Jestem przybity stanem polskiej piosenki. Nie piszę poziomem, bo dawno sięgnęła dna, a pionu złapać nie próbuje. Jeśli same nuty jeszcze znoszę, to w większości przypadków nie toleruję warstwy werbalnej.
Współczesne schlagworty są jakby wołaniem o wyrozumiałość słuchaczy, którzy przed wybrzmieniem ostatniego akordu pragną zarzucić estradę zgniłymi jajami, pomidorami lub czymkolwiek, co w danym sezonie przynosimy po kryjomu na koncerty. A przynosić trzeba, bo na trzeźwo bawić się na takich imprezach po prostu się nie da.
Kto dzisiaj pisze teksty piosenek? Każdy, kto jako tako operuje głosem i zdoła się przebić przez rozhisteryzowane programy typu "talent show". Po zejściu z podium laureat szansy na szansonistę, przepoczwarza się w kompozytora i oczywiście w poetę. Zupełnie bez znaczenia jest to, że o Adamie Asnyku wie tyle, że przy ulicy jego imienia mieści się galeria handlowa, a jeśli chodzi o kunszt muzyczny - niedawno „odkrył”, że blaszana faja w którą muzyk dmie, nazywa się saksofon, a nie jak dotąd to ustrojstwo nazywał - „saksefon”.
Napompowany pięciominutową sławą tworzy te swoje - przepraszam za wyrażenie - projekty, nagrywa płytę i na zawsze tonie w zalewie piosenkowego badziewia. Może nie znika do końca, bo o szczypiorkowatych „poetach” nie dają zapomnieć rozgłośnie reżimowe, np. Radio Opole, zasłużone w lansowaniu muzycznego chłamu. Boleję bardzo, bo Opole rzekomo jest Stolicą Polskiej Piosenki. No cóż, z Opolem jest tak, jak z Krakowem: niby miasto królewskie, a stolica gdzie? Na kulturowej prowincji, w warszawskich studiach telewizyjnych taśmowo produkujących telentszoły.
Gdzie te czasy, kiedy teksty piosenek pisali wielcy mistrzowie pióra? Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora, Wojciech Młynarski, Andrzej Leszek Moczulski... i przepraszam niewymienionych nieżyjących i tych - żyjących - których cenię, a którzy nie przebijają się przez muzyczny plastik.
Cofnijmy się do poprzedniej epoki, do roku 1977. Odkurzmy jednego z Mistrzów - Jonasza Koftę, Onże w dniu tej publikacji obchodzi urodziny, gdyby żył skończyłby 78 lat - to tekściarski gigant, który potrafił napisać piosenkę, jak na prawdziwego poetę przystało, o wszystkim.
Zanućmy jego wielki, naprawdę wspaniały song (link poniżej). Zróbmy to koniecznie, na przekór zaawansowanej jesieni, bo po wielkiej suszy nasze ogrody nie wyglądają zbyt okazałe.
Przypominanie starych, dobrych hitów to nasz dziadowski obowiązek wobec wnuków i głuchych na piękne dźwięki dzieci, chowanych w czasach katastrofalnej posuchy, jaka panuje w polskiej piosence.
Postscriptum
Dziękuję za inspirację znajomej z FB - Ewie Kałużnej, niestrudzonej popularyzatorce muzyki.
Kliknij: PAMIĘTAJCIE O OGRODACH