Frontman kapeli ?Big Cyc", właściciel złotej marynarki i ciemnych okularów, niestrudzony uczestnik programów rozrywkowych nadawanych przez różne kanały TV, jajcarz Skiba, swego czasu ogłosił śmierć disco-polo. Miało to nastąpić w momencie zaniechania przez Polsat cotygodniowych emisji piosenek zaliczanych do owego bieda-gatunku.
Manifest Skiby trochę mnie zmartwił, gdyż świetnie bawiłem się przy disco-polowych rytmach. Rozmarzyłem się nawet, czy nie przerzucić się na branżę muzyczną i zacząć pisać, jeśli nie muzykę, to wyrafinowane teksty, zwłaszcza, że najlepsi tekściarze albo już poumierali (Agnieszka Osiecka, Jonasz Kofta, Jeremi Przybora), albo jeszcze się nie narodzili. I dlatego w polskiej muzyce rozrywkowej nastąpiła racjonalizacja.
Każda wylansowana na idolkę panienka automatycznie staje się poetką i sama wyrykuje swoje, płynące od aorty, strofy. Jeśli zaś jest tak, że potrafi jeszcze ułożyć melodię - staje się muzycznym guru i rozdaje rady innym nieszczęśnikom podążającym drogą do sławy. Miłosiernie nie napiszę kogo mam namyśli. Wystarczy włączyć dowolną stację radiową by usłyszeć utwory (należałoby raczej napisać: ótfory) o hektolitrach wylanych łez za utraconym ukochanym, albo o plaży i kwiatkach.
To że nadawałbym się na disco-polowego tekściarza udowodnię na przykładzie... Beaty. Akurat to piękne imię zrobiło niebywałą karierę i jest imieniem kultowym. Nie tylko w muzyce, ale i w polityce, by wspomnieć casus TW Beata (w domyśle pisowska wicepremier od pieniędzy). A wszystko zaczęło się od ?Beaty" Janusza Laskowskiego. Oto próbka mojej poezji.
Zaśpiewam wam o jasnowłosej Beacie
Co zakochała się w chłopaku w biało-czerwonym krawacie
Poszła na całość w tym temacie
Całuje się z nim namiętnie nie myśląc o zapłacie
Ciężko na sercu naszej Beacie
Nie powiedziała prawdy tacie
Zatraciła się zapominając o mamie i o bracie
I już nie mieszka w rodzinnej chacie
Ref: UU, hej, hej, bawmy się...
Jak Beata ma przekonać tatę
Że taki chłopak to skarb (ma pewną wypłatę)
I jest dobrym kandydatem
Na polityka ze ślicznym krawatem
Ref: UU, hej, hej, bawmy się...
No i co, jak wyszło? Dramat rodzinno-narodowy, trendy i po obowiązującej linii. Skiba doskonale wie, że disco-polo jest nieśmiertelne, a wiedział, co powiedział, bo jest zadymiarzem, który musi z czegoś żyć. Bynajmniej nic nie mam do muzyki adresowanej do melomana niewyrobionego. Nie mogę jednak pogodzić się z zalewem amerykańskiej papki, od której więdną flaczeją uszy. Nie przyjmuję także bezkrytycznego małpowania tego, co zachodnie.
- Zawsze możesz wyłączyć odbiornik, masz prawo wyboru - ktoś podpowie. - No tak, ale jak tu odizolować się od kakofonii wszechobecnej bylejakości. Wraz z politykami zezujemy wyłącznie na zachód zapominając o własnych korzeniach, korzeniach słowiańskich. - Zapytam: kto interesuje się muzyką rosyjską? Wiem, temat wstydliwy. Lepiej nie narażać się na opinię rusofila tęskniącego za czasami sowieckiej dominacji.
Piszę z otwartą przyłbicą po zapoznaniu się z twórczością muzyków rosyjskich, reprezentujących gatunek ruskiy shanson. To muzyka popularna przy której bawi się i odpoczywa (tak jest, to dobre określenie) przeciętny Rosjanin. Muzyka o wszystkim: o miłości, o samotności, o chorobie, o umieraniu, o tęsknocie. A nawet o nałogach, nienawiści i kryminalnym życiu. Muzyka duszewa. Świetne słowa zaśpiewane przy profesjonalnej aranżacji, z wykorzystaniem ?niemodnych" instrumentów, takich jak: akordeon, skrzypce i trąbka - oddanych w ręce prawdziwych wirtuozów. Nie powiem, że to poziom bardów Włodzimierza Wysockiego albo Bułata Okudżawy. Jest to coś, co się dobrze słucha i coś, co wcale nie musi świadczyć o złym guście.
W ostatnim czasie serwuję znajomym właśnie ruskiy shanson i napawam się ich zdumieniem. Po początkowym szoku (niektórzy pukają się w czoło) zatracają się w zasłuchaniu, odzyskują wigor i rwą do zabawy. Do tańca mianowicie. Jeśli kogokolwiek przekonałem - polecam uwadze następujących wykonawców: Vika Cyganowa, Lyubow Uspienskaya, Ivan Kuczin, Michaił Szufutinskiy oraz już nieżyjący, nieodżałowany w środowisku shansona - Michaił Krug.