Rozmawiamy z Tomaszem Draganem - rzecznikiem prasowym Urzędu Miasta Brzeg, o braku dyskomfortu, błędach młodości, kreowaniu wizerunku i dobrej komunikacji
Leszek Tomczuk: Nie tak dawno, jako dziennikarz Nowej Trybuny Opolskiej, dość krytycznie wypowiadał się pan o rządach Wojciecha Huczyńskiego. Czy w nowej sytuacji, już jako jego rzecznik, nie odczuwa pan dyskomfortu?
Tomasz Dragan: Wiem, czytelnikom może źle się kojarzyć, że były dziennikarz zostaje rzecznikiem burmistrza. Może nie zaskoczę pana: niemal we wszystkim lub w większości z wszystkim, zgadzam się z polityką mojego szefa.
Wcześniej dziennikarz krytykujący, a teraz?
Zawsze, jak nawet krytykowałem, starałem się mieć z tymi osobami poprawne relacje, na tyle żeby rozumieli moje intencje.
Nie zamierzam wymyślać jakichś bytów, ale w którymś wywiadów burmistrz podniósł problem tendencyjnego opisywania przez NTO, były to pretensje pod pańskim adresem.
Z perspektywy czasu muszę publicznie przyznać, że popełniłem pewne błędy.
Błędy młodego dziennikarza? Czyżby ekspiacja?
Może tak... Ktoś, kto ma więcej doświadczenia może zawsze powiedzieć, że gdyby miał możliwość powtórzenia czegoś, zrobiłby to inaczej. Można pójść dalej, gdybym miał jeszcze jedną szansę może nie pracowałbym w gazecie? Przygoda dziennikarska rozpoczęła się od tego, że p. Jola Krzewicka nakłoniła mnie do pracy w Kurierze Brzeskim i tak to się zaczęło /śmiech/.
Wróćmy na moment do dyskomfortu. Co to znaczy być czyjąś twarzą, w jakim stopniu trzeba z siebie zrezygnować?
Już mówiłem, że prawie we wszystkim zgadzam się z burmistrzem. Spójrzmy na stadion, byłem na początku przeciwnikiem uważając, że wcześniej należy zająć się amfiteatrem. Jednakże potrzeba chwili, były pieniądze do zdobycia i należało okazję wykorzystać i to uczyniono. I chwała, nawet z tego obiektu korzystam, gdzie dla zdrowotności biegam /śmiech/. Należę do tej kategorii brzeżan, których cieszy wszystko, co się w mieście dzieje. Jeśli chodzi o dyskomfort, to nie jest tak, że szeregowy dziennikarz ma ostateczny wpływ na to, co ukaże się w druku. Nad nim jest wydawca, redaktor naczelny i to oni tak naprawdę kształtują ostateczny materiał.
Trochę pan ucieka od tematu...
Nie odczuwam żadnego dyskomfortu i na dzień dzisiejszy nie czuję żebym z siebie musiał zrezygnować.
Nie obawia się pan, że koledzy mogą mieć inne zdanie i powiedzą: Dragan stał się tubą Huczyńskiego?
Zawsze tak będą mówić, naprawdę, gdzie by się nie pracowało człowiek oddaje się pewnej idei.
Zamykając temat zapytam: przechodząc "na służbę" do magistratu żadnych ofiar pan nie poniósł?
Nie.
Burmistrz słynie z listów otwartych, których częstotliwość ostatnio jakby zelżała, ale za to częściej pojawiają się oświadczenia rzecznika prasowego. Skąd ta zmiana i w jakim zakresie treść oświadczeń jest uzgadniana z szefem?
Wszystkie oświadczenia są stanowiskiem wspólnym, nie przedstawiam przecież swoich mądrości. Oświadczenia są konsultowane z osobami merytorycznie zajmującymi się danym problemem. Przecież rzecznik prasowy nie jest inżynierem od dróg i reszty skomplikowanej materii, którą żyje urząd. Oświadczenia wynikają z potrzeby chwili i dlatego częstotliwość może być różna.
Kto jest inicjatorem?
Różnie. Czasami pracownicy, czasami szef, czasami to ja składam taką propozycję, by dany temat wyjaśnić, przybliżyć mieszkańcom.
A co z listami otwartymi?
Sądzę, że mój szef stara się być fair w stosunku do mieszkańców i chce przekazać swoje stanowisko.
Od kiedy pojawił się pan w urzędzie listów coraz mniej, czy coś się zmieniło? Zna pan kulisy powstawania tych listów?
Nie, bo to są autorskie materiały szefa, choć niekiedy wiem, że dany list ma się ukazać. Nikt jednak treści ze mną nie uzgadnia.
Nie obawia się pan, że w którymś momencie, po kolejnym oświadczeniu, ktoś powie: To nie ja, to Dragan?
Szczerze mówiąc trudno jest mi na to pytanie odpowiedzieć...
Jaki był wizerunek burmistrza przed ustanowieniem etatu rzecznika prasowego?
Ten etat istnieje przecież od 1990 roku, w różnych formach, choć długo nie był obsadzony. Muszę stwierdzić, że w okresie pracy w NTO miałem dobre relacje z pracownikami urzędu i z burmistrzem, zawsze otrzymywałem informacje, które mnie interesują.
Czy teraz możemy mówić o wizerunkowym przełomie?
Mam nadzieję, że moja praca nie idzie na marne, ale nie chciałbym nazywać tego przełomem. Oczywiście pracuję nad tym żeby burmistrz był dobrze postrzegany. Może mi to wychodzi, a może nie, nie mnie to oceniać. Nieskromnie mówiąc: brakowało osoby, która utrzymywałaby stały kontakt z mediami i ja staram się z tej roli wywiązywać najlepiej jak potrafię.
Jak pan ocenia brzeskie media, uwzględniwszy te tradycyjne i elektroniczne?
Fajnie, że rynek mediów się rozwija, szczególnie elektroniczny, bo to przyszłość informacji. Gazety płatne tracą na znaczeniu. Ubolewam, że moja była firma (NTO - przyp. LT) troszeczkę się zwinęła. Jako mieszkaniec cieszę się z dwóch brzeskich gazet i bardzo żałuję Kuriera Brzeskiego, mimo ostatnio coraz większego braku obiektywizmu.
A wie pan dlaczego KB nie ma? W niektórych kręgach wyrażano opinie, że przyczynił się do tego pański szef...
Nie, nie! Takie stawianie sprawy to bzdury. Nie mam zamiaru komentować takich opinii, bo nie jestem od tego. Zaczynałem karierę dziennikarską w Kurierze Brzeskim i czuję do tego tytułu sentyment. Tyle.
Która z gazet jest panu bliższa?
Odwrócę nieco pytanie. Chciałbym czasami żeby Bogdan Kościński, albo któryś z jego dziennikarzy, zadzwonił do mnie, zapytał o to lub tamto. Nie kryję, że lepiej współpracuje się z Panoramą, bo dzwonią dziennikarze i korzystają z przekazywanych informacji. Bardzo żałuję, że nigdy nie wypowiedziałem się w Gazecie Brzeskiej.
Z Gazetą Brzeską pozostaję w przyjaźni i może uda się naszą rozmowę opublikować na jej łamach. Proszę rozwinąć dość powszechne twierdzenie: Panorama jest organem prasowym Wojciecha Huczyńskiego... A jeśli nie jest - liczę na uzasadnienie.
Nie uważam, że jest to organ prasowy Wojciecha Huczyńskiego. Miasto ma tam wykupioną stronę, publikuje ogłoszenia i teksty, tak samo jak sąsiednie samorządy.
Sądzi pan, że jest zachowana równowaga?
Uważam że tak.
Czytamy zatem różne Panoramy. Uważam, że "przechył pro Huczyński" jest porażający.
Zdradzę panu sekret. Pierwszego dnia mój szef zalecił: proszę tak pracować by moich zdjęć w gazetach był jak najmniej. Zrobiłem kiedyś zostawienie fotografii oraz informacji w których występował burmistrz Huczyński i w porównaniu z pracownikami starostwa mój szef wypadł bardzo blado.
Będę się upierał. Czytamy różne Panoramy. Wystudiowany w Photoshopie portret burmistrza na stronach tego tygodnika gości częściej niż czyjkolwiek. To bezlitosny fakt.
A może pan jest negatywnie ustosunkowany do mojego szefa i nawet po otwarciu lodówki widzi Huczyńskiego? /śmiech/
Coś w tym pewnie jest, ale zauważam poprawę. Po moich krytycznych felietonach portret ojca miasta gdzieś się zawieruszył. I będę nieskromny: to moja zasługa, bo ośmieszyłem nachalną promocję pojedynczego polityka. Tajemnicą poliszynela jest, że wydawca Panoramy jest w pełni dyspozycyjny wobec lokalnych decydentów i publikuje treści ?na zamówienie". Czy nie uważa pan, że ktoś pana wyręcza?
Uważam że tak nie jest.
A wywiady z burmistrzem, które w swojej wymowie były kompromitujące dla obu rozmówców? I nie chodzi mi o te, przeprowadzane przez pana, których poziom był nienaganny, choć ktoś mógłby zarzucić, że wywiady rzecznika z przełożonym nie powinny mieć miejsca, jako że z założenia są nieobiektywne. Pan kreuje wizerunek burmistrza, a ktoś wkracza w pańskie kompetencje i po amatorsku to psuje. Nie widzi pan zagrożenia?
Jeśli jakaś gazeta wysyła dziennikarza i ten rozmawia z burmistrzem, nie mogę odpowiadać za publikowane treści. Nie mam przecież wpływu na tok rozmowy, a burmistrz jest informatykiem, korzystającym non stop z Internetu, sam autoryzuje wywiady. Moje wsparcie jest tutaj niekonieczne. Jeśli jakiś dziennikarz pragnie się umówić to ja najzwyczajniej podaję numer telefonu szefa i moja rola się kończy.
Czy to dobry pomysł - kreowanie wizerunku ojca miasta z wykorzystaniem amatorskiego tygodnika, którego poziom jest - delikatnie rzecz nazywając - mizerny? W każdym niemal numerze roi się od błędów, począwszy od edytorskich po ortograficzne.
O jakiej gazecie pan mówi?
O Panoramie Powiatu.
Nie wstydzę się przyznać, że sam robię sporo literówek i przez taki pryzmat można mnie ocenić. Niekiedy materiały z usterkami ukazywały się w gazecie, bo ktoś czegoś nie dopilnował. Nie zgadzam się z tym, co pan mówi, ja nawet gazetki szkolnej nie nazwałbym amatorszczyzną. Po prostu nie lubię radykalnych ocen, cóż, może nie jestem skory do krytyki? Kibicuję wszystkim, którzy w ogóle działają.
Panorama nie jest amatorską gazetą? Owszem, jest tam parę osób, które potrafią pisać po polsku, a te liczne wtopki niby o czym świadczą?
Nie, nie uważam Panoramy za wydawnictwo amatorskie. Może, skoro Pan uważa kogoś za amatora, a ma lepsze doświadczenie - warto podpowiedzieć kolegom jak należy wydawać gazetę?
Proszę najuprzejmiej: natychmiast uruchomić korektę i zaprzestać łopatologicznej propagandy, niejednokrotnie opartej na kłamstwie i poniżaniu przeciwników burmistrza. Co pan sądzi o autorach niepodpisujących się pod publikowanymi treściami, a jeżeli już, to ukrywającymi swoją tożsamość?
Jestem jednym z nich /śmiech/. Czytałem pański felieton na ten temat i już niejednokrotnie w urzędzie zwracano mi uwagę na konieczność podpisywania się pod publikacjami. Staram się pilnować żeby wszystkie nasze treści miały autora i korzystając z okazji - przepraszam za ewentualne usterki.
Akurat nie chodzi mi o pana, pytanie jest trochę inne. Szanuje pan takich dziennikarzy, którzy wstydzą się podpisywać pod artykułem?
Myślę, że każdy materiał powinien być podpisany. Dlatego też przepraszam, że dotychczas tego nie robiłem i zapewniam, że każdy tekst wychodzący z urzędu mojego autorstwa będzie podpisany.
Co na rok przed zakończeniem kadencji ma pan zamiar zrobić, by wizerunek burmistrza ocieplić? Ma pan tajny plan?
Żadnego tajnego planu nie mam, myślę że głównym atutem burmistrza jest jego naturalność i radykalnej zmiany wizerunku nie będzie.
To ja mam pomysł. A może jakimś rozwiązaniem byłaby aktywność w Internecie, konto na Tweeterze, Facebooku? Szybciej trafiłby do młodego elektoratu i wyjaśnił motywy swoich decyzji. Bądźmy szczerzy: młodzież Panoramy nie czyta. Trochę dziwi brak tej aktywności, przecież burmistrz jest informatykiem, jak pan wspomniał. Potęgę sieci doceniają politycy starszej daty, nawet prezes Kaczyński, który prowadzi bloga...
Zgadzam się. Nawet mam zamiar utworzyć profil UM na portalu społecznościowym i to dla mnie pilne zadanie. Zarzuca pan nieobecność burmistrza w sieci, a czy któryś z samorządowców jest tam bardzo aktywny? Poza tym nie można przecież komuś narzucać aby się ?produkował w sieci". Nie każdy ma na to ochotę.
Paru polityków z sieci znam, choć aktywność ich jest spłaszczona, brakuje interaktywności. Ot, publikują jakieś treści, niekiedy na witrynie brzeg.com.pl. XXI wiek w rozpędzie, a samorządowcy nie nadążają za wyzwaniami współczesności. Kończąc - wolę się upewnić: lubi pan Internet?
Lubię, ale jakoś nie jestem zbyt aktywny, nie mam nawet swojego nicka /śmiech/. Przyznaję, że w zakresie porządnego informowania społeczeństwa wskazuje pan dobry kierunek. Na zakończenie chcę wyznać moje credo. Na Opolszczyźnie jest paru rzeczników, którzy kreują głównie siebie, osobiście wolę stać w cieniu i zajmować się tym, co do mnie należy. Po prostu troszczę się o komunikację z mediami i mieszkańcami.
Dziękuję za rozmowę.