska w filmie) przez Jima Nortona (nie TEGO Jima Nortona, oczywiście!), jest ukazany jako ten, który w swoją wizję świata wierzy tak samo mocno, jak Jimmy w swoją, a to co najmniej nie odbiera mu człowieczeństwa. Wymienione wyżej a niehumanitarne postępki duchownego to tylko warstwa zewnętrzna, mus wynikający z presji instytucji, której służy. Kościół katolicki wszak uznawał wówczas (szczególnie w krajach tak głęboko (w tamtym czasie) religijnych, jak Irlandia) edukację za swą domenę, a klub za zagrożenie własnej pozycji i niezależności. Ta okoliczność czyni z księdza postać tragiczną – prywatnie inteligentny, lepiej – rozumny człowiek, który musi ulec pod ciężarem obowiązku nadanego mu przez hierarchię, którą reprezentuje. Jak sam twierdzi w niedzielnym kazaniu, „nie możemy dopuścić do losandżelizacji naszej kultury.”

 

Dodatkowo film proponuje postać młodego księdza (granego przez późniejszego gwiazdora brytyjskiego kina, Andrew Scotta), który zauważa daremność i kontrproduktywność działań starszego duchownego. Nie jest to nic nowego – konflikt pokoleń wspaniale pokazany jest choćby w filmie „Człowiek na torze” Andrzeja Munka, o innych pozycjach osadzonych w tej tematyce nie wspominając. Tutaj jednak ma on ogromne znaczenie – nie jest to tylko i wyłącznie konflikt starszego pokolenia z generacją jego dzieci, ewentualnie wnuków. Tu chodzi o pokazanie nieprzystawalności ponadtysiącletniej tradycji do dnia współczesnego, o nonsensowność traktowania nakazów sprzed 15 wieków jako dziś aktualnych.

 

Loach ostatecznie bierze jednak stronę Jimmy’ego, który decyduje się na osobistą rozmowę z proboszczem. Zaprasza duchownego do dołączenia do klubu, zobaczenia na własne oczy, co tam się dzieje. Ksiądz stawia warunek – chce przepisania własności klubu na Kościół. Jimmy stanowczo odmawia, stwierdzając w późniejszej spowiedzi, że „księża mają w sercach więcej nienawiści, niż miłości.”

 

Ważny w filmie jest także wątek przerwanego ucieczką do USA w 1922 roku związku Jimmy’ego z Oonagh, sąsiadką ze wsi. Stanowi metaforę kraju zapatrzonego w swoją przeszłość, a także poświęcenia jednostki dla idei. W jednej ze scen oboje tańczą w ciemnym pomieszczeniu i wydaje się, że tańczą nie tylko ich ciała, ale także ich serca. Oonagh, dziś żona i matka, ubiera suknię przywiezioną przez Jimmy’ego, dając tym do zrozumienia, że gdyby nie wyjechał, lub gdyby ona pojechała z nim (co proponowała, jak w filmowej retrospekcji się okazuje), ich związek przetrwałby.

 

Kraj ukazany w filmie jest silnie podzielony. Szczególnie rzuca się w oczy hierarchiczny podział społeczny – na warstwę wyższą – bogaczy, właścicieli ziemskich i warstwę niższą – rolników, robotników. Dobrze oddaje to znakomicie zrealizowana scena, w której Jimmy przegląda stare gazety, a z offu słychać wypowiedzi uczestników rozpraw o własność ziemi po wojnie o niepodległość i wojnie domowej. Przymusowe wysiedlenia biednych Irlandczyków z ziem i osiedli przejętych po 1923 roku przez rodzimych bogaczy są do dziś źródłem frustracji potomków warstwy robotniczej.

 

klub jimmy ego b iext109462742

 

 

I choć wspomniana irlandzka biedota staje się – w warstwie czysto ekonomicznej – jeszcze biedniejsza po utracie swej ziemi, to w tej historii jej przedstawiciele stają się, uczestnicząc w zajęciach w Klubie Jimmy’ego, malarzami, tancerzami, stolarzami, bokserami, fanami jazzu. Tak przedstawiona walka klas nie musi być, inaczej – stanowczo nie jest – zjawiskiem negatywnym.

 

Prawdziwy James (Jimmy) Gralton był zatwardziałym stalinistą, członkiem amerykańskiej Patii Komunistycznej. Czyli film, nie pokazując tego w scenariuszu, zbacza nieco z obszaru prawdy historycznej. No, cóż – nie pierwszy to i nie ostatni raz. O ile ważniejszym, jest fakt, że adaptując biografię znanego Irlandczyka Ken Loach skupia się na pokazaniu tego, co było dla niego ważne w większości filmów – wpływu polityki (w jakimkolwiek jej wymiarze) na los jednostki.

 

„Klub Jimmy’ego” to realistyczny portret jednostki walczącej przeciw opresji państwa i kościoła. W latach 30. XIX wieku jednostka ostatecznie tę walkę – na płaszczyźnie instytucjonalnej, administracyjnej, decyzyjnej – przegrywa. W warstwie moralnej wręcz odwrotnie – bunt, wolność, lokalizm, praca u podstaw, sekularyzm, poczucie wspólnotowości wygrywają.

 

Innymi słowy wygrywa ludzka przyzwoitość, przegrywa instytucjonalna gorliwość.

Tak, jak często u Kena Loacha…

 

Grzegorz Omelan

omelan na pasku