Lapidarium na okoliczność Najazdu Poetów na Zamek Piastów Śląskich w Brzegu, w czasie którego nikt na sali nie słucha wierszy czytanych przez poetów, a jeśli słucha, to nie rozumie, a jeśli rozumie - natychmiast zapomina
Kiedy byłem w Berlinie cztery lata temu, zaproszono mnie do wygłoszenia odczytu w szkole dla pisarzy. Powiedziałem im: pierwsza rzecz, jeżeli chcecie być pisarzami, uciekajcie stąd drzwiami i oknami, nieważne jak, ale uciekajcie natychmiast. Nikt nie nauczy was, jak być pisarzem, ponieważ tego się nie naucza, nie ma żadnej porady ani instrukcji, jak być pisarzem. (...) Pisarz nie istnieje, każdy jest pisarzem, każdy umie pisać. Jeżeli napiszesz list do swojej dziewczyny, to też literatura; nawet powiem więcej: nawet wtedy, kiedy się rozmawia, kiedy opowiada się anegdoty, tworzy się literaturę. Człowiek się wyraża i wyraża się wszystkimi dostępnymi środkami, tańczy, śpiewa, maluje czy pisze. Co jest ważne, to być kimś, żeby wyrazić to, czym się jest.
Witold Gombrowicz, Dziennik
Co ty wiesz o literaturze?! Czy ty wiesz, z czego się ona bierze?! Z czego jest zrobiona?! Literatura to nie tylko słowa, litery, tusz na papierze, zadrukowane kartki, elektroniczne fantomy wynalazku Gutenberga! Za słowami stoją: pot, krew i łzy!
***
Pisarze żerują na cudzych nieszczęściach. Ale żerują również na własnych nieszczęściach. A cudze nieszczęścia mogą być ich własnymi nieszczęściami. A później na tych jednych i drugich nieszczęściach żerują czytelnicy.
***
Czy celem ostatecznym sztuki jest dzieło? Celem ostatecznym sztuki jest odpoczynek, rozładowanie wewnętrznego napięcia, a dzieło jest środkiem do tego prowadzącym. Celem ostatecznym sztuki jest zadowolenie z dokonanego dzieła, którego to uczucia (inna sprawa, czy uzasadnionego) człowiek pozazdrościł Bogu.
***
Przyglądamy się podejrzliwie słowom. Słowa odwzajemniają naszą podejrzliwość. Trzymają się na dystans. Z tej nieufności wzajemnej powinno coś wyniknąć dobrego.
***
"Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie..." A myśli nie kłamią? Ileż razy!
***
Literatura klaruje i odświeża język. Język, który jest źródłem nieporozumień. Literatura musi sprzątać po użytkownikach języka. Musi sprzątać nawet po teologii i filozofii.
***
Obszerna twórczość jakiegoś wielkiego pisarza ma swoje źródło nie w jego pracowitości, lecz talencie. Talent zaś determinuje pracowitość, wyznacza jej granice. To, że autor dużo pracuje, a zakładamy, że nie jest grafomanem, wynika z tego, że ma duży talent, który to talent wymusza pracowitość. Talent dopomina się, abyśmy go spełnili. A pracowitość w oderwaniu nie istnieje. Jest wtórna. Zawsze musi wypływać z upodobania w czymś. Dostojewski stworzył tak ogromne dzieło, wymagające tytanicznej pracy, nie dlatego, że był tytanicznie pracowity, lecz dlatego, że był tytanicznie genialny, a jego geniusz mógł wypełnić się tylko dzięki tytanicznej pracy, do której, oczywiście, dodatkową podnietą była gwałtowna potrzeba gotówki.
***
Wykazujemy częstokroć zastraszający brak rozeznania własnych możliwości. I lokujemy swoje ambicje w dziedziny, które nie są naszą najmocniejszą stroną. Wolter przede wszystkim chciał być wielkim tragediopisarzem, a powiastki filozoficzne pisał jakby na marginesie, mając do nich stosunek z lekka pobłażliwy i lekceważący. Tragedii Woltera dziś już nikt nie czyta i nie pamięta, zaś powiastkami filozoficznymi wciąż zaczytuje się świat. Te drugie pisane były z uczuciem swobody i lekkim piórem, co dobrze się przysłużyło ich stylowi, bowiem nierzadko jest tak, że postanowienie napisania arcydzieła jest kłopotliwym, uciążliwym, utrudniającym pisanie i szkodzącym dziełu zobowiązaniem wobec samego siebie.
***
"Rano sprawdzam:/ Uśmiech przylega do twarzy./ Silikon przylega do żeber./ Obsuwy niewidoczne./ Strach dolega szczelnie./ Stan ogólny: dobry." Oto cały wiersz poetki, wiersz pt. Wizja lokalna. Nawet nie najgorszy. Ale myślę, że co druga albo więcej niż co druga inteligentna osoba byłaby w stanie coś takiego napisać, i taki cały nieduży tomik spłodzić, jak ten, z którego pochodzi zacytowany wiersz. Każdej inteligentnej osobie od czasu do czasu wpadają do głowy takie fajne koncepty (np. "oni mnie podłączyli do jawy", "drzazgi ambicji i odpryski wiary", "Strach dolega szczelnie"), ale to jest za mało na literaturę, za mało na poezję.
***
Wierszyk można łatwo sklecić, zwłaszcza jeśli nie podlega żadnym rygorom wersyfikacji, i on będzie na poziomie drukowalności, będzie coś znaczył albo udawał, że znaczy, nie będzie się czym zachwycać, ale ujdzie, ale po tym nie poznać, czy ktoś potrafi pisać, to znaczy budować zdania i łączyć je w większe struktury znaczeniowe. Dopiero w prozie, powieści, opowiadaniu, szkicu literackim, eseju szydło wychodzi z worka.
***
Najbardziej demoniczne są demony nieświadome swego demonizmu. Demoniczna tutaj jest sama nieświadomość, "niewinność". Śmieszna demoniczna "niewinność" kiczu, obciachu, tandety, kiepskiej poezji, które chcą uchodzić za coś, czym nie są. Demoniczna "niewinność" szkolnej głosowej i semantycznej interpretacji lektur. Demoniczna "niewinność" tego, co Gombrowicz nazywał "Pupą", pomniejszającą, zdrabniającą, w papkę wszystko obracającą. Nie wiem, czy dobrze główkuję. Uważam to nazwanie za swoje odkrycie, bowiem dotychczas zło demoniczne kojarzone było wyłącznie z rozwiniętą świadomością i samoświadomością arcypodstępnej, przebiegłej i złośliwej inteligencji z piekła (nawet jeśli tylko ulokowanego w ludzkim mózgu) rodem.
***
Z jednej strony Różewicz powiada, że świat wisi na włosku poety, a z drugiej strony Miłosz pyta, skąd się bierze ta pycha poetów. Różewicz to wielki poeta i mądry człowiek, ale jest w nim ta poetycka pycha. A może to naiwność? Może każdy poeta jest trochę naiwny. Ale przecież z tą naiwnością jest tak, że można być naiwnym i zdawać sobie z tego sprawę, czyli równocześnie być i nie być naiwnym. Nasza świadomość, jeśli nie zadziwia prostotą cepa, jest wielopiętrowa. Coś jest jednak w tej naiwności poetów... Odtrutka na cynizm tego świata?... Świat wisi na włosku poety, powiada Różewicz. A na czym wisi poeta? Jakiego punktu oparcia potrzebuje poeta, aby poruszyć świat, aby poruszyć siebie? Może ten punkt oparcia to jest właśnie to, na czym wisi? Od czego musi się oderwać, aby żyć, albo z czym musi się związać, aby umrzeć? Umrzeć dla życia, ożyć dla sztuki?
***
Literatura współcześnie jest jedną z tych nielicznych sztuk albo jedyną, w której jest ciągłość, jest kontynuacja. Czego nie można powiedzieć na przykład o architekturze - jej historia skończyła się na secesji albo modernizmie, albo ekspresjonizmie, a dzisiaj powstają dzieła funkcjonalne, wygodne, czasem monumentalne, ale nie umywają się do dzieł epok minionych pod względem wartości artystycznych, mówiąc zwyczajnie - nie są tak piękne, są dużo, dużo brzydsze, zarówno patrząc okiem laika, jak i znawcy. Dlaczego tak się stało: czy dlatego, że wszystko w architekturze już zostało powiedziane, czy nowe technologie wymusiły takie a nie inne formy, albo jedno i drugie miało wpływ? Pod względem architektury (popatrzmy na współczesne kościoły i porównajmy je z kościołami sprzed wieków!) nasze powojenne czasy nie będą miały się czym poszczycić przed potomnymi. Literatura jest w dużo lepszej sytuacji, dużo lepszej kondycji. Choć może takich gigantów jak Lem już nigdy nie będzie i może on był ostatnim tak wielkim, uważam, że literatura z wszystkich sztuk i tak najlepiej sobie radzi i jest najbardziej odporna na wyczerpanie, pod względem formy, fabuły, środków wyrazu, pewnie dlatego, że mimo jednotworzywowego budulca (języka) jest najbardziej złożoną, wielopoziomową, wielowymiarową konstrukcją.
***
Wierzę w uczciwą promocję literatury. Wierzę w to, że aby sprzedać jakąś książkę, nie trzeba o niej zaraz pisać, że jest najwybitniejszą powieścią dwudziestego wieku, choć w oczywisty sposób nią nie jest, o innej zaś nie trzeba pisać, że dorównuje albo przewyższa Ulissesa, choć to oczywista nieprawda, a o jeszcze innej, że to drugi Proust, bo jest tam coś o doznaniach zmysłowych i ewokowanych za pomocą zmysłów wspomnieniach. To tak, jakby o mnie ktoś napisał, że jestem drugim Dostojewskim, Kafką czy Schulzem. Wstyd byłoby nawet temu zaprzeczać, bo już w samym zaprzeczaniu takiej absurdalnej ocenie byłoby jakieś zadęcie. Natomiast prawdą jest to, że ja należę do tej samej, co oni, Schulz, Kafka i Dostojewski, rodziny, tego się nie wypieram, a nawet to podkreślam, jestem z nimi duchowo spokrewniony, tylko że jestem zaledwie ich ubogim krewnym. I tak tę sprawę by trzeba było przedstawiać. Blaga w końcu obróci się przeciwko wydawnictwom. Reklama i promocja uczciwa wcale nie musi być skazana na porażkę. Przeciwnie, może jestem naiwny, ale uważam, że przyszłość należy do uczciwości, uczciwość może być bardzo skuteczna (w polityce również) i uczciwość zwycięży.
Komentarze
-Nie podobają się panu moje wiersze?-spytał zaciekawiony Iwan.
Strasznie mi się nie podobają.
-A które z nich pan czytał?
-Nie czytałem żadnych pańskich wierszy!-nerwow o wykrzyknął przybysz.
-Więc dlaczego pan tak mówi ?
-Cóż w tym dziwnego?-odpow iedział gość.-Albo to nie czytałem innych wierszy? Zresztą różnie bywa...Dobrze, gotów jestem wierzyć na słowo.Proszę mi powiedzieć, czy te pana wiersze są dobre?
-Potworne!-śmiało i szczerze powiedział nagle Iwan.
Proszę ich więcej nie pisać!-błagalni e poprosił przybysz.
-Przyrzekam to i przysięgam-uroc zyście oświadczył Iwan"
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.