Artysta plastyk Michał Marciniak-Kożuchowski kontunuuje opowieść o kłopotliwej dla władz Brzegu rzeźbie autorstwa Evy von Löbbecke
Po roku 1945, władze miejskie Brzegu, starały się utrzymać ?przy życiu" takie zabudowy miejskich przestrzeni, jakie znajdowały się przy terenach zielonych (przy promenadach parkowych...) - a to z willami, które niejednokrotnie swym stylem nawiązywały do XVIII-to wiecznych i do XIX-sto wiecznych willi włoskich i holenderskich.
Wiele większych takich willi, obejmowały dyrekcje nowo tworzących się zakładów, niestety jednak niejednokrotnie zupełnie zmieniając ich charakter i wyposażenie wnętrz, tym samym je niszcząc bezpowrotnie.
Przecież dyrektorzy oraz prezesi, bardzo tu licznych zakładów pracy, niezmiernie często także nie byli lepiej wykształceni niż robotnicy w ?ich" zakładach.
Przebudowywali oni zabytkowe wnętrza obiektów, na miarę swojego pochodzenia - nie raz lumpenproletariackiego i chamskiego, wspierani przez Polską Partię Robotniczą, z której to na ogół się wywodzili.
Przy biegu ulicy o dawnej nazwie Lindenstrasse (przed rokiem 1945), następnie Marszałka Roli-Żymierskiego i kolejno imienia Bolesława Chrobrego, znajduje się dziś ruina, nie tak dawno bardzo pięknego, historyzującego w swym stylu pałacyku. Jego lokalizacja jest pomiędzy ul. 3 Maja a przejściem (ciągiem pieszym) do ul. Długiej.
Jest to pozostałość pałacowego założenia urbanistycznego z wielką misą o średnicy ok. 7.50 m po rzeźbie - fontannie przed frontem budynku pałacowego (którą to była rzeźba, odlana w brązie - autorstwa Evy von Löbbecke, przedstawiająca Trytona dmącego w muszlę, który dosiada dwa rozszalałe w cwale rumaki, a przy nich figury nimf.
Obok pałacyku znajduje się wozownia w budynku gospodarczym (także w ruinie) znajdującym się z boku (prostopadle, z prawej strony) do ustawienia obiektu pałacowego, usytuowanego elewacją frontową do ulicy.
Rzeźba była swym przodem zwrócona ku frontowi pałacyku, a więc tyłem do ulicy. Wyjaśniając problem - tak po prawdzie, rzeźba będąca fontanną, była widoczna trochę od tyłu - wyłącznie w zimie, gdy opadły liście z otaczających fontannę pełnych kwiecia krzewów. Ale i tak, z tyłu nie była ona w pełni oglądana, gdyż liście nie opadły wszystkie. Albowiem były tam, zimą wiecznie zielone - krzewy rododendronów. Wiosną i latem rododendrony pięknie zakwitały.
Natomiast patrząc od wejścia do pałacyku (frontem do ulicy) w stronę ulicy, widziało się rzeźbę od przodu - jak i od strony jej obu boków. Była ona tu komponowana - wyłącznie do oglądania od strony paradnego podjazdu, pod fasadą pałacyku - do oglądania, z pod głównego wejścia (będąc zamocowana tyłem do ulicy). Dziś ta zieleń jest wycięta. Natomiast sama misa zbiornika fontanny, nieco z biegiem czasu - osiadła w gruncie.
Dawniej, przed rokiem 1945, w skład tego założenia własności rodziny von Löbbecke, wchodził także pięknie zagospodarowany park, jaki rozprzestrzeniał się na całym stoku fosy - nad którym wznosi się pałacyk. To wówczas teren tarasowy, znajdujący się na obszarze zajmowanym drzewiej przez wały i fosę, a następnie przedmurze murów miejskich, jakie to opasywały w średniowieczu Brzeg.
Tu należy określić, jak zostały stworzone możliwości, które to doprowadziły do zabudowy terenów nad miejską fosą, niegdyś w pełni ściśle określającą miejską zabudowę i zadać pytanie. Czy i ewentualnie w ogóle kiedyś, podniesie się z ruin ten historyzujący pałacyk, jako iż dziś w III Rzeczpospolitej nic nie jest wiadome?
Z relacji nieżyjącego już dziś, pierwszego szefa Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Brzegu, Jana Brzezińskiego, więźnia Stutthofu, jednego z organizatorów pierwszej polskiej wystawy - Międzynarodowych Targów Poznańskich w 1929 roku, wiem, że jeszcze w maju 1945 roku, stały w hallu pałacyku dwa wielkie porcelanowe, półtorametrowe (?) chińskie lub też tak modne niemieckie imitacje - dekoracyjne wazony, zdobione scenami z klimatów chińskich. Wypalone w barwach kobaltu, czerwieni i złota. Były też ustawione w hallu pałacyku dwa popiersia koni (najpewniej odlane z brązu).
Los tych przedmiotów podzielił los wyposażeń wielu obiektów z których sołdaty Krasnoj Armii powywozili wszystko, co się tylko dało. Mówili: ?eta wsio germańskie". Wokoło budynku od strony fosy (więc od południowego zachodu), znajdowały się cokoliki, a na co niektórych stały jeszcze potrzaskane przez pociski rzeźbki autorstwa Evy von Löbbecke. Ten teren stanowił zagospodarowany tarasowy obszar ogrodowo-parkowy.
Jakim to cudem Krasnoarmiejcy nie wywieźli wówczas rzeźby Evy von Löbbecke (fontanny z brązu - przepięknej rzeźby ?Trytona na rozszalałych w cwale rumakach") przecież był to tak bardzo poszukiwany przez nich metal kolorowy - tego nie jestem w stanie dziś racjonalnie wyjaśnić. Może nie mieli samochodowego dźwigu, aby rzeźbę przenieść na odpowiednią lorę? No a ta rzeźba stała wśród rozrosłej zieleni, więc w miesiącach wiosennych najpewniej też nie była zbyt widoczna.
Tak to wyglądało w pierwszych miesiącach 1945 roku (a precyzując, w obszarze pomiędzy ulicą 3 Maja a renesansowym kolosem Gymnasium Illustre Bregense, który to płonie dopiero w dniu 10 maja 1945 roku, a nie w czasie walk o Brzeg - po zdobyciu Brzegu przez Armię Radziecką). Przecież jeszcze praktycznie do lipca 1945 roku władała Brzegiem Radziecka Komendantura Wojenna, a miasto jest w czasie rabunków wielokrotnie podpalane.
CZĘŚĆ I - TUTAJ
artysta plastyk
Michał Marciniak-Kożuchowski