Jako Brzeżaninowi z pochodzenia, zależało mi zawsze bardzo na
korzystnym dla Brzegu rozwoju współpracy z miastem francuskim, tym
bardziej, że przypadek sprawił że jest to miasto z mojego regionu...
Chambery, 7 sierpnia 2007 r.
Urząd Miasta w Brzegu
Do wiadomości Pana Burmistrza, Wojciecha Huczyńskiego
i Pani Beaty Zatoń.
Szanowni Państwo,
Jako Brzeżaninowi z pochodzenia, zależało mi zawsze bardzo na korzystnym dla Brzegu rozwoju współpracy z miastem francuskim, tym bardziej, że przypadek sprawił że jest to miasto z mojego regionu, Bourg en Bresse, staram się pomóc jak mogę i cieszę się, że to partnerstwo, wbrew temu co ostatnio przeczytałem na łamach którejś brzeskiej gazety, dorobiło się pierwszych konkretnych wydarzeń, zarówno ekonomicznych (stoisko Brzegu na jarmarku świątecznym w 2006 roku, do powtórzenia w 2007 r., oraz zaproszenie brzeskich firm na targi gastronomiczne w 2007 r.), jak również edukacyjnych (początek współpracy WSHE ze szkołą w Bourg) i kulturalnych (powstanie klubu kultury francuskiej w Brzegu, zaproszenie zespołu PIAST do Bourg). I są następne projekty i propozycje.
Jako Polak, który połowę swego życia spędził w Polsce a połowę w krajach francusko-języcznych i dość dużo podróżował po świecie, mam podstawy do dość obiektywnej oceny różnic i podobieństw kulturalnych między Polską a Francją, oraz tradycji polsko-francuskiej współpracy w wielu dziedzinach i na różnych szczeblach (brałem osobisty udział w wielu: od rządowej począwszy, poprzez regionalne i na gminach i przedsiębiorstwach kończąc).
Zycie i podróże nauczyły mnie pokory i respektu zwyczajów kraju i ludzi, których jestem gościem, mimo iż nie zawsze są one zgodne z moimi i łatwe do zniesienia. Też musiałem się do pewnych rzeczy przyzwyczajać lub je tolerować.
Ostatnia wizyta brzeskiego zespołu PIAST w Bourg była tam dużym wydarzeniem artystycznym, ale jednocześnie wynikły nieporozumienia mające bardzo negatywny wpływ na opinię o Polsce i o charakterze Polaków ogólnie, nie mówiąc o Brzegu. Niedociągnięcia organizacyjne były pewnie po obu stronach, jak to zwykle bywa, szczególnie przy pierwszej wizycie tego typu, ale zabrakło właśnie u kilku kluczowych osób polskiej delegacji, tego szacunku i zrozumienia lokalnych zwyczajów i partnerskiego stosunku do organizatorów.
Po skonsultowaniu opinii wszystkich stron francuskich organizatorów i oficjalnie merostwa Bourg, mogę stwierdzić, że od kiedy mieszkam we Francji po raz pierwszy zdarza mi się spotkać tak wyrazisty przykład braku otwarcia na inne zwyczaje i inną kulturę, braku tolerancji i minimalnej kultury osobistej. Chodzi tu o kierownika artystycznego zespołu, (chodzi chyba o niejakiego Pana Ochmańskiego).
Jest to tym bardziej godne pożałowania, że teoretycznie, oprócz misji artystycznej, Pan ten ma również do spełnienia misję wychowawczą wobec młodzieży.
Wstyd mi za tego Pana wobec francuskich przyjaciół, którzy zupełnie bezinteresownie od lat Polsce, Polakom, a teraz Brzeżanom pomagają, nie szczędząc czasu ani energii, często nawet dokładając do tego z własnej kieszeni. Powiedzieli mi, że „takiej Polski” to oni od 1980 roku jeszcze nie widzieli.
Myślę również, że drugim elementem, który spotęgował nieporozumienia był brak profesjonalnego tłumacza. W organizacyjnych wymianach maili przed przyjazdem taki tłumacz był zapowiadany przez stronę polską i podobno w ostatniej chwili nie mógł jechać. Został więc zastąpiony przez młodą absolwentkę liceum, bez doświadczenia, która robiła podobno co mogła (ale niewiele mogła co jest zrozumiałe) i niesłusznie jest teraz atakowana w niewybredny sposób na forach internetowych. Brzeżanom brak chyba informacji jak to było z tym tłumaczem...
Strona francuska widząc co się dzieje, zaimprowizowała doraźną pomoc tutejszej Polonii, ale nie było już możliwe zapewnienie tłumacza non stop.
Do tego co czytałem na internecie nie będę więcej wracał, bo czuję tam jakąć nieobiektywną inspirację i dużo emocji, poza tym nie chciałbym przenosić dyskusji na tak niski poziom.
Wracam więc do organizacyjnych faktów, na podstawie oficjalnych opinii organizatorów, mając nadzieję, że pomoże to w usprawnieniu następnych kontaktów.
Cała wizyta była organizowana, z inspiracji Stowarzyszenia Prelude Pologne i niezmordowanej Pani Bernadette GAVELLE, przez Pana BERARD i jego zespół (LES HOSPITALIERS). Było też wsparcie Merostwa ale główny ciężar organizacyjny (i duży finansowy) spoczywał na Panu Berard.
1. STRONA ARTYSTYCZNA
Umowa potwierdzona wcześniejszymi mailami przewidywała główny koncert wieczorny poprzedzony
kilkoma występami ulicznymi dla animacji święta i dla zachęcenia publiczności do przyjścia na wieczór.
To jest typowa tutaj organizacja: Wynikły z tym związane pierwsze nieporozumienia, gdyż kierownik artystyczny niepotrzebnie potraktował te występy uliczne zbyt poważnie, pewną rolę być może odegrał też brak dokładnego tłumaczenia.
Występ wieczorny był dużym sukcesem, brawo brzeska młodzieży. Pan Berard i wice-mer Pani Jean-Louis bardzo wysoko oceniają poziom artystyczny zespołu, w czym z pewnością jest dużo zasługi kierownika artystycznego, który niestety oprócz tego nie stanął na wysokości zadania jeśli chodzi o podstawowe elementy kultury, dyplomacji i szacunku wobec francuskich partnerów (ciągłe narzekanie, protesty, wręcz gburowate zachowanie w czasie przyjęć i rozmów....).
Sytuację często musiał ratować Pan Bubiłek. W przeddzień występu sam występ wisiał wręcz na włosku z powodu zachowania się kierownika artystycznego (wieczorne dyskusje w merostwie odbiły się szerokim echem w mieście mimo prób dyskrecji na zewnątrz dot. zachowania się kierownika artystycznego) .
2. LOGISTYKA i ZAKWATEROWANIE – prawie całość finansowana ze środków stowarzyszenia Pana BERARDA
Grupa była zakwaterowana w internacie, w którym przez cały rok mieszkają uczniowie w takich samych warunkach, a w okresie wakacji przyjeżdżają grupy. Dotychczas żadnych skarg nie było. Jest czysto. Budynek jest zamykany z zewnątrz.
Kilka wyjaśnień różnic „kulturalnych » :
Jesli chodzi o wyżywienie, Francuzi mają naprawdę inne zwyczaje niż Polacy i taka podróż jest świetną okazją żeby je odkryć. Na śniadania rzeczywiście jedzą mało ( bułeczka z konfiturami, napój, jakaś kawa, kakao lub rzadziej herbata). Wodę piją często z kranu, szczególnie w tym regionie bo np. u mnie w Chambery i w Bourg jest ona prawie źródlana (nie porównywać z kranówą w Brzegu...) Przy wycieczkach najczęściej praktykuje się posiłki na zimno, te tzw. tacki. No a menu to już lokalne zwyczaje, niektórzy polubią inni nie, na to nic nie poradzimy.
Dodam, że we Francji mięso wołowe w 90 procentach spożywa się krwiste i niedosmażone.
Herbaty też się prawie nie pija a już prawie nigdy wieczorem.
(jeśli brak herbaty - na przyszlość radze po prostu wziąć elektryczny czajnik i kubki).
Firma cateringowa, która obsługiwała grupę obsługuje też merostwo. Reszta to kwestia budżetu i okoliczności posiłków, ale na pewno nie można mieć zastrzeżeń co do jakości.
Na grillu smaży się mięso , najczęściej wieprzowe.... tak jak w Polsce.
Cóż raz jeszcze powiem, że co kraj to obyczaj i to powinien był zrozumieć kierownik artystyczny, który nie dość, że sam zachowywał się poniżej krytyki (ostentacyjne wyrzucanie do kosza zawartości tacki z posiłkiem) to jeszcze buntował młodzież zamiast jej tłumaczyć.
« Może ten Pan mieszka w jakimś pałacu w Brzegu ?” - to było pytanie tutejszej Polonii pomagającej w imprezie, której było po prostu wstyd za zachowanie tego Pana.
Wiemy, że Pan Berard zrobił wszystko, co mógł, mając takie środki, jakimi dysponował.
Wiemy również, że zorganizowany był program turystyczny. Że organizatorzy dwoili się i troili, żeby dogodzić grupie, szkoda więc, że była taka negatywna reakcja niektórych osób.
Można nie akceptować pewnych rzeczy, można dyskutować, negocjować, ale są pewne podstawowe zasady kulturalnej rozmowy i zachowania i właśnie tego podstawowego wychowania zabrakło kierownikowi artystycznemu grupy.
Pan Bubiłek zrobił co mógł, żeby załagodzić nieporozumienia, o główni organizatorzy podeszli do tego z klasą zapraszając zespół na 3 koncerty (w Bourg i okolicznych miastach) w okresie przed Swiętami Bożego Narodzenia.
Konsul Generalny RP w Lyonie, obecny na koncercie, do którego dotarły również echa tej niezręcznej sytuacji, także starał się załagodzić sprawę wobec strony francuskiej.
Pan BERARD nie zrezygnował oczywiście z przyjazdu do Polski w lipcu 2008 roku, tak jak to było przewidziane.
Osobiście mam nadzieję, że pewne emocje miną i nie zniechęcą np. Waszych przedsiębiorców do udziału w targach gastronomicznych, młodzieży do udziału w Klubie Kultury Francuskiej, że w grudniu będziemy znów podziwiać brzeską młodzież w Bourg i że partnerska współpraca będzie się rozwijać.
Gdybym miał taką możliwość, osobiście zaapelowałbym do rodziców brzeskiej młodzieży z zespołu, ktorzy są z mojego pokolenia (i być może z niektórymi spotykałem się na co dzień) o więcej tolerancji i otwarcia – Francja jest naprawdę krajem Polsce bardzo przyjaznym, warto ten kraj lepiej poznać, a nasi przyjaciele w Bourg en Bresse są prawdziwymi przyjaciółmi. Brzeska młodzież może naprawdę dużo wynieść z takich kontaktów.
Jestem o tym przekonany, i jak zawsze, służę wsparciem w miarę moich skromnych możliwości, radząc również na przyszłość przywiązać więcej wagi do tłumaczeń i różnic między naszymi krajami (nowopowstały Klub na pewno pomoże).
Łączę serdeczne pozdrowienia
Andrzej BEDNARZ