niedziela, 28 kwietnia 2024

powrot do przeszlosciDlaczego Michael Praed jest lepszy od Kevina Costnera i Russella Crowe'a?

 

 

 

Właśnie obejrzałem ostatni, 26. odcinek serialu "Robin z Sherwood," lepiej w Polsce znanego pod tytułem "Robin Hood."

 

Pamiętam czas, gdy oglądałem tę serię po raz pierwszy, to były lata 1988-1990, polska telewizja wówczas to wyświetlała. I - jak wielu Polaków nie tylko w moim ówczesnym wieku - byłem zafascynowany. Rzecz jasna była to fascynacja dziecięca. Dziś - po obejrzeniu wszystkich odcinków w około 10 dni - przesłanki tej fascynacji są inne.

 

Dziś fascynuje mnie obraz lasu, jaki w tym serialu przedstawiono. Zadbano nawet o to, aby w lesie, w którym kręcono zdjęcia rosły takie gatunki drzew, które były obecne w Sherwoodzie z czasów Robina. A więc mamy piękny las, rzeczułki, niewielkie wodospady, ścieżki, polany. I słynna kwestia Robina: "I know the forest."

 

Dziś fascynuje mnie sposób ukazania społecznej roli takiej postaci, jak Robin Hood, ze wszelkimi konsekwencjami znajomości rodzimego podania o Janosiku (zresztą, ujętego w równie fascynujący serial). Cechy charakterologiczne tytułowego bohatera są mi miłe, choć z drugiej strony mniej podoba mi się - a chwilami wręcz przeraża - to, jak wiele razy Robin i jego pobratymcy muszą zabić, by osiągnąć cel.

 

Dziś fascynuje mnie postać grana przez Raya Winstone'a, a zatem Will Scarlett. Aktor, który zresztą jako jedyny z odtwórców głównych ról w serialu zrobił dużą karierę kinową, gra świetnie, celnie oddając porywczość postaci, jednocześnie zaznaczając bardzo wysoki poziom oddania sprawie i lojalności wobec towarzyszy.

 

Dziś fascynuje mnie element scenariusza, w którym główni bohaterowie (np. Will czy Nasir, także sam Robin) wracają myślami do przeszłości, a nierzadko ta przeszłość fizycznie, np. w formie jednoodcinkowych postaci, do nich powraca. To powoduje, że postaci są interesujące, mają głębię, świadczy o dużym talencie głównego scenarzysty, Carpentera.

 

Dziś fascynuje mnie prezentacja stosunków społecznych ówczesnej Anglii (przełom XII i XIII w.), a także ujęcie hierarchicznej struktury władzy. Dziś, gdy w zasadzie jestem brytanistą, ten aspekt serialu bardzo mnie interesuje. Za pierwszym razem - gdy oglądałem mając 11-13 lat trudno było oczekiwać zawracania uwagi na takie sprawy.

 

Dziś fascynuje mnie celne oddanie lojalności wewnątrzgrupowej, ważnego dla mnie osobiście elementu stosunków koleżeńskich. To dlatego, na przykład, podoba mi się postać Soroki z Potopu, czy bohaterowie powieści o muszkieterach. W dzisiejszym świecie, zjawisko lojalności nie jest oczywiste. Dlatego tak cenne jest obcowanie z nią, nawet, jeśli tylko w brytyjskim serialu historycznym.

 

Historycznym? W Internecie napisali, ze to serial fantasy...

 

Szanuję filmy kinowe o Robinie, te z Costnerem i Crowe'em, ale gdzie im do "Robina z Sherwood!"

 

AAA Omelan

 

 

 

 

omelan na pasku