Rozmawiamy z Edwardem Bublewiczem - naczelnikiem Wydziału Budownictwa Starostwa Powiatowego i radnym Rady Miejskiej w Brzegu - o wyborach w SLD, o politycznych rurach i o głosowaniu zgodnie z sumieniem
oraz o bezsilnej Radzie Miejskiej, o budowaniu hotelu przy ul. Wrocławskiej, a także m.in. o szansie odbudowy zaufania do Wydziału Budownictwa i czymś starym, co niekoniecznie trzeba niszczyć.
Leszek Tomczuk: Jak wygląda pańska kariera samorządowa?
Edward Bublewicz: Radnym jestem po raz trzeci, z tym, że przed obecną kadencją cztery lata pauzowałem. Zawsze startowałem z rekomendacji SLD, ostatnio jako sympatyk tej partii, ponieważ w połowie drugiej kadencji zaangażowałem się w projekt lewicy Marka Borowskiego, który okazał się niezbyt udany. Kandydowałem ponownie za namową Bartka Tyczyńskiego i stworzyłem listę sympatyków SLD. Teraz znowu jestem w strukturach SLD.
W którym nurcie brzeskiego SLD pan się lokuje?
Pewnie chodzi panu o konflikt powiat - miasto? Szczerze powiem, że nie znam podłoża nieporozumień. Panią, która obecnie stoi na czele Komitetu Powiatowego SLD wprowadziłem na listę kandydatów na członków Rady Miejskiej w toku kampanii samorządowej. To osoba bardzo ambitna robiąca karierę naukową i jest obecnie doktorantką. Wygrała wybory na szczeblu powiatu przewagą jednego głosu.
Kto więc jest faktycznym liderem SLD w Brzegu?
Dla mnie liderem w strukturach miejskiego SLD jest Bartek Tyczyński, zaś liderem w powiecie jest p. Janusz Gil.
Możemy mówić o dwóch liderach?
Oczywistym jest dla mnie, że powiat ogarnia p. Janusz Gil. W rozmowach kuluarowych padają głosy za koniecznością powtórzenia wyborów i niedługo pewnie nas to czeka, gdyż obecnie stało się to praktycznie koniecznością.
Czym wytłumaczyć zgodne współdziałanie SLD z PiS w Brzegu, skoro wiadomo, że obie partie to kot i pies, albo woda i ogień?
Zawsze uważałem, że nasze rury kanalizacyjne są apolityczne i sądziłem, że na szczeblu miasta i powiatu istnieje możliwość współpracy ze wszystkimi od początku do końca. Wydarzenia zeszłego roku zburzyły moje przekonanie i jestem prawie pewny, że wspomniane rury są jednak wmieszane w politykę. Tak naprawdę zbliżenie SLD i PiS nastąpiło w powiecie i dopiero potem przełożyło się na miasto. W toku kampanii padło z różnych stron wiele niepotrzebnych słów, dużą rolę odegrały ambicje, a może nawet ambicyjki lokalnych polityków. Osobiście uważam, że współpraca powinna być szersza.
Jest pan filarem "paktu Huczyńskiego"?
Zawsze głosowałem zgodnie ze swoim sumieniem i nie widzę możliwości zmiany tego przekonania.
Podczas słynnego głosowania w maju 2011 r. wraz z jedenastoma radnymi przyczynił się pan do "rozsądnego kompromisu i budowy hotelu", co mocno zachwalał tygodnik zależny od burmistrza i jawnie sprzyjający p. Skowronowi. Żałuje pan tamtej decyzji?
Problem był mocno dyskutowany. Przypominało to trochę głosowanie za umorzeniem "Kamie" podatku, co mogło - jak nam się tak wydawało - ją uratować. Prezes Buchowiecki przedstawiał listy uwierzytelniające Drezden Banku i wtedy nakłaniałem radnych do dania Olejarni szansy, zwłaszcza, że chodziło o pracę kilkuset pracowników. Jak to się skończyło - już wiemy, a jednak szkoda, że nie udało się uratować Kamy. W przypadku hotelu głosowałem podobnie i teraz mam do siebie trochę pretensji, ponieważ wierzyłem, że inwestor bardziej się postara, zwłaszcza co do budowy hotelu
Istnieje nowy harmonogram robót związanych z hotelem, zna pan ten dokument?
Wygląda na to, że harmonogram powstał na potrzebę chwili, w celu przedstawienia radnym, bo do tego się zobowiązał p. Skowron podczas sesji. Niestety, dokument nie jest zbyt merytoryczny.
Hotel w końcu powstanie?
Uważam, że powinien powstać, jednakże wydaje mi się, że Energy Investors przy obecnych obostrzeniach bankowych związanych z kryzysem, może mieć trudności z uzyskaniem kredytowania na tego typu inwestycję.
Póki co mamy nowy, bardzo szczelny płot, może to próba zamaskowania wstydu?
W moim przekonaniu źle się stało, że hotel w obiecywanym okresie nie powstał. Byłoby pewnie obłożenie miejsc i byłyby dochody. Znam trochę rynek i wiem, jakie były wówczas potrzeby. Ale sytuacja bardzo się skomplikowała. Szczerze mówiąc teraz mam lekki niesmak, że tak to się skończyło.
Czy doświadczony budowlaniec dostrzega architektoniczną dysharmonię w rejonie Zamku Piastowskiego? Wyrosła tam jakaś galeria i nie wiadomo, co jeszcze będzie obok.
Powiem szczerze, że tego typu architektura mi się nie podoba. Jako radny i naczelnik wydziału nie miałem w tym zakresie za wiele do powiedzenia, ponieważ projekt inwestycji opiniowała powołana przez burmistrza komisja urbanistyczna w skład której wchodzą fachowcy.
Jednak są równi i równiejsi, spójrzmy na Hotel Arte, który jakoś komponuje się z zabytkową zabudową, galeria natomiast to jawne zakłócenie porządku architektonicznego. O co tutaj chodzi?
Nie będę oceniać, bo to uprawnienie wspomnianej komisji, zaś co do Hotelu Arte, to dla mnie oczywistym jest, że musiał się on komponować z zespołem zabytkowym zamku i Kaplicy Św. Jadwigi.
W kierowanym przez pana wydziale doszło do korupcyjnego skandalu. Na jakim etapie jest ta sprawa?
Wiem, że toczy się proces, w którym już zeznawałem i przesłuchiwani są kolejni świadkowie.
Jak ten skandal przełożył się na atmosferę pracy wydziału?
W początkowym okresie atmosfera była fatalna. Mogę mówić o nagonce na wydawane przez nas decyzje. Pojawiały się kontrole ? jak mi się wydaje - z gotową tezą. Był to trudny czas, przekonałem się, że coraz więcej ludzi cieszy się z cudzych porażek. Obecnie puchną nam segregatory od skarg i donosów, które trzeba badać i wyjaśniać. Zmiana jest zatrważająca, bo wcześniej były to zdarzenia pojedyncze. Oczywiście sprawa Leszka P. wpłynęła na pracowników, którzy żyją w bezustannym stresie. Niektórzy interesanci wprost sugerują, że u nas wszystko załatwia się za łapówkę.
Przez jakiś czas był pan zawieszony w obowiązkach i przebywał na leczeniu szpitalnym. Rozumiem, że przyczyny zawieszenia ustały i starosta znowu panu ufa?
Nie byłem zawieszony w czynnościach. Postanowiłem wreszcie zrealizować dwie dawno zaplanowane operacje, co niektórzy pewnie odebrali jako ucieczkę od odpowiedzialności. W mojej teczce kadrowej są zaświadczenia lekarskie potwierdzające potrzebę poddania się zabiegom, a w dwóch przypadkach przełożeni nalegali bym te operacje jeszcze odłożył. Pismo skierowane do Rady Miejskiej o wyrażenie zgody przez Radę na rozwiązanie ze mną umowy o pracę zostało w końcu wycofane. Wszystko działo się pod moją nieobecność, kiedy przebywałem w szpitalu. Głównym powodem pewnie było stanowisko centrali potwierdzające legalność budowy supermarketu przy ul. Ofiar Katynia. Stawiane mi zarzuty nie potwierdziły się. Z perspektywy odbieram to jako nagonkę na mnie. Czuję pewien niesmak, głównie za przyczyną red. Jarosława Staśkiewicza, który w artykule NTO dopuścił do głosu radnego Juchniewicza wyjątkowo niepochlebnie wyrażającego się o naszym wydziale: sugerował konieczność czystki kadrowej do dna. Najbardziej przykre jest to, że kiedy sprawa się wyjaśniła, red. Staśkiewicz nie pokusił się na sprostowanie poprzedniego artykułu. I nie chodzi już o mnie, ale o moje pracownice.
Czy po tej traumie, tak po ludzku, nie ma pan dosyć?
Przyznaję, że wiele przemyślałem i trochę we mnie się zmieniło. Przychodziłem do pracy w przekonaniu, że pomagamy ludziom. W tym momencie nie wiemy, czy mamy wsparcie przełożonych. Został niesmak i gorycz, ale widzę, że po moim powrocie pracownice znowu zaczynają się uśmiechać i widzę szansę na odbudowanie pozytywnej atmosfery.
Nie oszaleliśmy z ilością supermarketów?
Może i tak?, możliwe? Plan zagospodarowania miasta jest tak skonstruowany, że Wydział Budownictwa nie ma w tym względzie decyzyjności. O powstawaniu kolejnych hal decyduje rynek. Inwestorzy szukają furtek i z tego korzystają, pracują dla nich najlepsi specjaliści. Dowodem jest zagospodarowanie terenu po byłej Mleczarni. Skorzystano z zapisu, że funkcję przemysłową można zmienić na usługi.
Rada Miejska jest bezsilna?
Jesteśmy bezsilni, należałoby zmienić plan zagospodarowania.
Kto więc ten plan mógłby zmienić?
Rada Miejska na wniosek burmistrza.
No, więc?
Muszą być środki na zmianę planu i to są duże pieniądze. Plan funkcjonuje od 2002 roku.
Skonkretyzuję pytanie: komu personalnie winniśmy podziękować, że mamy tyle marketów i że wiele jeszcze przed nami?
Dzieje się tak z powodu braku wyobraźni u radnych uchwalających plany i pracowników merytorycznych zajmujących się tymi sprawami. Nie przewidziano konsekwencji w przypadku zmiany sposobu zagospodarowania kolejnych terenów inwestycyjnych. Te sprawy sprytnie obchodzą kolejni inwestorzy i kryją się za tym wielkie pieniądze. Osobiście nie jestem przeciwnikiem supermarketów, ale wolałbym żeby działały poza śródmieściem. Uważam, że w miejscu dawnej cegielni mógłby powstać supermarket. Zostałaby zagospodarowana luka przestrzenna i sąsiednie sklepy sieciowe, położone w pobliżu miałyby konkurencję, co byłoby pożyteczne z punktu widzenia klienta. Obecnie sprawa jest zablokowana przez radnych, którzy uchwalili studium uwarunkowań, co umożliwiło burmistrzowi zmianę planu w tej części, jednak Rada powiedziała "nie" na etapie uchwalania samego planu. Trochę szkoda, bo inwestor zobowiązał się do wybudowania na własny koszt łącznika komunikacyjnego pomiędzy ulicami: Włościańska - Konopnickiej.
Martwi pana wymierające centrum Brzegu?
Jest to objaw ubożenia społeczeństwa, brzeżanie mają po prostu coraz mniej pieniędzy. Winni jesteśmy również my jako radni, ponieważ od początku samorządności nikt nie interesował się ożywieniem centrum miasta, zwłaszcza okolicy Ratusza. Myślę, że nie potrzeba dużych pieniędzy by centrum ożywić. Można przecież, wzorem starych rycin pokazujących Brzeg przedwojenny, pozwolić na działanie w centrum handlu typu kiermaszowego i wystawowego, choćby w weekendy. To przyciąga ludzi i nakręca koniunkturę. Tego mi naprawdę brakuje. Popatrzmy na rynek wrocławski, to kwestia inicjatywy.
Handlowcy i przedsiębiorcy działający w centrum miasta twierdzą, że krach odnotowali w momencie wprowadzenia strefy płatnego parkowania. Co pan o tym sądzi?
Z pewnością to jakieś wytłumaczenie, ale to nie jest główna przyczyna. Ludzie są biedniejsi i liczą się z każdą złotówką, większość porusza się samochodami i wygodniej im zaparkować poza płatną strefą. Myślę, że ten problem powinna przeanalizować Rada Miejska i pewnie tak się w końcu stanie. Nawet dzisiaj /środa 23 stycznia - przyp. LT/ jako przewodniczący Komisji Komunalnej, mam zamiar wprowadzić ten temat do planu pracy Rady Miejskiej, jako oficjalny punkt sesji marcowej. Nie interesują nas tylko dochody ze strefy płatnego parkowania, ale również skutki uboczne, jeśli takie są.
Dlaczego miejscy samorządowcy stosują wobec burmistrza i jego urzędników "sadyzm słowny"?
/śmiech/ Nie zauważyłem tego? i czuję do czego pan zmierza. To zupełnie niepotrzebne ze strony burmistrza. Gdybym był na jego miejscu nie pisałbym listów otwartych. Szczerze powiem, że rozmawiałem na ten temat z burmistrzem i wyraziłem swoje zdanie. Co by było, gdyby premier nie przychodził do parlamentu i komunikował się z posłami za pomocą listów otwartych? Powstaje pytanie: jakby na nas patrzyła Europa? My przecież też jesteśmy takim małym ?parlamentem?, tyle że w skali gminnej.
Burmistrz ostro Radę atakuje, co pan na to?
Burmistrz, kiedy jeszcze na sesje przychodził, twierdził, że to radni za wszystko odpowiadają. To nie tak. Odpowiedzialność jest wspólna. Burmistrz wnioskuje, a Rada nad tym się zastanawia. Ani radni nie powinni przerzucać odpowiedzialności na burmistrza, ani burmistrz na Radę Miejską. To musi się zmienić.
Burmistrz puścił stery miasta?
Nie wiem, kontakt z Radą utrzymuje za pośrednictwem wiceburmistrzów, co oceniam negatywnie. Burmistrz jednak powinien osobiście uczestniczyć w sesjach Rady Miejskiej, co pokazały obrady nad tzw. uchwałą śmieciową. Miał okazję reagować natychmiast i bronić swoich propozycji. Nie wiem dlaczego odpuścił.
Dwukrotnie zapraszaliście burmistrza na przerwane obrady?
Nawet głosowałem za przerwaniem sesji z uwagi na nieobecność burmistrza. I tutaj nie było żadnych uzgodnień koalicyjnych. Po prostu uważałem, że tak należało postąpić! Burmistrz jednak nie pojawił się i mamy stawki śmieciowe, jakie mamy, czyli daleko odbiegające od zaproponowanych przez wnioskodawcę.
Czy głosowanie "śmieciowe" można uznać za porażkę burmistrza?
Burmistrz przygotował uchwałę gwarantującą stuprocentowe zabezpieczenie w budżecie "na wszelką okoliczność". Były to jednak stawki wyśrubowane i z punktu widzenia mieszkańca niekorzystne. Skąd nagłe przekonanie, że ilość śmieci się zwiększy? To jakieś nieporozumienie.
Jest pan doświadczonym samorządowcem i z pewnością może ocenić, czy w Brzegu wszystkie sprawy idą dobrze. Jakie zagrożenia przed nami? Co uda się jeszcze dokonać?
W tej chwili jakby idziemy na przetrwanie. O wszystkim decyduje brak finansów, czasami nietrafione decyzje inwestycyjne, choćby ze stadionem. Akurat mam tutaj czyste sumienie, bo nie byłem radnym w czasie, kiedy decyzję podejmowano. Już wtedy uważałem, że za te pieniądze można było rozbudować istniejący aquapark, przywrócić do życia amfiteatr i zrobić porządek ze stadionem. Obiekt w obecnym kształcie, choć piękny, jest nie na miarę takiego miasta, jakim jest Brzeg. Najbardziej smuci mnie umierający amfiteatr, który powinien żyć. To nie tylko moje sentymenty z młodości. Na dobrą sprawę nie ma gdzie organizować imprez plenerowych. Za Odrą? To nie to! Pamiętam czasy, kiedy do Brzegu przyjeżdżały największe gwiazdy, bo miały gdzie koncertować. To nasz wielki wyrzut sumienia, który musimy naprawić.
Czy SLD myśli już o wyborach i czy ma swojego kandydata na burmistrza?
Owszem, są rozmowy, ale jeszcze dosyć luźne. Sadzę, że SLD pójdzie w tym kierunku by wystawić dobrego kandydata na burmistrza Brzegu.
Ma pan propozycje personalne?
Myślę, że powinna to być osoba, która ogarnia, co naprawdę w Brzegu się dzieje.
Czy obecny burmistrz zawalczy o czwartą kadencję?
Myślę, że tak. Zechce się sprawdzić.
Jeśli wygra wybory niepotrzebna będzie Rada Miejska?
Myślę, że pan burmistrz w końcu, jak mawiała moja koleżanka, ?zsumituje się? i zacznie przychodzić na sesje, zwłaszcza że tak naprawdę jest on na tych sesjach potrzebny.
Ostatnie pytanie: czy radnemu Edwardowi Bublewiczowi podoba się nowy herb Brzegu?
Nie za bardzo? Jestem człowiekiem, który uważa, że jeśli coś jest stare, to niekoniecznie należy to niszczyć.
Dziękuję za rozmowę.