„Potęga smaku”, która tak nas swego czasu urzekła, i była jak objawienie, epifania dopadająca niespodzianie na drodze do Damaszku.
„Potęga smaku”, która tak nas chwyciła za rozum i za serce, ponieważ poczuliśmy, że genialnie i prosto trafia w sedno sprawy złożonej, ta „Potęga smaku” Zbigniewa Herberta, jak się w nią lepiej wsłuchać, lepiej przyjrzeć, z perspektywy lat, jest wierszem naiwnym i nazbyt zaklinającym rzeczywistość. Choć nadal wierszem urokliwym.
Jest w nim pewna powabna felietonowość i aforystyczna przesada wprawiająca w stan uniesienia, jaki towarzyszy odkrywaniu prawdy najistotniejszej w nagłych olśniewających, ale rzadkich w życiu, rozbłyskach poznania. Wszystko tam się w tym wierszu sprowadza elegancko do tytułowego smaku. Smak, niczym anioł z ognistym mieczem, stoi na straży i nie dopuści zła, smak – mocarne ramię etyki. Smak uratuje cię nawet przed komunizmem, przed zarażeniem jego ideologią.
Aby przeciwstawić się tej ideologii, nie trzeba było wielkiej odwagi, najwyżej odrobinę. Jeśli uległeś komunizmowi, to dlatego, że nie miałeś smaku. Nie ze strachu, nie dla ratowania własnej skóry, z miłości życia, nie dla kasy, nie z głupoty młodzieńczej i chwilowej fascynacji czy wyrachowania dorosłości, nie z „ukąszenia heglowskiego”, intelektualnego przekombinowania, że nieuchronne, tak historia się toczy i nic na to nie poradzimy, nie ze stu innych powodów, z pokrętnych różnych ścieżek historii i mieszanek losów własnych i cudzych, przyjąłeś, choćby na moment, „nową wiarę”, tylko z braku smaku, z braku poczucia estetyki, pozwalającego odróżniać to, co piękne, od tego, co brzydkie, a zarazem – bo jedno z drugim się łączy – to, co dobre, od tego, co złe, to, co prawdziwe, od tego, co kłamliwe, z braku tej umiejętności uległeś, rodaku „pryszczaty”, zniewoleniu.
Komunizm miał składnię pozbawioną urody coniunctivu – jak mogłeś tego nie zauważyć, chyba z niedostatków wykształcenia? – retorykę miał aż nazbyt parcianą, parę pojęć jak cepy i żadnej dystynkcji w rozumowaniu, był siermiężny i toporny, a ty tego nie zauważyłeś, „pryszczaty” przyjacielu, w przeciwieństwie do tych, jak Herbert, którzy zauważyli, bo mieli to poczucie piękna w sobie, estetycznego smaku, który potęgą jest, jak się okazuje, i basta, brzydzili się, i to wystarczyło, by zachować się godnie. „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru”, bo „w gruncie rzeczy była to sprawa smaku”. Piękne to i proste. Słuszne i zbawienne. Zgrabne i smakowite. I naiwne. Tak, naiwne.
Co jest dobre w felietonie, aforyzmie, nie jest dobre w takim jak ten wierszu, mierzącym się z koszmarem „historii spuszczonej z łańcucha”, w takim jak ten wierszu-syntezie nie powinno być aż tak ładnie i gładko wszystko wyłożone, jak prawda absolutna w pacierzu. Taki wiersz-synteza jest raczej niemożliwy... Ale przecież nie czepialibyśmy się i byśmy nie ironizowali tutaj, i wszystko byłoby cacy, gdyby tylko ta beznadziejna polska pseudoprawica z taką lubością i samozadowoleniem nie powoływała się na ten utwór swego, i zawłaszczanego przez siebie, Wieszcza, który musi się od tego obracać w grobie. Potęga smaku! Dobre sobie! Z jaką bezmyślnością i bezczelnością to cytujecie!
Ciekawe, jak wy byście się zachowywali w tamtych czasach. Łatwo sobie wyobrazić, na podstawie tego, jak zachowujecie się obecnie. Jakiemu diabłu zaprzedaliście dusze? Gdzie był wasz smak, kiedy rządziliście przez osiem lat, dopuszczając się, w czynach i słowach, obrzydliwości, jakich Polska po 89 roku nie zaznała? Gdzie był wasz smak, którzyście swoim wybrańcom na to przyzwalali? Nie chwytały was torsje? Nie wychodziliście, nie krzywiliście się, nie cedziliście szyderstwa? Gdzie się podziewały książęta waszych zmysłów? Dlaczego książęta waszych zmysłów nie wybrały dumnego wygnania na widok tępej propagandy uprawianej przez waszą formację? Dlaczego wasze oczy i uszy nie odmówiły posłuchu? Czyżby lepiej i piękniej was kuszono? Nie, tak samo tępo, prymitywnie i niepięknie jak za stalinizmu. Ale wasza wina jest większa.
Nie „pryszczatych” z lat pięćdziesiątych, tylko wasza. Tamci żyli w czasach opresyjnych, w terrorze i bez demokracji. Po traumie drugiej wojny światowej. W zniszczonym kraju. Bez dostępu do pełnej informacji. Bez wielkich perspektyw. Chwytając się każdej złudnej nadziei. A wy w niepodległej i demokratycznej Polsce. Tamci nie niszczyli demokracji, bo jej w ogóle nie było. Tamci nie osłabiali niepodległości, bo też jej w ogóle nie było. Wy natomiast codziennie i z uporem dokonywaliście zamachów na jedno i na drugie. I chcielibyście kontynuować tę „misję”. Tamci szybko się wyleczyli, przejrzeli na oczy. A wy trwacie w amoku i otępieniu – ile już lat? Przeczytajcie jeszcze raz „Potęgę smaku” i odnieście ją do siebie, stańcie w świetle prawdy tam objawionej, którą tak się rozkoszujecie, próbując pałować nią innych, i uderzcie się w piersi, własne piersi, nie cudze... Ale chyba zbyt wiele wymagamy od prawackich neokomunistów.
"Potęga smaku" - fragment rękopisu
ZBIGNIEW HERBERT
Potęga smaku
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha
lecz piekło w tym czasie było jak
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwu
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Adam Boberski