Przedstawiamy trzecią część opowieści o zawiłych losach rzeźby Evy von Löbbecke
Pałacyk, już po gruntownym opróżnieniu go z wartościowych przedmiotów, został przejęty przez dyrekcję PGR, aby po wielu latach następnie oddać obiekt w latach 70-siątych XX w. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Dziś jest to odpowiednik Urzędu Miejskiego w Brzegu. Oddać na przedszkole Nr 8, finansowane przez tzw. ?Olejarnię" - Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego w Brzegu.
Po przemianach ustrojowych w 1989 r., nowa ?solidarnościowa" koncepcja istnienia państwa - oparła się mocno na własności prywatnej. W konsekwencji, doprowadzano więc (nieomal za wszelką cenę) do upadku wielu dotychczasowych państwowych i spółdzielczych przedsiębiorstw. Ażeby określone osoby mogły wykupić je od państwa, czy też i od samorządu ?za grosze". Doprowadzono całe Państwo Polskie do stanu zagrożonego upadkiem.
I tak też ?Olejarnia" zbankrutowała, a bankrutując pozbywała się wszystkiego - więc i przedszkola w pałacyku. Konsekwencją tego działania, było wystawienie obiektu poprzedszkolnego, a dawnego pałacyku rodu von Löbbecke, na sprzedaż.
Tu dziś mam prawo powiedzieć, iż wielką mądrością ówczesnego wiceburmistrza Brzegu, inż. Henryka Wujka (kadencja Rady Miejskiej 1994-98), było ustawienie odrębnej wyceny pałacyku i odrębnej wyceny fontanny (rzeźby odlanej w brązie, autorstwa Evy von Löbbecke). Kupujący pałacyk otrzymał zapewnienie prawa pierwokupu tej rzeźby. Natomiast wycenę tej rzeźby zlecono mnie - jako rzeczoznawcy powołanemu przez Ministerstwo Kultury do spraw oceny i wyceny dzieł sztuki.
Jaka jest wartość tej rzeźby dla Brzegu? Jest ona astralna!
Wyceniłem tą rzeźbę dość wysoko. Wstępnie dużo wyżej od wstępnej wartości obiektu - pałacyku. Jednakże absolutnie zgodnie z ówczesną wartościową tendencją europejską. Więc kupującego, w tej konfiguracji, nie było stać na ten brąz. Czy wówczas wiceburmistrz zdawał sobie w pełni sprawę z zaistniałej sytuacji? Nie wiem. Być może, iż w tym układzie (wykazując się kolosalną mądrością i kolosalną intuicją?) nie mógł inaczej postąpić. Być może, że w związku z zależnościami służbowymi nie miał osobistych uprawnień do podjęcia ostatecznej decyzji w tej sprawie? To była jeszcze II połowa lat 90-tych XX w. Natomiast moja tak wysoka wycena, była poza jego strefą decyzyjną. Ja natomiast, odmiennie, nie podlegałem absolutnie nikomu i moja wycena mogła tu być wartością zaporową.
Gdyby ta rzeźba weszła do sprzedaży wraz z obiektem (pałacykiem), już dawno znajdowała by się na terenie Republiki Niemiec. Tak jak drzwi, które nie zabezpieczone - ukradziono z budynku przy ul. Jabłkowej.
Dziś, z pewnej odległości w czasie: sądzę, iż przetarg na: zakup pałacyku (który do dnia dzisiejszego obrócił się w kolosalną ruinę) był kamuflażem. Albowiem nie mogę wykluczyć, iż ten zakup miał miejsce wyłącznie dla uzyskania możliwości przejęcia rzeźby - fontanny Evy von Löbbecke. Sądząc także z paru telefonów, jakie w tym czasie otrzymałem, już w nocy po wycenie, od paru osób wysoko postawionych. W tym, jeden od ówczesnego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, a jeden od tak ważnej osoby, jak od jednego z wice Marszałków Województwa. Sugerowali oni mi ewentualną zmianę tej wyceny. Dlaczego oni? Nie wiem.
Jednakże decyzja dotycząca wartości wyceny tej rzeźby zależała Chwała Bogu wyłącznie tylko ode mnie. Niewątpliwie było na rzeźbę zapotrzebowanie, skoro w realizacji Evy von Löbbecke - przepiękne rzeźbiarskie ukazanie czarnej pantery, zdobi po dziś dzień Ogród Zoologiczny w Berlinie.
Lokalizacja przy ul. B. Chrobrego zapomnieniem rzeźby
Gdyby dziś ktoś proponował wprowadzenie tej rzeźby na powrót w tamto miejsce, uważałbym - że za tym kryje się jakiś ?szwindel", aby powrócić do nowych możliwości wykupienia rzeźby (ewentualnie ponownie z budynkiem). Aby ponownie usiłować ?upłynnić" ją za granicę (dziś w Rzeczpospolitej nie wierzę nikomu).
Wprawdzie byłoby to zgodne z zasadami ochrony zabytków, iż obiekty zabytkowe przeniesione, na powrót winny wracać w swe poprzednie miejsce. Jednakże w obecnej bardzo złej sytuacji rudery - pałacyku, jak i niepewność dotyczącą w ogóle jego remontu - jest sprawą niezmiernie niebezpieczną! Gdyż, istnieje wielka możliwość kradzieży tej rzeźby. - Wszak widzieliśmy wszyscy, jak przewożono przez pół Polski, na oczach tysięcy ludzi - kradzione czołgi, kolosy pancerne na odkrytych lorach.
Jaki to problem którejś nocy, albo nawet któregoś dnia po godzinie 8 rano podjechać lorą i dźwigiem, załadować rzeźbę. I za trzy-cztery godziny góra, być już na terenie Republiki Czech, albo Republiki Federalnej Niemiec, skoro zabytkowe potężne drzwi, tak ukradziono w Brzegu z zabytkowej kamieniczki z ul. Jabłkowej.
artysta plastyk
Michał Marciniak-Kożuchowski