Gdy rajcy i pozostający jeszcze w Wielkiej Sali Stropowej ratusza żegnali się ze sobą po sesji w piątek 21 czerwca nie przypuszczali zapewne, że wkrótce znów zostaną na sesję wezwani.
Z wieży ratusza
Większość z nich liczyła zapewne na długie, aż do września wakacje. Tymczasem już 27 czerwca na internetowej stronie miasta zawisło ogłoszenie o zwołaniu nieplanowanej sesji Rady Miejskiej. Ma się rozpocząć 3 lipca o 10.00. Wniosek o jej zwołanie złożył burmistrz Huczyński. Cóż stało się powodem tak szybkiego kolejnego spotkania rajców? Kusił burmistrz los, biegając, a właściwie jeżdżąc nad Odrą służbowym autem w ubraniu Obrony Cywilnej i obserwując przybór jej wód. Tymczasem ulewne czerwcowe deszcze po raz kolejny przedzierały się wszystkim dziurami i szczelinami dachu jego urzędu przy Robotniczej 12, a podstawione na strychu naczynia tej wody nie mieściły, powodując zalanie niższej kondygnacji. I biedny jak mysz kościelna burmistrz poskrabał się w głowę, znajdując drobne pół miliona złociszy, pozostałe po rozstrzygnięciu przetargu na remont ulicy Konopnickiej. Postanowił więc na remont dachu Urzędu Miasta je przeznaczyć. I nie budziłoby to wątpliwości, gdyby nie następujące fakty. Po pierwsze problem dziurawego dachu istnieje od lat wielu, a ja pamiętam tenże sprzed prawie dwudziestu lat, gdy zalanie gabinetu ówczesnego burmistrza Piotra Pawlika stało się powodem poddania gabinetu a nie dachu gruntownemu remontowi, zmieniającemu zasadniczo jego postkomunistyczny wygląd. Stało się to oczywiście powodem do krytyki burmistrza. Remont dachu zapisywany był w wielu kolejnych budżetach miasta, ale do skutku nie dochodził. W tegorocznym budżecie tego remontu nie przewidywano, choć doczekał się w końcu takiego zabiegu dach hali sportowej przy Oławskiej. Po drugie, przetarg na remont Konopnickiej rozstrzygnięty został na początku kwietnia, a więc czasu na podjęcie decyzji w sprawie zagospodarowania tych oszczędności było mnóstwo. Ale wąż w kieszeni burmistrza kąsał. No cóż. Kolejny raz można chyba powiedzieć, że mądry burmistrz po szkodzie, a przed szkodą głupi.