czwartek, 25 kwietnia 2024

ogonek andrzej nr1Ponad miesiąc temu, jeszcze przed wyborami samorządowymi, popełniłem tekst ?Dojne spółki?", w którym pytałem o zdanie kandydatów na burmistrza i radnych na temat prywatyzacji miejskich spółek.

 

Moim okiem

 

Zwracałem w nim uwagę na zależność uzyskania przez miasto przychodów ze sprzedaży akcji spółki ECO w Opolu od tego, kto zostanie prezydentem Opola, gdyż ówcześni kandydaci na to stanowisko w tej sprawie, czyli sprzedaży należących do Opola akcji tej spółki wypowiadali się dość gremialnie przeciw. Sprzedaż brzeskich akcji miała odbyć się wspólnie z akcjami Opola. Dziś znamy efekty wyborów i wiadomo, że obecny prezydent Opola był przeciwny sprzedaży. Tymczasem w tym samym mniej więcej czasie, bo przed 15 listopada, nasz bywszy burmistrz (celowo tu nie wymieniam go z nazwiska i imienia, gdyż chyba lepiej jak najszybciej je zapomnieć) podpisał się pod projektem budżetu na rok 2015, w którym zakładał po raz któryś zresztą uzyskanie przychodu z tej sprzedaży w kwocie 1,6 miliona złotych. Nowemu burmistrzowi pozostawił więc decyzję, czy ten raczej fikcyjny zapis budżetu pozostawić, czy też z niego zrezygnować.
Wydawałoby się, że w tym momencie obecnemu burmistrzowi zdają sprzyjać się niebiosa, gdyż w ogłoszonym przetargu na odbiór śmieci (modnie zwanych odpadami komunalnymi), w którym jedynym kryterium jest najniższa cena, złożona została przez firmę spoza Brzegu oferta o około 1,2 miliona złotych niższa, niż brzeskiej spółki ZHK. Pułapka jednak polega na tym, że zgodnie z prawem dochody pobierane od mieszkańców z tytułu wytwarzania śmieci mogą zostać wydatkowane tylko na gospodarkę śmieciową, co zresztą bywszy chcąc przekonać radnych do uchwalenia wysokich opłat za śmieci interepretował po swojemu, że nie może dofinansować tej gospodarki z innych dochodów miasta. Ale jeśli ktoś nie wierzy że można, niech przeczyta TUTAJ. Jeśli więc przetarg zostanie rozstrzygnięty na korzyść firmy spoza Brzegu, która zresztą w listopadzie została wykonawcą tego zadania w gminie Lubsza pokonując brzeski ZHK, to obecny burmistrz będzie miał podwójny orzech do zgryzienia. Po pierwsze dopasowanie opłat za odbiór śmieci, co oznaczałoby około 30% ich obniżkę, a po drugie, co zrobić z miejską spółką ZHK, która utraci w ten sposób nie tylko około połowy przychodów, ale i tym samym znaczną część jej rynkowej wartości.
Cóż wydaje się, że miejskie spółki już nie są dojne, lecz niewydojne. Wydojna zdaje się natomiast jest miejska kasa, gdyż decydujący o niej radni postanowili z niej karmić nowego burmistrza tak samo dobrze jak bywszego.

 

ogonek na pasku